Może ktoś z Was pamięta TAG lekturowy, który wymyśliłam przy okazji rozmowy o nowej liście lektur szkolnych dla szkoły podstawowej. Wtedy go nie zrobiłam, w związku z tym Kasia wymyśliła pokrętną, ale skuteczną metodę skłaniającą mnie do zrealizowania własnego TAG-u. Jaką? Banalnie prostą – po prostu mnie nominowała. Co prawda zrobiła to ponad półtora roku temu, aleee... Nadarza się okazja, żeby podręczyć wszystkich, którzy cieszyli się z wakacji, kiedy ja pracowałam, a teraz lada moment wracają do szkół ;)
W związku z tym nie zostaje mi nic innego, jak odpowiedzieć na wymyślone pytania...
1. Moja ukochana lektura szkolna to...
Ojej, pierwsze pytanie i już schody... Siedzę i myślę, i nie mogę się zdecydować... Wiele lektur mi się podobało, ale czy miałam jakąś jedną ulubioną? Lubiłam większość lektur z literatury dziecięcej, np. Dzieci z Bullerbyn czy Anię z Zielonego Wzgórza, ale nie nazwałabym ich ukochanymi. Lubię Sienkiewicza, Dżumę, Makbeta i wiele innych, ale chyba po prostu nie mam ukochanej lektury.
2. Najgorsza lektura szkolna, jaką przeczytałam, to O krasnoludkach i sierotce Marysi Marii Konopnickiej.
Naprawdę. Możecie się śmiać, ale płakałam, czytając tę książkę i to podczas ferii na nartach. Nie mogłam zdzierżyć, ale w końcu przeczytałam. Później, kiedy lektury szkolne już mi się nie podobały, to zwyczajnie ich nie czytałam, bo tak pewnie zastąpiłabym Marychę Nad Niemnem, Granicą albo jakimś innym Werterem (akurat to ostatnie przeczytałam).
Naprawdę. Możecie się śmiać, ale płakałam, czytając tę książkę i to podczas ferii na nartach. Nie mogłam zdzierżyć, ale w końcu przeczytałam. Później, kiedy lektury szkolne już mi się nie podobały, to zwyczajnie ich nie czytałam, bo tak pewnie zastąpiłabym Marychę Nad Niemnem, Granicą albo jakimś innym Werterem (akurat to ostatnie przeczytałam).
3. (Pierwsza) lektura, której nie przeczytałam, to Faraon Bolesława Prusa.
Żeby było śmieszniej nie mam nic do Prusa i nie dokończyłam czytać tej lektury tylko dlatego, że zabrakło mi czasu. W sumie wciąż mam zamiar przeczytać kiedyś i Faraona, i Lalkę, której też nie dokończyłam w czasach szkolnych. Ale czy coś z tego wyjdzie? Nie mam pojęcia.
Żeby było śmieszniej nie mam nic do Prusa i nie dokończyłam czytać tej lektury tylko dlatego, że zabrakło mi czasu. W sumie wciąż mam zamiar przeczytać kiedyś i Faraona, i Lalkę, której też nie dokończyłam w czasach szkolnych. Ale czy coś z tego wyjdzie? Nie mam pojęcia.
4. Lektura szkolna, którą przeczytałam więcej niż raz, to...
Jeśli liczyć z literaturą dziecięcą, to z pewnością na pierwszym miejscu plasuje się Ania z Zielonego Wzgórza, a na drugim są Dzieci z Bullerbyn. Przez chwilę chciałam tu umieścić Mistrza i Małgorzatę, ale właśnie uświadomiłam sobie, że dwa razy doczytałam do tego samego miejsca i dwa razy nie dokończyłam książki. Ekhm, co za żenada... Potopu też nie przeczytałam pełne dwa razy, a nic innego nie przychodzi mi do głowy.
Jeśli liczyć z literaturą dziecięcą, to z pewnością na pierwszym miejscu plasuje się Ania z Zielonego Wzgórza, a na drugim są Dzieci z Bullerbyn. Przez chwilę chciałam tu umieścić Mistrza i Małgorzatę, ale właśnie uświadomiłam sobie, że dwa razy doczytałam do tego samego miejsca i dwa razy nie dokończyłam książki. Ekhm, co za żenada... Potopu też nie przeczytałam pełne dwa razy, a nic innego nie przychodzi mi do głowy.
5. Lektura szkolna, do której wróciłam po latach...
Nie ma takiej. Chyba że wziąć pod uwagę punkt 7 :)
Nie ma takiej. Chyba że wziąć pod uwagę punkt 7 :)
6. Lektura szkolna, którą przeczytałam, zanim dowiedziałam się, że jest lekturą, to Ania z Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomery.
I pewnie Dzieci z Bullerbyn, tak mi się wydaje, więc robię się cokolwiek monotematyczna.
Mniej więcej do dziesiątego roku życia przeczytałam Anię co najmniej kilkanaście razy (po raz pierwszy w okolicach 5-6 r.ż.), ponieważ była wystarczająco grubą książką, żeby wystarczyć na np. kilkudniowy wyjazd (albo i nie). Ostatni raz przeczytałam ją właśnie jako lekturę szkolną, a idąc za ciosem, przeczytałam też pozostałe części. Dodam, że moja Ania jest tak zmaltretowana, jak to tylko możliwe. Nie wiem, czy ma więcej jak 20 stron razem.
I pewnie Dzieci z Bullerbyn, tak mi się wydaje, więc robię się cokolwiek monotematyczna.
Mniej więcej do dziesiątego roku życia przeczytałam Anię co najmniej kilkanaście razy (po raz pierwszy w okolicach 5-6 r.ż.), ponieważ była wystarczająco grubą książką, żeby wystarczyć na np. kilkudniowy wyjazd (albo i nie). Ostatni raz przeczytałam ją właśnie jako lekturę szkolną, a idąc za ciosem, przeczytałam też pozostałe części. Dodam, że moja Ania jest tak zmaltretowana, jak to tylko możliwe. Nie wiem, czy ma więcej jak 20 stron razem.
7. Lektura szkolna, którą udało mi się przeczytać dopiero niedawno, to Zbrodnia i kara Fiodora Dostojewskiego.
W szkole nie dałabym rady przeczytać Zbrodni i kary ze względu na nawał lektur w jednym miesiącu (i przemożną chęć przeczytania Potopu, dla którego porzuciłam Lalkę), więc uznałam, że w ogóle nie będę po nią sięgać. Nie chciałam mieć kolejnej nieprzeczytanej książki na koncie. W związku z tym było to w pełni świadome i kontrolowane odroczenie :)
W szkole nie dałabym rady przeczytać Zbrodni i kary ze względu na nawał lektur w jednym miesiącu (i przemożną chęć przeczytania Potopu, dla którego porzuciłam Lalkę), więc uznałam, że w ogóle nie będę po nią sięgać. Nie chciałam mieć kolejnej nieprzeczytanej książki na koncie. W związku z tym było to w pełni świadome i kontrolowane odroczenie :)
8. Lektura szkolna, która powinna zniknąć z kanonu, to...
Uważam, że takich książek jest za dużo, żeby je wymieniać. Na pewno wyrzuciłabym 3/4 romantyków, ze Słowackim i Mickiewiczem na czele, a zaraz potem zabrałabym się za Młodą Polskę. Nie wyobrażam sobie katorgi czytania Nad Niemnem, wymiękłam po kilku stronach. Myśl o przeczytaniu Szewców nawet nie pojawiła mi się w głowie, zgniotłam ją w zarodku. Wywaliłabym wszystkie nowelki (może poza Latarnikiem), większość Sienkiewicza (mimo że bardzo go lubię) i Prusa (którego też lubię, chociaż mam do niego pecha). No i Żeromskiego. Oj, tego to bym wyrzuciła w całości (i to bez żadnego smutku czy sentymentu. No, może delikatnego do Radka...). Z jednej strony wywaliłabym też Goethego i jego Wertera, ale z drugiej w dzisiejszych czasach warto wiedzieć, że emokryzysy to zwyczajne weltschmerze.
