25 lipca 2016

Druga odsłona Głębi Sergieja Łukjanienki

Fałszywe lustra Sergieja Łukjanienki to kontynuacja świetnego Labiryntu odbić, o którym pisałam w poprzednim poście. Po dwóch latach znów spotykamy Leonida i Vikę, ale poznajemy też zupełnie nowych bohaterów, którzy wnoszą powiew świeżości do świata Głębi. Mimo to miałam problem, żeby wgryźć się w drugą część, ponieważ początkowo tempo jest dużo wolniejsze niż to, do którego przywykłam w Labiryncie. Jest to o tyle irytujące, że znam świat i postaci, a mimo to czułam się jak drugoklasista, któremu przedstawiają regulamin szkoły. Niewątpliwie jest to związane z nowinkami zaserwowanymi przez autora, jednak uważam, że nie trzeba było przeznaczać na nie aż tyle czasu. Do najważniejszych zmian należy fakt, że ludzie przestali "tonąć", a więc nurkowie stali się zbędni. Do tego jest jeszcze Leonid, który wpadł w deep psychozę. Nie może sobie poradzić w realnym świecie, więc robi cokolwiek, byle tylko móc przebywać w Głębi (pracuje w wirtualnym świecie jako tragarz... I sam doskonale rozumie idiotyzm tej sytuacji). W związku z tym znaczna część książki jest poświęcona jego fatalnemu stanowi psychicznemu oraz próbach ukrycia choroby przed Viką.

19 lipca 2016

Zanurkuj w Głębi: Labirynt odbić

Zanurkuj w Głębi: Labirynt odbić
Na samym wstępie zaznaczę, że książka ma tak obrzydliwą okładkę, że nie jestem w stanie na nią patrzeć, dlatego nie będę jej tu pokazywać. Co gorsza nijak się ma do treści, wobec czego absolutnie nie mam pojęcia, kto wpadł na taki "genialny" pomysł. 

Labirynt odbić to książka Sergieja Łukjanienki, najlepiej znanego z cyklu o Patrolu. Powieść przedstawia świat, w którym ludzie wchodzą do Głębi, programu przenoszącego do wirtualności, symulującego realny świat. Spędzają w nim czas bawiąc się, spotykając ze znajomymi z całego świata, a nawet pracując. Program jest płatny, tak samo jak wszystkie oferowane usługi, a jednak coraz więcej osób chce dołączyć do elitarnego grona wirtualnej społeczności. 

15 lipca 2016

Ilion - wojna trojańska na Marsie z Szekspirem w tle

Ilion - wojna trojańska na Marsie z Szekspirem w tle
Jako miłośniczka mitologii greckiej nie mogłam przejść obojętnie obok Ilionu Dana Simmonsa. Wizja nowej wersji wojny trojańskiej, do tego rozgrywanej na Marsie, jest intrygująca sama w sobie, a nazwisko autora zobowiązywało, więc bez zastanowienia kupiłam książkę i w końcu po nią sięgnęłam. Przyznaję bez bicia, że męczyłam ją chyba trzy czy cztery miesiące, ale udało się! Skończyłam i mogę podzielić się moimi wrażeniami.

W Ilionie nic nie jest oczywiste ani takie, jak mogłoby się wydawać. Mieszkańcy Ziemi zatracili całą swoją wiedzę i umiejętności zdobyte przez tysiące lat istnienia. Nie potrafią czytać, nie znają żadnych pojazdów poza rikszami ciągniętymi przez wojniksy, nie posiadają absolutnie żadnej wiedzy technicznej. Po prostu nic. Banda idiotów, której usługują serwitory. Żyją równo 100 lat, odliczane dwudziestkami. Jeśli przez przypadek coś im się stanie, trafiają do konserwatorni, czyli miejsca, w którym ich DNA jest rekombinowane i odbudowywane. Trafiają tam też również co dwadzieścia lat, dzięki czemu się nie starzeją. Nie robią nic poza zabawą, upijaniem się, flirtowaniem i faksowaniem (czyli teleportacją) do innych ośrodków miejskich.

Z kolei na Marsie trwa wojna trojańska. Można spotkać Achillesa, Hektora czy piękną Helenę, a także bogów - Zeusa, Atenę, Aresa i całą resztę. Wśród nich poruszają się scholiaści, którzy analizują, czy przebieg wojny jest zgodny z tym, który Homer "zapisał"* w Iliadzie.

No i są jeszcze morawce, biomechaniczne stworzenia, żyjące na księżycach Jowisza. Zostają wysłane na Marsa w celu zweryfikowania dziwnych zjawisk, które nie powinny mieć miejsca. Tylko nie do końca wiadomo, jaki charakter ma mieć ta misja - pokojowy czy wręcz przeciwnie.

11 lipca 2016

Tutaj każdy może zdradzić każdego, czyli co myślę o Czerwonej królowej

Tutaj każdy może zdradzić każdego, czyli co myślę o Czerwonej królowej
Szukałam czegoś nowego do przeczytania i w końcu zdecydowałam się na książkę, o której ostatnimi czasy stało się bardzo głośno i która na pewnym znanym portalu została okrzyknięta książką roku w kategorii fantastyki. A do tego ma bardzo ładną okładkę, co może nie determinuje wyboru, ale z pewnością go ułatwia. Czego by nie mówić, przyjemnie czyta się książki, o które ktoś zadbał. Oczywiście mam na myśli Czerwoną królową - debiutancką powieść Victorii Aveyard.

Autorka przedstawia historię Mare Molly Barrow, która nagle, z dnia na dzień, ze zwykłej, biednej dziewczyny bez perspektyw (tudzież z perspektywą przymusowego wcielenia do wojska), zmienia się w jedną z najważniejszych osób w państwie i zamieszkuje w królewskim pałacu. Niektórzy mogą stwierdzić, że ma niesamowite szczęście i los się do niej uśmiechnął. Inni, nieco bardziej wnikliwi, zastanowią się, czy złota klatka jest lepsza od brudnej gałęzi...