Moją uwagę przykuła genialna okładka, więc zaczęłam szukać recenzji, aby dowiedzieć się, czy należy spodziewać się czegoś wartego zachodu. Przeczytałam wiele różnych opinii, od bardzo pochlebnych, po całkowicie zaprzeczające sensowi poświęcenia choćby minuty swojego życia na tę lekturę. Mimo to książka Iana Tregillisa wydała mi się intrygująca, więc nie mogłam sobie odpuścić bliższego zapoznania z Mechanicznym, czyli pierwszym tomem Wojen Alchemicznych.
W alternatywnej rzeczywistości Holendrzy wynaleźli klakierów, mechanicznych służących i żołnierzy, praktycznie niezniszczalnych dzięki sile alchemii. W ten sposób Niderlandy stały się światową potęgą, podporządkowując sobie całą Europę i większą część kolonii w Nowym Świecie. Jedynie Francja wciąż opiera się uzurpatorce zajmującej Mosiężny Tron, wierząc, że każdy ma prawo do decydowania o sobie, nawet klakierzy. Czy w tej nierównej walce Francja może zwyciężyć? Co musiałoby się wydarzyć, żeby szala przechyliła się na ich korzyść?
Postaci stworzone przez Tregillisa są bardzo wyraziste, wielowymiarowe i niejednoznaczne. Czasami postępowały okrutnie i bezmyślnie, jak przystało na istoty dążące do realizacji własnych celów, a kiedy indziej okazywały się zdolne do altruistycznych zachowań w imię lepszego jutra. Ale najważniejsze, że cały czas zachowywały się spójnie z własnym charakterem.
Jax jest mechanicznym służącym bezwzględnie posłusznym swoim właścicielom. Gdy tylko próbuje opóźnić wykonanie polecenia, odczuwa dotkliwy ból nałożonych na niego geas, czyli obowiązków. Visser jest duchownym z wątpliwościami moralnymi, a Berenice szpiegmistrzynią z zamiłowaniem poznającą zakazane tajemnice Gildii Zegarmistrzów. Każde z nich ma do opowiedzenia swoją historię, która w zależności od sytuacji zastanawia, przeraża albo oburza. Tak czy siak ciężko przejść obok niej obojętnie.
Na plus można również zaliczyć całą wizję świata oraz dobrze zarysowane kwestie geopolityczne. Historia zaczyna się w Hadze stanowiącej centrum holenderskiego życia, aby z czasem przenieść się dalej, za ocean, aż do Nowego Amsterdamu. Po drugiej stronie barykady jest Nowa Francja ze swoimi problemami i trudnościami wynikającymi z całkowitego zacofania względem reszty świata. Czytelnik ma okazję poznać punkt widzenia obu stron oraz poszerzyć go o opinię samych klakierów, którzy mimo niewolniczego jarzma, nie są pozbawieni własnych ambicji.
Mimo to największym plusem powieści jest sam pomysł mechanicznych ludzi oraz implikacje, jakie niesie ze sobą ten wynalazek. Z jednej strony są całkowicie podporządkowani zachciankom ludzi klakierzy, a z drugiej pojawia się kwestia Wolnej Woli i duszy człowieka. Czy w związku z tym klakier, który wyswobodził się z karbów niewoli i zyskał prawo samostanowienia o sobie ma duszę? A może dusza w ogóle nie istnieje i ludzie tylko chcą wierzyć, że ją mają? Rozważania religijno-filozoficzne stanowią ciekawy aspekt tej książki, a sposób w jaki Tregillis wprowadza zamieszanie wokół tego wątku, daje sporo możliwości do własnych przemyśleń.
Niestety Mechaniczny nie jest pozbawiony wad. Całą książkę czyta się bardzo wolno, ponieważ styl jest męczący i bardzo nierówny. Chwilami fabuła pędzi na złamanie karku, by zaraz rozwlec się w iście sienkiewiczowskim opisie, z którego blisko połowa nie ma najmniejszego sensu. W życiu nie sądziłam, że napiszę coś podobnego, ale w książce było za dużo opisów. Utrudniały i zmniejszały przyjemność czytania, a wiele z nich w żaden sposób nie ułatwiało zrozumienia fabuły. Poza tym niektóre fragmenty były tak mocne i brutalne, że nagłe dodawanie do nich rozlazłego opisu, zwyczajnie niszczyło całą scenę. Przykład bez przykładu: akcja jest po prostu tak makabryczna, że człowiek dostaje gęsiej skórki, a tu pojawia się nudny opis, który sprawia, że napięcie momentalnie spada i pojawia się znużenie.