Uważam, że takich książek jest za dużo, żeby je wymieniać. Na pewno wyrzuciłabym 3/4 romantyków, ze Słowackim i Mickiewiczem na czele, a zaraz potem zabrałabym się za Młodą Polskę. Nie wyobrażam sobie katorgi czytania Nad Niemnem, wymiękłam po kilku stronach. Myśl o przeczytaniu Szewców nawet nie pojawiła mi się w głowie, zgniotłam ją w zarodku. Wywaliłabym wszystkie nowelki (może poza Latarnikiem), większość Sienkiewicza (mimo że bardzo go lubię) i Prusa (którego też lubię, chociaż mam do niego pecha). No i Żeromskiego. Oj, tego to bym wyrzuciła w całości (i to bez żadnego smutku czy sentymentu. No, może delikatnego do Radka...). Z jednej strony wywaliłabym też Goethego i jego Wertera, ale z drugiej w dzisiejszych czasach warto wiedzieć, że emokryzysy to zwyczajne weltschmerze.
9. Książka, która według mnie powinna być lekturą szkolną, to Baśniobór Brandona Mulla.
Ta książka jest wręcz napisana z myślą o przerabianiu w szkole. Na końcu ma listę pytań, którymi mógłby się wspierać nauczyciel. Historia jest fantastyczna, zapięta na ostatni guzik, zabawna, pouczająca, trochę straszna, ale magiczna, i naprawdę dobrze napisana. Główni bohaterowie są zupełnie różni, mają różne charaktery i przeżywają niesamowite przygody, więc myślę, że dzieciom by się spodobała. A przy tym Baśniobór nie jest pozbawiony walorów edukacyjnych i moralizatorskich. Na plus przemawia też fakt, że to pierwszy z pięciu tomów, więc jeśli któreś dziecko chciałoby poznać historię do końca, to musiałoby przeczytać kolejne cztery książki :D
Ta książka jest wręcz napisana z myślą o przerabianiu w szkole. Na końcu ma listę pytań, którymi mógłby się wspierać nauczyciel. Historia jest fantastyczna, zapięta na ostatni guzik, zabawna, pouczająca, trochę straszna, ale magiczna, i naprawdę dobrze napisana. Główni bohaterowie są zupełnie różni, mają różne charaktery i przeżywają niesamowite przygody, więc myślę, że dzieciom by się spodobała. A przy tym Baśniobór nie jest pozbawiony walorów edukacyjnych i moralizatorskich. Na plus przemawia też fakt, że to pierwszy z pięciu tomów, więc jeśli któreś dziecko chciałoby poznać historię do końca, to musiałoby przeczytać kolejne cztery książki :D
10. Lektura dowolna to ostatnia lektura przerabiana w czerwcu na języku polskim. Nauczyciel nie podaje żadnych wytycznych, uczeń sam wybiera książkę, którą chce przeczytać i przedstawić klasie. Co sądzisz o idei „lektury dowolnej”?
Większość z Was wie, co sądzę, ponieważ pisałam o tym przy okazji każdej odpowiedzi na to pytanie. Taki pomysł zaproponowała moja nauczycielka z szóstej klasy podstawówki i gimnazjum. Mogliśmy wybrać dowolną książkę – nie było żadnych ograniczeń. Co roku forma zaprezentowania swojego wyboru była inna: plakat, recenzja, publiczne wystąpienia itp. Dzięki temu okazywało się, że mamy wspólne zainteresowania z osobami, z którymi na co dzień nie rozmawialiśmy. Poza tym to był doskonały moment, żeby porobić coś fajnego po wystawieniu ocen. Na ogół jest to czas całkowicie zmarnowany, a chyba większość mojej klasy zawsze świetnie się przy tym bawiła. No i można było dogryźć nauczycielce, która nie lubiła fantastyki :D W szóstej klasie podstawówki wzięłam Władcę Pierścieni, ponieważ polonistka nie chciała przerobić z nami Hobbita.
