Z pewną dozą nieufności sięgnęłam po Pierwszy róg – debiutancką powieść niemieckiego pisarza Richarda Schwartza. I nawet nie chodziło o to, że to pierwsza książka autora, raczej o samą konwencję. Nie byłam przekonana, czy powrót do typowego high fantasy z dawnych lat ma szansę na sukces. Z drugiej strony ustanowienie cynicznego, podstarzałego rycerza Havalda głównym bohaterem powieści wymykało się utartym schematom i dawało nadzieję na coś wyjątkowego, dlatego ostatecznie zdecydowałam się na lekturę.
W gospodzie „na końcu świata” zebrało się dość nietypowe grono gości – wspominany rycerz, pół elfka z magicznym przeszkoleniem, banda najemników, którym bliżej do pospolitych zbirów, górnicy, kupcy, baron z dwiema córkami, a także tajemniczy jegomość siedzący w kącie niczym Aragorn w karczmie Pod Rozbrykanym Kucykiem. Pewnie każdy odszedłby w swoją stronę, gdyby nie fakt, że potężna zamieć uwięziła ich w tym nadzwyczaj dobrze zaopatrzonym przybytku. Z godziny na godzinę atmosfera staje się ciężka i niebezpieczna, mróz przenika do kości, a ludziom zaczyna odbijać. Gdy dochodzi do morderstwa, które najprawdopodobniej popełnił wilkołak (ale przecież to tylko legendy!), sprawa robi się naprawdę poważna. W dodatku to nie jedyna tajemnica, którą skrywa gospoda zbudowana jeszcze w czasach świetności wielkiego Askiru.
Książka zaczyna się od fatalnych opisów w infantylnym stylu, jednak im dalej, tym lepiej. Styl się wygładza, do tego powieść nabiera takiego tempa, że praktycznie na każdej stronie bohaterowie mierzą się z jakimś problemem lub powiększają swoją wiedzę, dzięki czemu całość czyta się błyskawicznie, a kolejne fragmenty układanki naturalnie wzbogacają wiedzę czytelnika. To zaskakujące chociażby ze względu na fakt, że prawie cała fabuła rozgrywa się w jednym miejscu. Tym bardziej może dziwić, że Pierwszy róg ma w sobie wyraźne znamiona Dungeons and Dragons (od powstawania drużyny, poprzez kolejne zadania od NPC-a karczmarza, aż do epickiego finału). Zresztą cała książka obfituje w nawiązania do klasycznego high fantasy. Różne rasy, miecze połączone z właścicielami magią krwi, starożytne królestwa i bóstwa oraz magia w najdziwniejszych odsłonach – wygląda to tak, jakby Schwartz zebrał stare powieści fantasy i czerpał z nich pełnymi garściami. Czasami wychodziło lepiej, a czasami gorzej, jak w przypadku pół elfki paradującej w kolczudze z mithrilu.
Co ciekawe, klimat dawnego high fantasy utrzymywał się przez całą książkę, a jednocześnie bohaterowie wielokrotnie powtarzali, że coś jest legendą lub od dawna nie istnieje. W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że w ten sposób autor dał czytelnikom znać, że wszystko się zmienia i że można odświeżyć „klasykę” i napisać ją w zupełnie nowym stylu. Nie wiem, czy faktycznie miał taki zamiar, ale do mnie to przemówiło i chcę wierzyć, że był to świadomy zabieg, a nie zbieg okoliczności (a jeśli tak, to gratuluję wyczucia).
Na słowa uznania zasługują również bohaterowie, którzy są niezwykle wyraziści, a przy tym urzekająco tradycyjni (coś czuję, że w tej kwestii będę się powtarzać). Havald, Zokora i Janos to postaci, które przykuwają uwagę i sprawiają, że czytelnik pragnie je lepiej poznać i odkryć ich sekrety. Tak naprawdę to właśnie Havald przekonał mnie do książki swoim cynizmem i zdroworozsądkowym, chociaż okrutnie szczerym podejściem do życia. Żałuję, że wraz z rozwojem książki zaczął odrzucać ten styl na rzecz pięknej, idealnej, oszałamiającej, zdolnej, mądrej(godzinę później) i niezwykle marysuistycznej Leandry. Nie wiem, czy to nie jest największy mankament książki. Jest tak wszechstronna i utalentowana, a przy tym perfekcyjna i zupełnie nieznająca życia, że aż się nóż w kieszeni otwierał, a jej słodko-groźny, infantylny charakter sprawiał, że sceny z nią bywały okropnie irytujące.
Kolejnym problemem jest absurdalny romans rozwijający się pomiędzy głównymi bohaterami. No po co? Na co to komu? Był co najwyżej niezręczny, żeby nie powiedzieć, że niesmaczny (i na kilometr zajeżdżał ckliwością). Inna sprawa, że cała książka jest przesycona brutalnością, pożądaniem i pragnieniem zaspokajania najbardziej prymitywnych zachcianek, więc niestety nie nadaje się dla młodszego odbiorcy. Osobiście doceniam brak wygładzania takich kwestii jak zbóje i chęć zabawienia się z kelnerką, jednak chwilami miałam wrażenie, że powieść krąży wokół seksu, a nie głównego wątku.
