Pamiętacie, jak w podsumowaniu recenzji Mechanicznego pisałam, że to dobra książka, która ma szansę stać się początkiem bardzo dobrej trylogii? Powstanie to drugi tom Wojen Alchemicznych i muszę przyznać, że autorowi udało się poprawić praktycznie wszystkie błędy, które popełnił w pierwszej części. Ian Tregillis ulepszył swój warsztat pisarski (chociaż niektórym nadal może wydawać się zbyt ciężki i przesadzony), zadbał o zrównoważenie akcji i dopilnował, żeby wszystko było na swoim miejscu. Książkę przeczytałam z dużą przyjemnością i cieszę się, że dałam tej serii kolejną szansę.
Nie będę przybliżać fabuły, żeby niczego nie zdradzić osobom, które jeszcze nie czytały pierwszego tomu. Napiszę jedynie, że akcja jest podzielona pomiędzy trzech bohaterów i każdy z nich ma bardzo dużo do zaoferowania. Dzięki temu nie marudziłam, gdy widziałam, że kończy się rozdział i najprawdopodobniej przejdę do historii kolejnej postaci (a zdarza mi się to wyjątkowo często). Tregillis utrzymywał równe, dynamiczne tempo u wszystkich bohaterów, więc każdy fragment przynosił nową wiedzę i przykuwał uwagę. Widać też, że autor zadbał o dobrą konstrukcję książki, ponieważ rozdziały urywały się w dobrych momentach. Nie były za długie ani za krótkie, kończyły się jakimś przełomem (ale nie w połowie akcji) i zostawiały nadzieję na kolejny wątek. Czegoś takiego zdecydowanie brakowało w pierwszej części.
Bardzo podobał mi się też subtelny ukłon w stronę czytelników, którzy zapoznali się z pierwszym tomem na tyle dawno, że mogli zapomnieć o niektórych wydarzeniach z Mechanicznego. Tregillis zachował odpowiedni balans - wspominał pojedyncze wątki z poprzedniej części, ale nie poświęcał im całych stron czy rozdziałów. Na samym początku krótko przypomniał głównych bohaterów, a później w trakcie rozwoju fabuły sporadycznie wtrącał informacje o jakichś wydarzeniach z przeszłości. Robił to bardzo naturalnie i nienachalnie, bez zbędnego rozwodzenia się i rozrzewnienia.
A co mogę powiedzieć o bohaterach? Autorowi świetnie wyszli Francuzi. Uwielbiam Longchampa. Jest genialny i ma cudowne teksty, chociaż jeśli ktoś nie lubi wulgaryzmów, to może się czuć zniesmaczony. Idea żołnierza, który dzierga na drutach już w pierwszej części wydała mi się zabawna, ale w Powstaniu Longchamp dostał dużo większą rolę i bardzo się z tego cieszę. Z kolei Berenice jest tak niejednoznaczna, że trudno się zdecydować, czy ją lubić, czy życzyć jej śmierci (w czym czytelnik bynajmniej nie jest odosobniony).
Muszę też zaznaczyć, że w tej części autor zwrócił dużo mniej uwagi na aspekty człowieczeństwa i wolnej woli. A gdy już o tym pisał, to zdecydował się na zupełnie inną perspektywę, co było ciekawym posunięciem. Kwestia podejmowania własnych decyzji oraz ponoszenie konsekwencji wyborów, narzucanie samemu sobie obowiązków - wszystko to zostało przemycone dużo subtelniej niż w pierwszej części.
Generalnie piszę i piszę i wychodzi na to, że książka nie ma absolutnie żadnych wad. No i w sumie faktycznie pod względem fabuły, bohaterów czy pomysłu nie mam się do czego przyczepić. Wiedziałam, czego się spodziewać, więc nie byłam szczególnie zaskoczona, chociaż sam sposób realizacji i rozwój pisarski Tregillisa zrobiły na mnie duże wrażenie.
Niestety po raz pierwszy w przypadku wydawnictwa SQN mam ogromne zarzuty wobec redakcji i korekty. Błąd na błędzie. W pewnym momencie sprawdzałam nawet, kto przygotowywał książkę i byłam zdziwiona, gdy okazało się, że ten sam zespół opracował pierwszy tom. Widocznie wydawnictwo spieszyło się z wydaniem książki albo panie redaktor i korektor miały nawał obowiązków, więc mam nadzieję, że to była jednorazowa wpadka. Poniżej kilka przykładów, żebyście pocierpieli razem ze mną ;)
„Ruszył mgalopem.”*„Nie miała wątpliwości, że to, co świdrowało jej uszy, również niejedno potrafiło całkiem sporo.”„Dołączył żołnierzy do przykucniętych za blankami wschodniego bastionu.”„Francuzka szpiegmistrzyni przypomniała sobie…”
To tylko niewielki odsetek błędów, które przewinęły się na kartach Powstania. Szkoda, bo do tej pory SQN był wręcz wzorowym przykładem na to, że da się wydawać książki pozbawione błędów. Wiadomo, że zawsze się jakieś przytrafią, ale wcześniej znajdowałam może pięć błędów na całą książkę, a teraz niejednokrotnie widziałam tyle w jednym rozdziale.
Mimo to uważam, że Powstanie to doskonała kontynuacja Wojen Alchemicznych i Tregillis bardzo wysoko podniósł sobie poprzeczkę. Mam nadzieję, że sprosta zadaniu, ponieważ chętnie poznam zakończenie tej historii.
Polecam tę książkę wszystkim, którzy czytali pierwszy tom, szczególnie jeśli mieli jakieś wątpliwości (tych, którym się podobało, nie trzeba przecież zachęcać ;) ). A tym, którzy po tej recenzji chcieliby poznać trylogię Tregillisa, radzę zacisnąć zęby przy ewentualnych niedociągnięciach pierwszego tomu, ponieważ drugi jest zdecydowanie lepszy i warty poznania.
---
* Wszystkie cytaty pochodzą z książki Powstanie autorstwa Iana Tregillisa.
Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu SQN.
---
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Czytam Fantastykę.
Pierwszy tom bardzo mi się podobał. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić, to trochę nużące i długie opisy. Bardzo mnie cieszy, że drugi tom okazał się jeszcze lepszy :D Jakiś czas temu ją kupiłam i teraz czeka w kolejce na przeczytanie :)
OdpowiedzUsuńP.S.Te błędy faktycznie nieciekawe :/
Pozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Ja miałam sporo zastrzeżeń do pierwszego, ale miałam nadzieję, że to tylko trochę rozwleczony początek i na szczęście się nie pomyliłam. Historia bardzo ładnie się rozwinęła, a autor poprawił nużący styl.
UsuńNo błędy zdecydowanie nieładne :/
Pozdrawiam :)
Ja jestem właśnie w trakcie czytania i te błędy potrafią skutecznie zirytować. :/
OdpowiedzUsuńPrawda? Czasami aż się rzucają na człowieka i wybijają z czytelniczego rytmu. Mam nadzieję, że to jednorazowa wpadka, bo Mechaniczny był bardzo dobrze przygotowany.
UsuńPierwszy tom średnio przypadł mi do gustu, dlatego podziękuje za kontynuacje. ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo kontynuacja jest dużo lepsza od pierwszej części. Ale wiadomo, jest tyle dobrych książek, że nie ma sensu poświęcać czasu na coś, do czego nie jest się przekonanym :)
Usuń