Do napisania o tym numerze Nowej Fantastyki zbierałam się gorzej niż sójka za morze, aż w końcu z przerażeniem stwierdziłam, że jest koniec miesiąca. Nie pozostaje mi więc nic innego jak zebrać moje chaotyczne myśli i pokrótce opisać majowy numer, co łatwe nie będzie. Dlaczego? Ponieważ jest najlepszy ze wszystkich wydanych w 2012 roku.
Jest to również pierwszy numer, który czytałam całkowicie niechronologicznie - sięgałam po ten artykuł, czy to opowiadanie, które aktualnie najbardziej mnie zaciekawiło lub zwróciło moją uwagę i bez cienia wątpliwości mogę stwierdzić, że przeczytałam majowy numer najszybciej ze wszystkich.
W związku z tym ja także pisać będę w nieco innej kolejności. Tak więc na pierwszy ogień zostaje wysłany Nikolaj Coster-Waldau, który udzielił wyczerpującego wywiadu "Przyjemnie jest grać Lannistera". Dzięki jego uwagom na temat Jaime'a bardzo polubiłam tę postać, za to przestałam lubić aktora - taki lekki paradoks, ale co poradzę, skoro źle wypowiadał się na temat Neda Starka?
Nie jest to jednak jedyny wywiad, który sprezentowała nam redakcja NF. Marcin Zwierzchowski przeprowadził wywiad z Celią S. Friedman, autorką Trylogii Zimnego Ognia oraz nowości na rynku wydawniczym - "Uczty dusz". Rozmowa skupiała się głównie wokół gatunków literackich oraz wyjaśnieniu kwestii wykorzystania inicjałów, zamiast pełnego imienia*.
Biorąc pod uwagę ostatnie hity kinowe z gatunku fantastyki nie mogło zabraknąć artykułu o słynnych Avengersach, dlatego też Michał Chudoliński przybliżył czytelnikom niezaznajomionym z postaciami, a chcącym udać się do kina "Kto jest kim pośród mścicieli". Od razu skorzystam z okazji i dodam, że oglądałam film - całkiem zabawny (głównie ze względu na niezastąpionego w tej kwestii Tony'ego Starka i, o dziwo, Hulka), ale chyba nigdy nie zrozumiem, dlaczego upierają się na robienie filmów w 3D, skoro nie mają sprzętu do tworzenia takich produkcji. Niestety nie znalazłam ostrej sceny w całym filmie, tak samo jak nie znalazłam żadnego efektu 3D. Ale nie żałuję.
Oprócz amerykańskich bohaterów pojawia się również inna gwiazda, chociaż nieco innego formatu. "Gabinet osobliwości Tima Burtona" autorstwa Jerzego Rzymowskiego stanowi przekrój twórczości ekscentrycznego reżysera Tima Burtona. I warto tu wspomnieć, że w kinach pojawiła się nowa produkcja (oczywiście w znajomym tercecie - Burton-Depp-Bonham Carter) "Mroczne cienie". Jeszcze nie byłam, ale może się wybiorę w ramach odstresowania w pisaniu magisterki.
Ostatnim artykułem w tym wydaniu jest tekst Agnieszki Haski i Jerzego Stachowicza "Rok 2000 z lamusa". Na ogół nieszczególnie podoba mi się cały dział lamusa, ale w tym wypadku przyjemnie i całkiem zabawnie było poczytać o tym, jakie wizje roku 2000 mieli różni pisarze i jak niewiele czasami się mylili względem obecnego poziomu technologicznego.
Felietony, podobnie jak artykuły, prezentują się nadzwyczaj różnorodnie. Tradycyjnie już Michael J. Sullivan udziela rad piszącym, a Jakub Ćwiek odnosi się do aktualnych wydarzeń wykorzystując tym razem avengersowy bum na superbohaterów. Uzmysławia Polakom, że mieliśmy własnego komiksowego herosa, jednak nie byliśmy w stanie go docenić i prawdopodobnie w najbliższym czasie nadal nie będziemy. Dlaczego? No to już trzeba przeczytać "Tupot Białego Orła".