Uważam, że lektura dowolna powinna funkcjonować w każdej szkole i na każdym etapie edukacji. To doskonałe rozwiązanie, ot co.
No to dobrnęłam do końca swoich własnych pytań. Było trudniej niż podejrzewałam. Przy niektórych pytaniach nie umiałam znaleźć właściwej odpowiedzi, a przy innych pewnie dopiero niedługo mnie najdzie, że przecież powinnam była uwzględnić jeszcze to, to i to. No trudno. Poszło to, co od razu mi się skojarzyło.
Mimo że już nominowałam trzy osoby do tego TAG-u, to widzę, że spodobał się na tyle, że zaproponuję go kilku kolejnym osobom. Oczywiście, jeśli nie macie ochoty, to do niczego nie zmuszam :)
Do zabawy zapraszam:
Ewelinę
Kirimę
Mad2Kata
A jeśli jeszcze nie macie podręczników i artykułów szkolnych, to polecam zajrzeć na stronę księgarni internetowej Tania Książka. Znajdziecie tam produkty przecenione nawet o 45% oraz podręczniki szkolne tańsze do 33%!
I wiecie, czuję się naprawdę stara. Za moich czasów nie było możliwości kupienia podręczników przez Internet... Ba, na początku mojej edukacji szkolnej niektórzy nie wiedzieli, co to komputer...
Uważam, że lektura dowolna powinna funkcjonować w każdej szkole i na każdym etapie edukacji. To doskonałe rozwiązanie, ot co.
No to dobrnęłam do końca swoich własnych pytań. Było trudniej niż podejrzewałam. Przy niektórych pytaniach nie umiałam znaleźć właściwej odpowiedzi, a przy innych pewnie dopiero niedługo mnie najdzie, że przecież powinnam była uwzględnić jeszcze to, to i to. No trudno. Poszło to, co od razu mi się skojarzyło.
Mimo że już nominowałam trzy osoby do tego TAG-u, to widzę, że spodobał się na tyle, że zaproponuję go kilku kolejnym osobom. Oczywiście, jeśli nie macie ochoty, to do niczego nie zmuszam :)
Do zabawy zapraszam:
Ewelinę
Kirimę
Mad2Kata
A jeśli jeszcze nie macie podręczników i artykułów szkolnych, to polecam zajrzeć na stronę księgarni internetowej Tania Książka. Znajdziecie tam produkty przecenione nawet o 45% oraz podręczniki szkolne tańsze do 33%!
I wiecie, czuję się naprawdę stara. Za moich czasów nie było możliwości kupienia podręczników przez Internet... Ba, na początku mojej edukacji szkolnej niektórzy nie wiedzieli, co to komputer...
Bardzo dziękuje za nominację, chętnie zrobię ten TAG, chociaż będzie on wymagał dłuższej chwili zastanowienia (skleroza). :D No i moment faktycznie idealny. :)
OdpowiedzUsuńZ Baśnioborem i pięcioma tomami... no potwierdzam, ja byłam wniebowzięta jak odkryłam, że moja ukochana Narnia ma dalsze tomy i przeczytałam wszystkie. Muszę w końcu przeczytać i Baśniobór. :) Zaczęłam nawet, ale jakaś inna książka mnie od niego odciągnęła i przerwałam.
I spoko, ja też się czuje staro, a dopiero co skończyłam studia. :(
Świetny, ciekawy, post !
OdpowiedzUsuńJa większości lektur w sumie nie czytałam, zwłaszcza w liceum: nauczycielka uznała, że ja i tak sobie dam radę, więc jak nie chcę to nie muszę, bylebym czaiła o co w książce chodzi. XD "Zbrodnie i karę" próbowałam czytać, ale ponieważ przez lekcje znałam zakończenie to poznałam z 3/4. Niemniej, pamiętam, że koleżanka też ją na lekcji czytała i jak nauczycielka zauważyła to kazała jej czytać, a nie słuchać dyskusji (90% u nas nie czytało, więc miała w zwyczaju streszczać całość - na jedno jej wyszło. :D).
OdpowiedzUsuńZ tymi lekturami to jest tragedia. Jak mialam pol roku przerabiac same smierci nedze i zabijanie to sie w glowie sieczka robila. Powinni jednak nieco wiecej czegos wesolego. A to z wyborem wlasnych byloby super. Mialam tak miec ale nie mialam :( buu
OdpowiedzUsuńTeż bym wyrzuciła Żeromskiego, nie mam pojęcia czemu nas nim męczą. A Ania z zielonego wzgórza to dotąd jedna z moich ulubionych serii. ❤
OdpowiedzUsuńAż sama zaczęłam się zastanawiać, co ja takiego i czytałam, i lubiłam... "Dzieci z Bullerbyn" leżały u mnie na półce i przeczytałam je z własnej, nieprzymuszonej woli. Poza tym pamiętam, że kiedyś, jeszcze w gimnazjum, mieliśmy sobie wybierać dodatkowe lektury z listy. W moim przypadku padło na "Buszującego w zbożu" Salingera i "Alchemika" Coelho. Obie mi się podobały, "Alchemik" szczególnie, za piękny morał. Niesamowite jest to, że pamiętam te tytuły do dzisiaj, czyli takie opcje dodatkowe w szkole naprawdę coś dają. Idea wybierania sobie ostatniej lektury świetna, sama nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam, a przynajmniej nie przypominam sobie.
OdpowiedzUsuńNie mogę się też zgodzić z Werterem. Była to jedna z niewielu lektur, jaką naprawdę przeczytałam, ale może być to kwestia mojego wykrzywionego gustu. Pamiętam jeszcze, jak mieliśmy na forum klasy dyskusję odnośnie postaci i byłam jedną z niewielu, która tłumaczyła postępowanie nieszczęsnego Wertera. Ciekawa jestem, jak oceniłabym tę lekturę z perspektywy czasu. Może już nie tak entuzjastycznie. :D
czytelnya.blogspot.com
A mnie się sierotka Marysia i krasnoludki podobały :) Tyle że ja wcześnie naczytałam się Sienkiewicza i Prusa, i do dziś lubię archaizujące narracje. Ukochana lektura to "Mistrz i Małgorzata", a nie zdzierżyłam "Lorda Jima". No i w "Nad Niemnem" przy czytaniu opuszczałam opisy, więc nie wiem, czy można ją zaliczyć jako przeczytaną czy nie ;)
OdpowiedzUsuńLektura dowolna to strzał w 10!
OdpowiedzUsuńO matko, tak dawno skończyłam szkołę, że chyba zajęłoby mi sporo czasu odpowiedzenie na większość tych pytań, bo zwyczajnie nie pamiętam większości lektur :D
OdpowiedzUsuńSuper odpowiedzi, kilka z Twoich odpowiedzi pokryłoby się z moimi :) "Zbrodnie i karę" przeczytałam 10 lat po zakończeniu LO
OdpowiedzUsuńCo ciekawe - nie miałam "Ani" jako lektury, ale i tak przeczytałam ją kilka razy na przestrzeni lat :P Uwielbiam tę książkę!
OdpowiedzUsuńŚwietny tag! :) Sama właśnie skończyłam ponowne czytanie "Ani z Zielonego Wzgórza" i mam ochotę wreszcie zapoznać się z kolejnymi częściami :D A przede mną jeszcze dwa lata szkoły i co za tym idzie, większość lektur. Jestem ciekawa, jakie przypadną mi do gustu :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
Co do 8 - nieee, tylko nie Sienkiewicza. Sienkiewicz jest cudny! No, chyba, że zostałby tylko mój ulubiony "Potop" :)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Baśniobór" jako już zbyt cyniczna nastolatka jak na takie opowiastki (i potem byłam bardzo zadowolona, gdy na zajęciach na studiach robiłam korektę jednego rozdziału, nie ma to jak wyszukiwać błędy nielubianej książki) ale jako lektura szkolna mógłby się nadać. Na pewno zagiął by nauczycielki uważające, że fantastyka jest głupia i szkodliwa!
OdpowiedzUsuń