31 maja 2017

Królestwo Kanciarzy, Leigh Bardugo

Wiedźmowa głowologia, recenzje książek fantastycznych, fantastyka, wydawnictwo MAG

Pamiętacie Kaza i jego ekipę? Znów są w Ketterdamie i mają problemy, z których tak łatwo się nie wywiną. Nie dość, że zostali bez grosza przy duszy, to jeszcze ściga ich całe miasto. Na szczęście Brudnoręki ma plan, jak zemścić się na zdrajcach i odwrócić los. Pozostaje pytanie czy uda mu się go zrealizować, gdy dookoła wszystko się wali.

Królestwo Kanciarzy to dynamiczna, przemyślana i zaskakująca kontynuacja Szóstki wron. Leigh Bardugo stanęła na wysokości zadania, tworząc doskonałą  historię, która wciąga i angażuje czytelnika od pierwszych stron, nie dając czasu na odpoczynek po wydarzeniach z pierwszego tomu. Od razu rzuca bohaterów w wir wydarzeń i trudności, plącze fabułę i przygotowuje zwroty akcji w nieprawdopodobnych momentach.

Czyli wszystko jest na miejscu, tak? No właśnie nie do końca. Z jednej strony w Królestwie Kanciarzy dzieje się dużo więcej, akcja rozgrywa się równocześnie na kilku płaszczyznach i rozciąga na obszar całego miasta, a mimo wszystko to właśnie w Szóstce wron miałam wrażenie większej dynamiki. Tutaj brakowało mi trochę równowagi i zachowania odpowiednich proporcji pomiędzy wydarzeniami z perspektywy różnych postaci. Jesper i Wylan wielokrotnie byli spychani na margines akcji, więc łapałam się na tym, że przerzucam ich rozdziały, żeby zerknąć, co się dzieje z pozostałymi Szumowinami. Z drugiej strony sama fabuła jest ciekawsza, a przekręty dużo bardziej zaskakujące, więc czego by nie mówić, Królestwo Kanciarzy potrafi się obronić. Ba, broni się i to z wielką klasą. Wielowątkowe potraktowanie intrygi i dopięcie wszystkiego na ostatni guzik zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie.

Ale jest coś, czego autorce nie wybaczę. Co ona zrobiła z Jesperem?! I w mniejszym stopniu z Niną i Wylanem? Dlaczego?! Nie zgadzam się, protestuję i nie przyjmuję do wiadomości. Nie będę spojlerować, ale wkurza mnie ten trend i nie rozumiem, dlaczego nie mogło zostać jak w pierwszym tomie. Irytuje mnie też to, że Bardugo postanowiła zrobić z Niny postać rozluźniającą atmosferę, przez co grisza straciła sporo ze swojego przekornego charakteru. W Szóstce wron też była zabawna, ale w bardziej wysublimowany sposób.

Za to Kaz, Inej i Matthias to klejnoty koronne całej książki. Mimo że autorka skupiła się na rozwinięciu historii Jespera i Wylana, to właśnie ta trójka pochłonęła całą moją uwagę. Przemiana jaka zaszła w Matthiasie jest prawdopodobna i dobrze przedstawiona. Fjerdanin zmaga się z nowym światopoglądem, stara się przystosować do zasad panujących w jego obecnym życiu i dojrzewa psychicznie, emocjonalnie i duchowo. Z kolei Kaz i Inej (jak ja lubię postaci tragiczne) próbują pokonać demony z przeszłości i uporać się z dręczącymi ich traumami (z lepszym lub gorszym efektem).

Ale tak ogólnie to wciąż te same, znane z pierwszej części postaci, prezentujące to samo podejście do życia. Poza drobnymi wyjątkami... 

„– Jak myślicie, na co wydałem tę kasę?
– Na broń? – spytał Jesper.
– Statki? – zasugerowała Inej.
– Bomby? – podsunął Wylan.
– Łapówki dla polityków? – strzeliła Nina.
Wszyscy spojrzeli na Matthiasa.
– To jest ta chwila – szepnęła Nina – w której mówisz nam, jacy jesteśmy okropni.
Matthias wzruszył ramionami.
– Kiedy to wszystko są bardzo rozsądne pomysły… – odparł.
– Cukier – powiedział Kaz.”*

Bardugo wprowadziła nową postać, która dość skutecznie wyciągnęła na powierzchnię wiek głównych bohaterów. W recenzji Szóstki wron trochę marudziłam, że według mnie powinni być starsi. Tutaj też przeważnie miałam takie wrażenie, ale czasami naprawdę widziałam dzieciaki skrzywdzone przez los i walczące o przetrwanie na ulicach nieprzyjaznego miasta. Cieszę się, że autorce udało się osiągnąć ten efekt, nawet jeśli dopiero w drugim tomie.

I właśnie naszła mnie taka refleksja, że tak jak nie lubię łączenia postaci w pary, bo na ogół od tego momentu wszystko zaczyna się psuć i robi się rozmemłane, tak autorka wykorzystała tkwiący w tym zagadnieniu potencjał i zaprezentowała zupełnie różne podejścia do uczuć między dwojgiem ludzi. I chyba doczekałam się pary, którą naprawdę lubię i darzę sympatią. Fascynujące!

Jestem też zaskoczona faktem, że bardzo spodobało mi się zakończenie. Jest zupełnie nie w moim stylu, a jednak ma w sobie coś tak ujmującego, że z marszu je kupuję i nie mam żadnych zastrzeżeń.

Naprawdę polecam Królestwo Kanciarzy; to doskonale przemyślana powieść, godna swojej poprzedniczki i zasługująca na miano bestselleru. Ma kilka mankamentów, których nie było w Szóstce wron, ale w niektórych miejscach zdecydowanie ją przewyższa, więc można uznać, że całość się równoważy. Cieszę się też, że Bardugo zmieściła historię Szumowin w dwóch tomach i mimo dość ckliwego, ale naprawdę ładnego zakończenia, całość okazała się bardzo przyjemną przygodą. Przeczytajcie, bo warto :)


* Cytat pochodzi z książki Królestwo Kanciarzy autorstwa Leigh Bardugo.


Za książkę do recenzji dziękuję księgarni internetowej Tania Książka :)


---
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Czytam Fantastykę.

12 komentarzy:

  1. Bardzo lubię całą tę serię, ale właśnie to "Królestwo kanciarzy"podobiło moje serce <3 Podoba mi się to, że autorka postanowiła zakończyć historię tak, jak to zrobiła, pozostawiając sobie otwarte pole na inne opowieści utrzymane w tym świecie (mam nadzieję, że takie powstaną).
    Read With Passion

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym chyba wolała, żeby nie dodawała nowych historii, bo takie odgrzewane kotlety rzadko kiedy osiągają poziom pierwowzoru, ale samo zakończenie wyjątkowo mi się podobało :)

      Usuń
  2. Seria zbiera bardzo dobre recenzje. Mam w najbliższych planach Szóstkę wron.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, całość utrzymuje się na wysokim, równym poziomie i jest bardzo dobrze przemyślana :)

      Usuń
  3. Ja w tej dylogii najbardziej cenie protagonistów - szczególnie Matthiasa i tu cię zaskoczę - Jespera. Mi się podobało, jak autorka rozwinęła jego postać, ukazując jego wady i walkę ze sobą. Niestety wątki romantyczne to całkiem inna bajka. Były one przedstawione dość zgrabnie, ale według mnie autorka przesadziła z ilością par. Naprawdę całą szóstkę musiała połączyć w pary miłosne? Nie zdominowały akcji, ale jak tylko pojawiało się coś na horyzoncie, to miałam ochotę przewracać oczami ;P Lubię te książki, ale mnie jakoś wyjątkowo nie porwały.
    Pozdrawiam :D
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jespera jako Jespera lubię, ale no właśnie - skoro już sobie spojlerujemy - trzeba było znajdować mu parę? W pierwszej części ta jego relacja była świetna, a w drugiej miałam takie "nie, nie i jeszcze raz nie". Za to Kaz i Inej wyjątkowo do mnie przemówili. Było w tym ich "związku", o ile można to tak nazwać, coś bardzo ujmującego i niewinnego przy całej otoczce stworzonej wokół Kaza oraz w połączeniu z traumami, które przeżyli. W tym momencie to chyba naprawdę jedna z moich ulubionych par literackich.

      Usuń
    2. Dla mnie również ta para Jaspera to troszeczkę na siłę i tu musiałabym mocno zaspoilerować więc się wstrzymam. ;)
      Co do pozostałych par - jak dla mnie są one na miejscu. W końcu to młodzi (nawet bardzo młodzi) ludzie, więc jest to wpisane niejako w "tło" wieku. ;)

      Usuń
    3. Te dwie pary były przede wszystkim zupełnie różne i dzięki temu Bardugo uniknęła popularnej w literaturze młodzieżowej (a przynajmniej w wątkach miłosnych) bylejakości.

      Usuń
  4. Powiem ci, że chce tą książkę przeczytać ale kiedy ja się za nią zabiorę to ja nie mam zielonego pojęcia <3 zostaje na dłużej.
    http://gosiaandbook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętaj, żeby zacząć od pierwszej części, czyli Szóstki Wron :)

      Cieszę się, że zostaniesz na dłużej :)

      Usuń
  5. A ja wygrałam kiedyś w konkursie "Szóstkę wron" i już z 6 razy próbowałam zacząć, ale cały czas coś mnie od niej odrzuca. Być może nadszedł już moment, by się z nią zapoznać? Okładki są śliczne to trzeba przyznać. Pozdrawiam, Klara z krysiaklaraiksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale odrzuca Cię pod względem "fabularnym", więc nie możesz się sama przekonać, żeby ją przeczytać czy wiecznie coś się odrzuca w sensie przekładania czytania na później, bo znajdujesz książkę, którą bardziej chcesz przeczytać?

      Myślę, że nie ma co się zmuszać i jeśli poczujesz, że to ten moment, to wtedy masz większe szanse, że Ci się spodoba. Nic na siłę :)

      Usuń