Nie ukrywam, że lubię twórczość Brandona Sandersona i kupuję wszystkie jego książki, chociaż nie wszystkie jeszcze przeczytałam. Zaczęło się zupełnym przypadkiem, ponad osiem lat temu, gdy w jakiejś promocji kupiłam Siewcę Wojny (obecnie Rozjemca), a potem zaczęłam kupować kolejne pozycje. Sanderson jawi mi się jako autor „od systemów magicznych”, więc byłam nieco zdziwiona, kiedy okazało się, że tym razem jego powieść, Do gwiazd, jest bliższa science fiction niż fantasy. Nie powiem, żebym była zawiedziona, bo uwielbiam ten gatunek, obiektywnie daje mi większą satysfakcję niż fantasy, ale zastanawiałam się, czy powieść bez genialnego systemu magicznego również mi się spodoba, zwłaszcza biorąc pod uwagę wszystkie inne mankamenty twórczości Sandersona. Trzeba było się przekonać, prawda?