23 sierpnia 2016

Skąd tu tyle szkła? Zabójcza Mary Sue w akcji

Wiedźmowa głowologia
Szklany tron autorstwa Sarah J. Maas był bardzo mocno reklamowany na całym świecie. Jako że nie pominięto Polski, środowisko wydawnicze aż huczało od peanów na jego cześć. Mam wrażenie, że ludzie przebywający w kręgach fantastyki nie mogli nie słyszeć o tym tytule lub przynajmniej nie kojarzyć okładki. W pewnym momencie wszędzie było pełno informacji na ten temat, a pochlebne recenzje mnożyły się jak grzyby po deszczu. Zaciekawiona i zaintrygowana dobrymi opiniami oraz bardzo wysoką oceną na Lubimy Czytać, postanowiłam w końcu przekonać się, na czym polega fenomen debiutanckiej powieści Maas. No i cóż... Po raz kolejny: nie mam pojęcia.

Książka jest co najwyżej przeciętna. Kiepsko napisana, chaotyczna, z fatalnie zarysowanymi postaciami i jedynie całkiem niezłym pomysłem fabularnym, mimo że nieszczególnie odkrywczym. Warsztat Maas pozostawia sporo do życzenia, a jej priorytety są dla mnie absolutnie niezrozumiałe. Od czasu Zmierzchu nie czytałam tylu opisów ubrań... Dawno też żadna bohaterka nie denerwowała mnie aż tak bardzo jak Calaena.

Zaczynając od początku: Calaena jest osiemnastoletnią Zabójczynią*, czy raczej skrytobójczynią, chociaż to określenie nie pada w książce. Gdy została złapana i skazana na niewolniczą pracę w kopalni, nie widziała dla siebie żadnej perspektywy. Na szczęście na horyzoncie pojawił się książę z propozycją nie do odrzucenia. Jeśli wygra konkurs, w którym wezmą udział najlepsi zabójcy, złodzieje i żołnierze-renegaci, to zostanie królewską strażniczką, a po upływie czterech lat będzie wolna. W przeciwnym wypadku wróci do kopalni. Dziewczyna oczywiście przystała na tę propozycję, nie spodziewając się, że w zamku czeka ją dużo większe wyzwanie: ludzie giną w tajemniczych okolicznościach i zdaje się, że ma to związek z magią. Jest tylko pewien problem: magia już nie istnieje...

Wydaje się, że w książce bardzo dużo się dzieje. No i tu zaczyna się problem, bo właśnie nieszczególnie... Panuje za to wielki chaos związany z poruszaniem zbyt dużej liczby wątków. Z tego powodu wszystko jest spłycone i jedynie pobieżnie zarysowane, a skakanie pomiędzy tematami staje się męczące. Tym bardziej, że sceny konkursu i wątki magiczne przeplata horrendalnie dużo rozmemłanych relacji Calaeny z Dorianem i Chaolem oraz opisów strojów.

Sama główna bohaterka jest tragiczna. Z postaci z olbrzymim potencjałem wyszło rumieniące się  i płaczące dziewczątko zadurzone w co drugim facecie, zakochane w kieckach i książkach, pięknie grające na pianinie, och i ach. Takiej Mary Sue ze świecą szukać. Calaena niby jest zadziorna, pyskata i sprytna, a w istocie jest najbardziej niespójną postacią w książce. Na drugim miejscu należy postawić księcia Doriana. Za to irracjonalnie polubiłam Chaola - od pierwszej strony - chociaż jemu również brakuje logicznych uwarunkowań. A na marginesie: uważam, że jest to bohater tragiczny i ten typ postaci, który powinien się poświęcić dla dobra sprawy (jeśli w końcu nie umrze, to będę zdziwiona).

W kreacji Calaeny i jej relacjach z mężczyznami najlepiej widać, że autorka zaczęła pisać Szklany tron będąc nastolatką. Przez stosunkowo przyjemną historię przedziera się infantylność dziewczyny, która marzyła o sukniach balowych i wielkiej miłości z księciem z bajki. Odnoszę wrażenie, że Maas miała problem polegający na zestawieniu swoich nastoletnich pragnień z rzeczywistością. Chciała jak najlepiej oddać pierwowzór swojej bohaterki i przez to stała się ona dużo bardziej dziecinna, niż wypadało. Książce brak również dojrzałego spojrzenia. Niektóre opisy były napisane w taki sposób, że miałam wrażenie, jakby autorka rumieniła się i chichotała, pisząc tak "odważne" sceny, jak "całowanie się przez kilka godzin". Pomijam już fakt, że osiemnastoletnia Zabójczyni i osiemnastoletni kapitan(!) straży królewskiej(!!!) to przegięcie. Nikt nie daje osobie w tym wieku rządzić wszystkimi żołnierzami w pałacu.

Nie rozumiem też fenomenu szklanego zamku. Na cholerę? Po co to? Może Maas rozwinie ten wątek w późniejszym czasie, ale na chwilę obecną nie widzę w tym najmniejszego sensu. Fascynuje mnie też absolutna niekonsekwencja autorki. Cały czas podkreśla, że Calaena ma trzy wielkie blizny na plecach, jakby to była najważniejsza informacja w tej książce, a potem ubiera bohaterkę w suknię z odsłoniętymi plecami i wysyła na bal, na którym nikt tych blizn nie zobaczył... No halo!

Ale żeby nie było, że całość jest na wskroś zła: czytało się przyjemnie, chociaż miałam wrażenie, że to fanfick, a nie wielka powieść wychwalana na całym świecie. Podobał mi się pomysł władcy, który podbijał kolejne państwa, aby wyplenić magię. Ta inicjatywa bardzo wyraźnie prowadzi do oddzielnego wątku i będzie rozwijana w kolejnych częściach. Jeśli zostanie dobrze opisana, to może się stać najmocniejszym elementem całej historii.

Nie widzę sensu w pisaniu wielkiego podsumowania, ponieważ to, co napisałam mówi samo za siebie. Nie mogę z czystym sumieniem polecić tej książki, ale jeśli szukasz lekkiego, prostego czytadła, żeby odpocząć sobie na plaży, to czemu nie. Na szczęście wątki "romansowe" są tak dziecinne, że właściwie nie istnieją, więc z czystej ciekawości zerknę na kolejne części, żeby zobaczyć, jak rozwinie się wątek władcy i magii.

* Tak, Zabójczynią przez wielkie "Z", ponieważ jest to słowo nagminnie wykorzystywane jako zamiennik dla imienia postaci.

4 komentarze:

  1. Ja tam się nie dałam nabrać na internetowy hajp i odpuściłam książkę. W ogóle z Uroborosa mało dobrych młodzieżówek wychodzi IMO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby chodziło tylko o strony i jakieś oficjalne rekomendacje, to pewnie też bym się nie skusiła, ale w momencie, w którym zachwyt zalał blogosferę, gdzie ludzie raczej nie boją się wypowiadać swojego zdania, to poczułam się zaintrygowana. No cóż... Czasem trzeba się sparzyć :)

      Usuń
  2. Ja tej autorki nie znam, ale nie wykluczam, że kiedyś sięgnę, choć chyba akurat po inny tytuł.
    Też nie lubię, jak bohaterki są irytujące, to potrafi odebrać przyjemność z lektury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem pewna, czy napisała cokolwiek innego poza czterema czy pięcioma tomami tej serii + kilkoma samodzielnie wydanymi opowiadaniami o Calaenie.

      Usuń