Autorowi brakuje lekkości i łatwości w przekazywaniu informacji. Czasami błądził, próbując coś wyjaśnić, a ja podążałam za nim, próbując zrozumieć, "co podmiot liryczny miał na myśli". Na początku zdarzało mi się czytać niektóre fragmenty kilkukrotnie, później, nauczona doświadczeniem o bezcelowości wielu opisów, zwyczajnie sobie odpuściłam.
Początek książki w ogóle jest cokolwiek bełkotliwy i niezrozumiały, więc wszystkim, którzy mają chrapkę na Mechanicznego, radzę po prostu szybko przebić się przez rozlazłe opisy fikcyjnych chemikaliów i alchemicznych cudów oraz spróbować przejść do sensowniejszej części fabuły. Bo w gruncie rzeczy warto.
Ostrzegam też, że trup ściele się gęsto. Autor nie skąpi brutalnych scen i wulgarnych określeń, więc jeśli ktoś nie lubi przekleństw w książkach i ma delikatne usposobienie, to może mieć problem z doczytaniem do końca. Ba, w tej sytuacji zdecydowanie odradzam Mechanicznego.
Na zakończenie dodam tylko, że książka ma przepiękną okładkę, w środku również zadbano o ładną szatę graficzną na początku, a czasem również na końcu rozdziału, niestety na rogach momentalnie tworzą się zadziory. Gdy wyjęłam Mechanicznego z kartonu, miałam jeden malutki zadziorek w dolnym rogu na przedzie okładki, a teraz, mimo że bardzo dbam o książki i nawet nie otwieram ich zbyt szeroko, zadziory są na wszystkich rogach. Szkoda, że nie pomyślano o skrzydełkach, wtedy na pewno nie byłoby tego problemu.
Podsumowując: Mechaniczny jest bardzo specyficzną książką i z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Czyta się ją dość ciężko, opisy mogą sprawiać wiele trudności, a filozoficzno-religijne dywagacje rozstrajać umysł do spółki z makabrycznymi scenami. Mimo to uważam, że to dobra książka, która ma potencjał do stania się początkiem bardzo dobrej trylogii.
Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu SQN.
---
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Czytam Fantastykę.
Pomysł jest ciekawy, ale nie wiem, czy mam siły na przebijanie się przez męczący i nierówny styl.
OdpowiedzUsuńPoczątek faktycznie "idzie" nieco mozolnie, ale ostatecznie książka bardzo mi się podobała, teraz ma się ukazać drugi tom i jestem ciekawa, jak rozwinie się dalej akcja.
OdpowiedzUsuńPS. Te dwa mechaniczne cudeńka to z zegarków?
Również dla mnie początek był trochę "toporny", ale później poddałam się jej całkowicie i również mi się podobała. :)
UsuńChciałam ją przeczytać, jednak jeśli styl jest męczący i niektóre opisy bezcelowe to nie dam rady. Aktualnie czytam książkę, która jest specyficzna do granic możliwości, niby ciekawa, ale eksperymentalna forma przekazu jest dość męcząca i czyta się wyjątkowo wolno... Dlatego na razie nie chcę czytać drugiej książki, która może wzbudzić we mnie podobne odczucia.
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobne zdanie odnośnie tej książki. Pomysł autor miał świetny, ale książka momentami była mecząca i po prostu się dłużyła. Aczkolwiek w ogólnym rozrachunku podobała mi się - kontynuacja już czeka na mojej półce :)
OdpowiedzUsuńhouseofreaders.blogspot.com
Raczej nie dla mnie, ja jestem z tych co mają ciężko przez męczący styl przebrnąć :(
OdpowiedzUsuń