23 sierpnia 2016

Skąd tu tyle szkła? Zabójcza Mary Sue w akcji

Wiedźmowa głowologia
Szklany tron autorstwa Sarah J. Maas był bardzo mocno reklamowany na całym świecie. Jako że nie pominięto Polski, środowisko wydawnicze aż huczało od peanów na jego cześć. Mam wrażenie, że ludzie przebywający w kręgach fantastyki nie mogli nie słyszeć o tym tytule lub przynajmniej nie kojarzyć okładki. W pewnym momencie wszędzie było pełno informacji na ten temat, a pochlebne recenzje mnożyły się jak grzyby po deszczu. Zaciekawiona i zaintrygowana dobrymi opiniami oraz bardzo wysoką oceną na Lubimy Czytać, postanowiłam w końcu przekonać się, na czym polega fenomen debiutanckiej powieści Maas. No i cóż... Po raz kolejny: nie mam pojęcia.

Książka jest co najwyżej przeciętna. Kiepsko napisana, chaotyczna, z fatalnie zarysowanymi postaciami i jedynie całkiem niezłym pomysłem fabularnym, mimo że nieszczególnie odkrywczym. Warsztat Maas pozostawia sporo do życzenia, a jej priorytety są dla mnie absolutnie niezrozumiałe. Od czasu Zmierzchu nie czytałam tylu opisów ubrań... Dawno też żadna bohaterka nie denerwowała mnie aż tak bardzo jak Calaena.

21 sierpnia 2016

Książkoholizm, czyli co sprawia, że kupuję książki

Terry Pratchett
Przepraszam za to zniknięcie, ale po prostu nie działał mi Blogger... Cały czas miałam informację o działaniach w toku, a jak próbowałam napisać posta, to wyskakiwał mi error. Nic nie dawały żadne relogi, restarty przeglądarki ani komputera. Nie mogłam nawet wysłać przygotowanych wcześniej postów.

W sumie podsumowanie lipca jest już bez sensu, więc nie będę go dodawać. Zamiast tego chciałabym napisać skąd czerpię inspiracje do wyboru i zakupu książek (a niestety kupuję ich zdecydowanie więcej, niż jestem w stanie przeczytać...).

1. Autorzy

Mam kilku autorów, których książki kupuję, gdy tylko pojawią się na rynku wydawniczym. Ostatnio do takich pisarzy mogę zaliczyć Brandona Sandersona, a do moich wcześniejszych miłości (którym pozostałam wierna) należą Orson Scott Card i Terry Pratchett. O ile z Cardem trzeba uważać, bo skacze z jakością książek od absolutnych wyżyn, po skończone chłamy i niestety można się przejechać i niemiło zaskoczyć, o tyle u Pratchetta nie ma aż takich pomyłek. Gdyby spojrzeć na moją biblioteczkę, to pomijając dwie książki ze Świata Dysku, które zaginęły po pożyczeniu, to brakowałoby mi chyba tylko Johnny'ego i zmarłych oraz Johnny'ego i bomby.