Rafał Kosik zastanawia się, "Czy SF jest jeszcze potrzebne?" i zwraca tym samym uwagę na bardzo istotny problem dla literatury fantastycznonaukowej jaki przynosi postęp technologiczny. Nie wystarczy już bowiem napisać kilku słów na temat działania jakiejś maszyny, a naukowe określenia są zbyt ciężkie, by "przeciętny zjadacz chleba" mógł się nimi zainteresować.
"Być twardym, czyli krycie tyłka" to trzeci tekst Petera Wattsa z serii naukowcy kontra pisarze w procesie tworzenia SF. Tak jak Kosik zastanawiał się, czy SF jest jeszcze potrzebne i czy będzie w stanie funkcjonować, tak Watts próbuje uzmysłowić czytelnikowi, że "hard SF" nie istnieje w ogóle. Według niego wszystko opiera się na wiedzy dotyczącej problemu. Jeśli jest zbyt mała, to wszystko może stanowić hard SF, jeśli za duża, to nic nim nie będzie, a stadium pośredniego nie ma.
Dla "odmiany" Łukasz Orbitowski znów znalazł przedziwny film, który pobudza wyobraźnię i szarga psychikę. Opisuje film "Triangle", związany poniekąd z Trójkątem Bermudzkim, w którym zapętlająca się przeszłość/teraźniejszość/przyszłość mogłaby doprowadzić do obłędu nawet najbardziej opanowaną i racjonalną jednostkę.
Czytelnik nie uświadczy w majowym wydaniu zbyt wielu opowiadań. Są tylko trzy, ale za to jakie! "Po drugiej stronie oka" Jacka Wróbla nie dość, że ma bardzo ciekawy pomysł, to jeszcze jest świetnie napisane i od początku trzyma w niepewności. A ta drgająca powieka i tytułowa "druga strona oka" dość długo za mną chodziły nie dając spokoju.
Nie przepadam za twórczością Krzysztofa Kochanowskiego, ale tym razem stworzył naprawdę ciekawe opowiadanie. "Sąd ostateczny: Ucieczka" dostarcza wielu wrażeń i w niecodzienny sposób prezentuje wizję Apokalipsy. Wprawdzie podobne rozwiązania fabularne już się pojawiały, ale sam pomysł aniołów i "opuszczania" Ziemi przez ludzi był naprawdę interesujący.
No i na zakończenie smaczek tego numeru, czyli "Kwiaty Minli" autorstwa Alastaira Reynoldsa. Nieczęsto się zdarza, aby w opowiadaniach autorzy zarysowali równie dobrze postaci, co tło fabularne, tutaj jednak wszystko jest na równie wysokim poziomie. Bohaterowie zostali wykreowani w fantastyczny sposób, ich decyzje są logiczne z ich punktu widzenia i wszystko pozostaje całkowicie spójne. Z drugiej strony autor stworzył tak kontrowersyjną sytuację wymagającą trudnych decyzji, że czytelnik bez wątpienia sam będzie się zastanawiał, co zrobiłby na miejscu Merlina czy Minli.
W Nowej Fantastyce można znaleźć również recenzje, co nikogo nie dziwi, ale ciekawe jest to, że i one wypadają jakoś lepiej na tle tych z zeszłych numerów. Nie pozostaje mi więc nic innego jak zachęcić wszystkich do przeczytania (lepiej późno niż wcale, prawda?).
* Celia S. Friedman wydaje w Polsce książki jako C.S. Friedman.
Za czasopismo dziękuję panu Marcinowi Zwierzchowskiemu :)
Dla mnie nie był to najlepszy numer, ale chyba drugi od początku ;) Burton i Avengersi - mrrrrau :D
OdpowiedzUsuń