Na słowa uznania zasługują również bohaterowie, którzy są niezwykle wyraziści, a przy tym urzekająco tradycyjni (coś czuję, że w tej kwestii będę się powtarzać). Havald, Zokora i Janos to postaci, które przykuwają uwagę i sprawiają, że czytelnik pragnie je lepiej poznać i odkryć ich sekrety. Tak naprawdę to właśnie Havald przekonał mnie do książki swoim cynizmem i zdroworozsądkowym, chociaż okrutnie szczerym podejściem do życia. Żałuję, że wraz z rozwojem książki zaczął odrzucać ten styl na rzecz pięknej, idealnej, oszałamiającej, zdolnej, mądrej
Kolejnym problemem jest absurdalny romans rozwijający się pomiędzy głównymi bohaterami. No po co? Na co to komu? Był co najwyżej niezręczny, żeby nie powiedzieć, że niesmaczny (i na kilometr zajeżdżał ckliwością). Inna sprawa, że cała książka jest przesycona brutalnością, pożądaniem i pragnieniem zaspokajania najbardziej prymitywnych zachcianek, więc niestety nie nadaje się dla młodszego odbiorcy. Osobiście doceniam brak wygładzania takich kwestii jak zbóje i chęć zabawienia się z kelnerką, jednak chwilami miałam wrażenie, że powieść krąży wokół seksu, a nie głównego wątku.
Całość podsumuję w ten sposób: jestem w szoku, że tak bardzo mi się podobało. Podejrzewałam, że to będzie co najwyżej dobra powieść ze sporą liczbą niedociągnięć, a dostałam naprawdę bardzo ciekawą historię z nutą kryminału w stylu Agathy Christie i nowoczesnym ujęciem klasycznego high fantasy. Początkowo kiepski styl szybko został zastąpiony przez wciągającą akcję, a bohaterowie i rozbudowany świat dopełnili dzieła. Z niecierpliwością czekam na kolejne tomy Tajemnicy Askiru, a Wam radzę zapoznać się z Pierwszym rogiem, bo to bardzo przyjemna powieść.
Zamierzam ją kupić zaraz po premierze i przeczytać jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńCzyli najpóźniej za 4-5 dni recenzja? :D To się naprawdę czyta błyskawicznie, a premiera już jutro ;)
UsuńTeż dzisiaj publikowałam recenzję ☺ I również byłam zdziwiona, że Książka aż tak mnie wciągnęła.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten dynamiczny, a jednocześnie nieprzytłaczający styl pisania Schwartza, dzięki któremu tak szybko czyta się Pierwszy róg ;)
UsuńTeż podchodziłam sceptycznie, a potem mnie totalnie wciągnęło :) CHociaż elfka faktycznie irytuje na maksa...
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że te pierwsze rozdziały wcale nie były najlepszą reklamą dla książki :D No już te opisy z pierwszych dwóch czy trzech rozdziałów, to było takie "Ahahaha. NIE". Gdyby nie Havald, to pewnie bym odpuściła, ale cieszę się, że tego nie zrobiłam.
UsuńNo to już ustaliłyśmy. Boska Lea jest słaba :D
Ale widzisz, mnie paradoksalnie zachęcił fragment pierwszego rozdziału :D Bo gdybym go nie przeczytała, to bym się nie zdecydowała na książkę:)
UsuńGdzie nie wejdę to "Pierwszy róg", a ja takie ładne postanowienie, że będę sobie z książką czekać, aż wydadzą serię w Polsce. Jednak Wy nic tylko kusicie. ;) :D
OdpowiedzUsuńZ tego, co czytałam na fanpage'u wydawnictwa, to książki tłumaczą się jedna za drugą (albo wręcz są już przetłumaczone), bo ponoć kolejne części mają wychodzić w odstępie kilku miesięcy. Więc, ekhm, kuszę, kuszę! :D
UsuńNie ma zmiłuj się :) Ciacho pisał, że z wydawnictwa dostał informację, że kolejne tomy będą się ukazywały co 3-4 miesiące.
UsuńJak co 3-4 miesiące, to w dwa lata się uwiną i będę mogła spokojnie przystąpić do czytania. ;) :D
Usuń3-4 miesiące to idealny czas, żeby nie zapomnieć, co się działo we wcześniejszych częściach, a jednocześnie odpocząć od bohaterów :D
UsuńTo niesamowite co ten autor zrobił. 500 stron książki osadzonej w jednym miejscu i to jest dobre! Myslałam, że będzie nudno... ale to było rewelacyjne! Dziś będzie recenzja ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
biblioteka-feniksa.blogspot.com
Początkowo byłam zniechęcona stylem, bo wejście Lei było bardzo kiepsko napisane, ale jak już fabuła nabrała tempa, to styl się wygładził i poszło z górki. I nadal jestem w szoku, że książka osadzona w jednym miejscu może być tak dynamiczna :D
UsuńJak to mawiam Ja: dobra fantastyka zawsze w cenie, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńJa niby też tak powtarzam, ale może jednak wypadałoby czasem poczytać coś innego niż fantastyka... Mimo to nie żałuję, że przeczytałam Pierwszy róg, bo to naprawdę dobra pozycja.
UsuńKusisz, kurczę, i nawet ten średni początek już tak nie zniechęca, gdy potem takie dobroci się mają dziać ;)
OdpowiedzUsuńPoczątek jest bardzo specyficzny i prawdę powiedziawszy w równie dużej mierze zachęca postacią Havalda, co zniechęca stylem (i Leą). Myślę, że warto dać szansę, bo później jest dużo lepiej ;)
Usuń"Pierwszy róg" to faktycznie przykład niezłego fantasy w nowej odsłonie. Akcja dość szybko nabiera tempa, całość czyta się naprawdę dobrze i pozostaje nam tylko czekać na kontynuację! :) Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się ten klimat klasycznego fantasy sprzed kilkudziesięciu lat, a jednocześnie wiele wątków było świeżych i nowych. Nie dość, że szybko nabiera tempa, to jeszcze rozgrywa się właściwie w jednym miejscu. Nie sądziłam, że coś takiego się uda.
UsuńDziękuję ;)