Jednym słowem to nasze ostatnie odkrycie. Gdy za pierwszym razem usiedliśmy do gry, to skończyliśmy po trzech godzinach. Co tak wciąga w imprezówce wydanej przez wydawnictwo Rebel?
Jednym słowem to gra skojarzeń. Jeden z graczy losuje kartę i bez patrzenia na nią podaje numer od 1 do 5. Pozostali gracze zapisują na swoich tabliczkach skojarzenie do wybranego w ten sposób hasła. Oczywiście musi to być wyłącznie jedno słowo. Proste, prawda? Jest w tym jednak, a jakże, pewien haczyk. Jeśli podpowiedzi się powtórzą - wypadają z gry jako zbyt oczywiste. Oznacza to, że nie tylko nie można podawać narzucających się podpowiedzi, ale trzeba też myśleć o tym, co mogą zaproponować pozostali gracze. Oprócz tego wypadają też sugestie, które mają podobne brzmienie do hasła oryginalnego (np. balet i baletnica) lub są jego odpowiednikiem w innym języku.
Niektóre hasła mają wiele znaczeń, dzięki czemu pole do popisu przy podpowiedziach robi się dużo większe, a zgadnięcie hasła... trudniejsze. W przypadku takiej syreny, która może być zarówno rudowłosą Arielką, samochodem, jak i syreną okrętową, sytuacja nabiera rozpędu. Podpowiedzi w stylu: Andersen, okrętowa, ogon, mogą narobić zamieszania, zamiast pomóc. Bywają też hasła teoretycznie trudne, np. zaduszki, które można załatwić jedną podpowiedzią... o ile nikt inny też na nią nie wpadnie. Macie pomysł jaką?
Podoba mi się, jak gra obnaża sposób myślenia i szukania skojarzeń. Okazuje się, że to, co jest oczywiste dla jednej osoby, jest wielkim zaskoczeniem dla innej. Osoby z wiedzą techniczną często ujmują hasło w inne ramy niż humaniści. Czasami kończy się tak, że hasło pozostaje poza zasięgiem zgadującego, ponieważ wszyscy poszli w tak dalekie skojarzenia, że brakuje czegoś, co je zespoli. Zdarza się też tak, że niektóre hasła początkowo wydają się łatwe, ale gdy należy podać wyłącznie jedno słowo, staje się bardzo trudne, bo np. jest zbyt ogólne, a wszystkie podpowiedzi wiążą się z jakimś jego aspektem. No i zaczyna się kombinowanie...
No co tu dużo mówić: gra jest fantastyczna! Prosta, zabawna, zmuszająca do myślenia, ma zerowy próg wejścia i nie ma ograniczeń wiekowych (o ile oczywiście ktoś potrafi czytać i pisać). U nas rodzice sami proponowali, żebyśmy zagrali w Jednym słowem, więc to nie jest tak, że tylko ja się wkręciłam. Zapewniam, że zgadywanie haseł jest wyjątkowo satysfakcjonujące, tak samo jak wymyślanie najsprytniejszych podpowiedzi. Śmialiśmy się nawet z reakcji podczas czytania słów z tabliczek: najpierw zmarszczone brwi, powtarzanie pod nosem podpowiedzi... i nagle olśnienie! Błysk zrozumienia w oczach i podanie hasła.
Teoretycznie to gra kooperacyjna i kończy się po trzynastu hasłach, kiedy to gracze sprawdzają, ile haseł udało im się wspólnie odgadnąć. W praktyce jednak po prostu zgadujemy hasła tak długo, jak długo mamy na to ochotę i siłę. A tych starcza na ogół na kilka godzin. Gorąco polecam zarówno jako grę imprezową, jak również rodzinną.
Grałam i polecam
OdpowiedzUsuńFajnie, że ci się podoba :)
Usuń