Dopiero przy okazji promocji trzeciego tomu usłyszałam o debiutanckiej trylogii Siri Pettersen i od razu uznałam, że może być ciekawie. Pierwszy tom serii - Dziecko Odyna - stał się więc pozycją, którą musiałam jak najszybciej nadrobić. I tak oto zapoznałam się z historią Hirki Bezogoniastej.
Jak można się domyślić, Hirka nie ma ogona, co wyróżnia ją wśród pobratymców. Nie jest też najgrzeczniejszą dziewczynką na świecie, przez co wiecznie wpada w tarapaty. Na szczęście dzięki swojemu wrodzonemu uporowi oraz determinacji zawsze udawało jej się wybrnąć z trudnych sytuacji. Nierzadko dzięki pomocy Rimego. Tym razem jednak sprawa wygląda naprawdę poważnie - Hirka musi stanąć przed Radą i pokazać, że czerpie z Evny, czyli wszechobecnego na świecie źródła magii. Jest pewien problem... Dziewczyna nie potrafi czerpać.
Dojrzewanie Hirki przebiega w nieszczególnie sprzyjających okolicznościach. Świat staje na krawędzi i wszystko wskazuje na to, że znany porządek runie w przepaść i bezpowrotnie przepadnie. Ludzie coraz częściej wspominają o ślepych, a Rada ma problemy z Kruczym Dworem. Czyżby szykowała się wojna?
Biorąc pod uwagę, że Dziecko Odyna to debiut literacki, uważam, że autorce można wiele wybaczyć, chociaż w gruncie rzeczy do wybaczania jest niewiele. Czasami czuć toporny styl i niefortunnie wykorzystane zabiegi literackie, jednak w porównaniu z grafomanią niektórych pisarzy (i to niekoniecznie debiutantów), poziom i tak jest dość wysoki.
Sama historia również prezentuje się bardzo dobrze. Hirka jest na tyle wiarygodną postacią, że czytelnik wierzy, że te wszystkie przygody mogły przytrafić się właśnie jej. Nie ma w tym fałszu ani zbędnej przesady (nawet jeśli motyw nie jest zupełnie obcy), a poszczególne sukcesy i porażki mają swoje uzasadnienie.
Niestety zdecydowanie gorzej wygląda fabuła z perspektywy Rimego. Myślę, że problem leży u podstaw tej postaci oraz podejmowanych przez nią decyzji. W pewnym momencie trzeba uznać, że Rime jest niespójny i nieprawdopodobny pod względem psychologicznym lub że autorka nie miała pomysłu na sensowne rozwiązanie fabularne, więc zostawiła czytelnikowi dużą gulę absurdu do przełknięcia. Jako że jest to jeden z najważniejszych dylematów, determinujący dalszy przebieg fabuły, to uważam to za poważny błąd.
A skoro mowa o słabych postaciach, to Gryzipiór zwróciła moją uwagę na fatalne żeńskie postaci drugoplanowe. Poza Hirką wszystkie kobiety były ukazane w negatywnym świetle. Albo były nieczułymi zołzami, albo chciały zrobić karierę przez łóżko, albo były słabe i pozbawione jakiejkolwiek ikry. Ciężko stwierdzić, czy Pettersen chciała w ten sposób wyróżnić Hirkę, czy nawet pisarki nie potrafią pozbyć się uprzedzeń i stereotypów podczas tworzenia żeńskich postaci. Jedno jest pewne - to przykre.
Nie licząc samej Hirki, największe słowa uznania należą się za kreację świata. Niby autorka nie wymyśliła niczego nowego i odkrywczego, ale wszystko składało się w bardzo ładną całość. Czytelnik stopniowo poznawał szczegóły dotyczące Ym (krainy, w której rozgrywała się akcja), dzięki czemu nie czuł się przytłoczony nadmiarem informacji i nie wyprzedzał Hirki w rozwiązywaniu problemów.
Bardzo podobał mi się folklorystyczny wydźwięk tej książki. Pettersen przemyciła wiele intrygujących wątków w postaci legend i "babskiego gadania". Dzięki temu czytelnik nie ma pewności, co jest prawdą, a co wyewoluowało przez lata podkoloryzowania opowieści. Szczególnie zaciekawił mnie wątek ze ślepymi i kamiennymi kręgami (chociaż jedna scena była bardzo dziwna i nieszczególnie przypadła mi do gustu).
Autorka całkiem sprawnie wykorzystała wierzenia ludów skandynawskich. Według mnie kluczowe jest to, że zachowała umiar, dzięki czemu motywy i miejsca wydawały się znajome, ale nie oklepane (chociaż idea kruków jako świętych ptaków jest tak nordycka, że bardziej się nie da). Czuć było inspirację, ale Pettersen potrafiła dodać coś od siebie. Może dlatego najbardziej spodobał mi się Kruczy Dwór. Nie dość, że stanowił kolebkę nordyckiej kultury, to jeszcze został dobrze opisany i wyjaśniał wiele tajemnic.
Bardzo podobał mi się folklorystyczny wydźwięk tej książki. Pettersen przemyciła wiele intrygujących wątków w postaci legend i "babskiego gadania". Dzięki temu czytelnik nie ma pewności, co jest prawdą, a co wyewoluowało przez lata podkoloryzowania opowieści. Szczególnie zaciekawił mnie wątek ze ślepymi i kamiennymi kręgami (chociaż jedna scena była bardzo dziwna i nieszczególnie przypadła mi do gustu).
Autorka całkiem sprawnie wykorzystała wierzenia ludów skandynawskich. Według mnie kluczowe jest to, że zachowała umiar, dzięki czemu motywy i miejsca wydawały się znajome, ale nie oklepane (chociaż idea kruków jako świętych ptaków jest tak nordycka, że bardziej się nie da). Czuć było inspirację, ale Pettersen potrafiła dodać coś od siebie. Może dlatego najbardziej spodobał mi się Kruczy Dwór. Nie dość, że stanowił kolebkę nordyckiej kultury, to jeszcze został dobrze opisany i wyjaśniał wiele tajemnic.
Uważam, że Dziecko Odyna to bardzo dobra, wciągająca powieść z sympatyczną i niewkurzającą główną bohaterką (co nie zdarza się często). Świat jest spójny i dobrze przedstawiony, a historia biegnie w odpowiednim tempie, chociaż czasem zalicza drobne wpadki (i jedną bardzo dużą). Pierwszy tom Kruczych Pierścieni polecam miłośnikom fantastycznej literatury młodzieżowej, którzy lubią, gdy bohaterka ma ważniejsze problemy niż wybór sukienki na bal.
---
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Czytam Fantastykę.
Jestem w trakcie czytania tej książki i trochę utknęłam. Średnio wciąga, dlatego cieszę się, że nie kupiłam od razu całej trylogii. Nie przekreślam jej jeszcze, poczekam do końca i wtedy zdecyduję czy czytać kolejną część:)
OdpowiedzUsuńNo to ja dałam się wciągnąć, więc nie miałam problemu z "utykaniem" :) Niestety czytałam, że druga część jest słabsza, więc nie wiem, czy sięgnę po kontynuację. Dziecko Odyna w sumie całkiem ciekawie się kończy :)
UsuńCzytałam wszystkie trzy części i bardzo mi się podobało. Jedynka jest z nich najmniej zaskakująca, potem robi się znacznie ciekawiej. Lubię też sposób, w jaki autorka wykorzystała mity nordyckie - subtelnie wplotła nawiązania w świat przedstawiony, bez sięgania po bogów i bohaterów.
OdpowiedzUsuńJa też lubię sposób, w jaki Pettersen wplotła wątki z mitologii nordyckiej. Wszystko wyszło bardzo naturalnie i nienachalnie, co się chwali :)
UsuńKsiążka już na mnie czeka. Czytałam wiele dobrego o tej serii i jak widzę z powyższego nie powinnam się zawieść. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba :)
UsuńJestem już po całej trylogii, pierwszy tom to było bardzo przyjemne zaskoczenie, drugi spodobał mi się ciut mniej ze względu na zupełnie inną kreację świata, natomiast trzeci jest naprawdę fajny :)
OdpowiedzUsuńKusisz, oj, kusisz :D Bo wciąż nie jestem pewna, czy chcę dalej czytać. W sumie podoba mi się obecne zakończenie.
UsuńMyślę, że możesz czytać ze względu na tom trzeci, który naprawdę nieźle wszystko kończy, ale nie chcę Ci zdradzać zbyt dużo, bo może się jednak skusisz :) Drugi jest ciekawy o tyle, że wprowadza interesujące dwie postaci, które wywracają co nieco pewne kwestie znane z tomu pierwszego :)
Usuńraczej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście jest wiele innych książek :)
UsuńWidziałam ją u mnie w bibliotece i sama okładka już mnie zaciekawiła. Po przeczytaniu Twojej recenzji już jej nie zostawię na samotnej na półce :-)
OdpowiedzUsuńA mnie z kolei okładki w ogóle nie przekonują. Ten oderżnięty ogon... No mniejsza. W każdym razie cieszę się, że zachęciłam Cię do przeczytania :)
UsuńOkładka autorka sama projektowała, taka ciekawostka ;)
UsuńTzn. okładki :)
UsuńCzytałam tę książkę zaraz po premierze i uważam, że to naprawdę dobra powieść, a tym bardziej debiut.
OdpowiedzUsuńJakoś po Twojej recenzji nabrałam ochoty na kolejne tomy :)
A to ciekawe... Bo ja sama nie wiem, czy chcę czytać kolejne tomy :D Dziecko Odyna ma dobre, otwarte zakończenie, więc szkoda by mi było, gdyby kontynuacja mnie zawiodła.
Usuń