10 lipca 2022

Więcej niż zło, Ewelina Stefańska

„Więcej niż zło” autorstwa Eweliny Stefańskiej to debiut literacki przedstawiający historię starca, żołnierza, dzikusa i tancerki. Bohaterowie się nie znają, ale splotem wypadków ich drogi się przecinają. Powinni współpracować, ale nie potrafią sobie zaufać, co może doprowadzić do tragedii…

Jeśli ktoś uważa, że to najgorszy opis fabuły, to ma rację. Ale problem polega na tym, że w tej książce nie ma wiele więcej. Mam wrażenie, że jedyne, na czym opiera się historia, to przedstawianie bohaterów, ich relacji i fakt, że zatajają przed sobą prawdę. Co gorsza, zatajają ją też przed czytelnikiem, który zupełnie nie ma pojęcia, o co chodzi i po co to wszystko. Niektóre fragmenty są tak tajemnicze, że nic z nich nie wynika i w żaden sposób nie rozbudowują postaci, o fabule nie wspominając. Przez to powieść jest nieangażująca.

Sama historia ma punkt zaczepienia choćby w postaci morderstwa wiedźmy, ale wątek okazał się w dużej mierze bez znaczenia, bohaterowie dość szybko zapomnieli o jego istnieniu i skupili się na własnych podchodach lub rozpamiętywaniu przeszłości, niezrozumiałej dla czytelnika.

I nie zrozumcie mnie źle, lubię, jak autor wierzy w inteligencję czytelnika i nie podaje mu wszystkiego na tacy. Ale jeśli sny, w dodatku ze zmienną narracją, są abstrakcyjne, to czytelnik nie wyciągnie z nich niczego sensownego. Zupełnie nie rozumiem też relacji Słowika i Raviego. Jeśli ktoś czytał i chce o niej podyskutować, to zapraszam. Tylko oznaczajcie spoilery!

Żałuję też, że coś poszło nie tak w wątku dzikusa. Obiektywnie to najciekawszy bohater i powinien mieć najwięcej do pokazania ze względu na pochodzenie i całą kulturę plemienną (Ścieżki, czarna trawa, specyficzne poczucie honoru – to wszystko dawało nadzieję na doskonałą kreację świata). Niestety jego fragmenty są źle skonstruowane, chaotyczne i miałkie, dlatego zupełnie nie czerpałam z nich przyjemności.

Problem polega też na tym, że autorka chciała dać czytelnikom do zrozumienia, że ta mała przepychanka głównych bohaterów rozgrywa się na tle wielkiej polityki… No ale nie. To wygląda na wrzucone na siłę, a finał, w którym jedna z postaci dochodzi do konkretnych wniosków, jest nieprzekonujący.

Szkoda, że tyle rzeczy się nie udało, bo Ewelina Stefańska ma dobry styl i tylko na tej podstawie nigdy bym nie powiedziała, że to debiut literacki. Autorka tworzy ładne zdania i ciekawe porównania, do tego jest kreatywna, więc liczę, że jej twórczość rozwinie się w dobrą stronę. Poza tym bawi mnie mrugnięcie okiem do czytelników. Nazwy w świecie odnoszą się do tekstu, który wykorzystuje się do pokazania rozłożenia treści np. na stronie internetowej i zwizualizowania kroju pisma. Tak, mowa o Lorem ipsum. Dopóki to było samo „Sit” czy „Awet”, nie skojarzyłam faktów, ale gdy pojawiło się „Ipsum” i „Lorem”, to szczerzyłam się jak głupia. Brawo!

Bardzo chciałam polubić tę książkę, ale niestety zupełnie się z nią rozminęłam. Uważam, że jest niedopracowana, chaotyczna, brakuje jej spójnej fabuły, a bohaterowie nie wzbudzają większych emocji (chyba że frustrację). Autorka obiecywała czytelnikowi brutalną walkę o władzę i konieczność zaufania ludziom, których się nie zna, jednak ostatecznie nic z tego nie wybrzmiało. Z żalem stwierdzam, że książka jest nieciekawa i męcząca.


Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz