8 czerwca 2022

Decimus Fate i Talizman Marzeń, Peter A. Flannery

Macie tak czasem, że książka tak was pochłonie, że nawet nie wiecie, kiedy się kończy? Ja tak miałam z powieścią „Decimus Fate i Talizman Marzeń” autorstwa Petera A. Flannery’ego. I najciekawsze jest to, że zasadniczo to powieść w dużej mierze bez fabuły, a i tak jest nieodkładalna.

Wielki mag, który całkowicie zrezygnował z mocy, musi poradzić sobie z wrogami, którzy czyhają na jego życie, i przekonać ważnego człowieka, że nie chce dla niego pracować. W międzyczasie poznaje łowcę demonów, który nie jest już łowcą demonów. Ich losy splatają się ze sobą, więc mimo wzajemnej niechęci i nieufności muszą współpracować, aby przetrwać.

I to właściwie tyle. Naprawdę. To, co w normalnej historii stanowiłoby jakiś wątek poboczny, z którym bohater musi sobie poradzić przy okazji głównych wydarzeń, tutaj urosło do rangi głównej fabuły. Trochę mało i trochę o niczym, a jednak całość była niezwykle wciągająca i do pochłonięcia na raz.

Przez jakiś czas szukałam powodu tego stanu rzeczy i doszłam do wniosku, że to dlatego, że ta powieść stoi bohaterami i chemią między nimi. Niby Flannery nie wymyślił niczego oryginalnego i postacie opierają się na ogranych motywach, a jednak wypadają bardzo dobrze i wiarygodnie. Rozumiem przesłanki każdego bohatera, wiem, dlaczego znajduje się w danym miejscu i podejmuje takie, a nie inne decyzje, a to sprawia, że wierzę też we wszystko inne, co podsyła mi autor. No i niewątpliwie relacja Decimusa i Opiekuna rozwija się w bardzo ciekawy i, co równie istotne, naturalny sposób.

Mimo tak krótkiej historii znalazło się w niej właściwie wszystko. Świat przedstawiony jest wiarygodny i wypunktowany w kilku miejscach na tyle klarownie, że nie potrzeba było całego tomu, żeby wprowadzić czytelnika w historię, politykę czy magię.

Na plus też należy zaliczyć sposób wydania – twarda oprawa, mapka w ramach wklejki, ilustracje na dwóch stronach i grubsze niż standardowo kartki sprawiają, że całość jest bardzo miła dla oka.

Nie będzie zaskoczeniem, jeśli powiem, że „Decimus Fate i Talizman Marzeń” przypadł mi do gustu. Właściwie dopóki nie przeczytałam tej powieści, nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo potrzebowałam takiego krótkiego, ale dobrego fantasy. I tak jak po zakończeniu książki nie do końca wiedziałam, co o niej myśleć, bo podobała mi się, ale czułam się skonsternowana tym brakiem porządnej fabuły, tak im więcej czasu mija od przeczytania, tym milej wspominam tę historię.

Myślę, że powieść spodoba się osobom, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z fantasy i nie chcą od razu wpadać w wir wielotomowych epickich high fantasy, a także tym czytelnikom, którzy chcą od takich książek odpocząć.


Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz