2 maja 2022

Mroźny szlak, Marcin Mortka

Będę to pisać za każdym razem, ale uwielbiam twórczość Marcina Mortki. Nic więc dziwnego, że gdy tylko na horyzoncie pojawiła się jego nowa powieść, od razu zaczęłam zacierać ręce i przygotowywać się do czytania. „Mroźny szlak” to początek nowej serii o Straceńcach Madsa Voortena. Być może niektórzy znają tego bohatera z wcześniejszych książek autora. Ja niestety nie i obawiam się, że to mogło wygenerować kilka problemów. Ale od początku.

Mads Voorten był przywódcą obu powstań i żywą legendą. Niestety podczas Drugiej Burzy przepadł, ludzie podejrzewają, że zginął. Sprawa jest jednak znacznie bardziej skomplikowana. Mads musiał ułożyć się z krasnoludami, co doprowadziło do tego, że wszyscy jego ludzie zostali uwięzieni, a on sam zmuszony do wypełnienia złożonych obietnic. Jakby tego było mało, jego śladem podąża jego dawny wróg.

Mads jawi mi się jako połączenie Kociołka z Rolandem – jest wybuchowy jak Roland, ale dba o swoich ludzi jak Kociołek. I podobnie jak tamci dwaj ma łeb na karku i wymyśla najbardziej postrzelone i ryzykowne plany na świecie. W sumie da się go lubić, chociaż irytował mnie nadmiar wzruszeń z jego strony. Naprawdę, to ile razy w książce padał tekst, że Mads próbuje ukryć wzruszenie, było aż niezdrowe.

Z pozostałymi bohaterami trudno się zżyć, ponieważ było ich zdecydowanie za dużo i pojawiali się zbyt rzadko, żeby wzbudzić jakieś większe emocje. OK, uzdrowiciel Kostur i elf Gwaine wywarli na mnie pozytywne wrażenie, tyle że znów widzę tutaj spore podobieństwo do Żychłonia i Eliaha. Za to Mortka po raz kolejny udowodnił, że potrafi pisać postacie kobiece – nie ma ich dużo, ale gdy się pojawiają, zagarniają dla siebie większość uwagi.

Jeśli chodzi o samą fabułę, to nie jest to nic odkrywczego, ale jak zwykle doskonale się czyta. Historia jest płynna, akcja dynamiczna, ale nie przytłacza, a poszczególne elementy układanki są odsłaniane w swoim czasie. Lubię militarne fantasy, więc pod tym względem powieść spełniła moje oczekiwania.

No dobra, to na czym właściwie polegają te problemy, o których wspominałam? Ano na tym, że czuć, że autor wcześniej pisał już o tym bohaterze i tak naprawdę kontynuuje historię z poprzednich części o przygodach Madsa Voortena. W związku z tym wrzuca czytelnika w środek akcji i świata, który ten powinien już znać… a nie zna. Myślę, że z tego powodu sporo rzeczy jest nieczytelnych, a inne wzbudzają konsternację. Niby można czytać tę powieść jako początek historii, bo pojawiają się skrótowe wyjaśnienia gdzieś na obrzeżu zdarzeń, jednak podejrzewam, że osoba, która zna „Martwe Jezioro” i „Drugą Burzę”, dużo lepiej odnajdzie się w tej powieści. Mnie brakowało kilku rzeczy, w tym lepiej zarysowanej historii Madsa. Tak naprawdę nie wiem, skąd on sam pochodzi, gdzie nauczył się tylu języków i tak walczyć, jak wyglądały jego relacje z Hoydnem itd.

Mam też wrażenie, że świat jest za duży na potrzeby tej książki. Początek nawiązujący do zapisu kronikarskiego był świetnym rozwiązaniem i doskonale wprowadził całe tło polityczne i kulturowe, jednak wszystkich nacji i Przekleństw było tyle, że w tracie czytania i tak nie pamiętałam, kto jest kim. Z drugiej strony bardzo podoba mi się idea kultu Smoczycy i to, jak Mortka opisał smoki. Lubię jego otwarty umysł i umiejętność przeobrażenia czegoś popularnego i znanego w coś świeżego. Lharsin jest doskonałym tego przykładem, podobnie jak pewien smok z drugiej części książki.

Nie zrozumcie mnie źle, książka mi się podobała i z pewnością będę chciała przeczytać kontynuację, a gdybym nie wiedziała, że „Mroźny szlak” nawiązuje do cyklu, który powstał ponad dziesięć lat temu, pewnie oceniłabym całość znacznie wyżej, bo uznałabym, że taka jest wizja autora i może w kolejnych częściach przybliży oba powstania i wizytę nad Martwym Jeziorem. Skoro jednak dowiedziałam się, że te historie już istnieją, to raczej nie spodziewam się, aby autor zamierzał jakoś znacząco rozwinąć te wydarzenia. No i przez to odczuwam pewien niedosyt, mam wrażenie, że prześlizgnęłam się po powierzchni, zamiast dostać się do sedna powieści.

Mimo to polecam tę książkę fanom militarnego fantasy i powieści awanturniczych. Mads jest charyzmatycznym bohaterem, a jego podkomendni to ludzie oddani i skłonni do podejmowania dużego ryzyka, więc działają z nie lada rozmachem. Z pewnością „Mroźny szlak” nie jest moją ulubioną książką Mortki, ale to nadal fantasy na solidnym poziomie.


Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu SQN ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz