„Głodna Puszcza” autorstwa Marcina Mortki to kontynuacja „Nie ma tego Złego”. Akcja rozgrywa się kilka tygodni po wydarzeniach z pierwszego tomu, kiedy to Kociołek myśli, że w końcu może osiąść spokojnie w swojej karczmie i cieszyć się obecnością żony, dzieci i przyjaciół… a nawet teściowej. Wszystko byłoby prostsze, gdyby wciąż nie myślał o Złym i gdyby koronowane głowy zapomniały o nim i jego drużynie. Ale nic z tego…
Seria o Kociołku i jego drużynie to doskonały przykład książek, w których bohaterowie, fabuła, świat przedstawiony i humor mogą iść w parze i żaden z elementów nie zagłusza innego. Postacie są ciekawe, całkowicie się od siebie różnią, a jednocześnie wydają się doskonale znane dzięki temu, że autor wykorzystał pewne utarte typy bohaterów.
Zresztą autor bardzo sprawnie operuje archetypami czy
znanymi motywami i przekształca je w najmniej spodziewanych momentach. Dzięki
temu fabuła nie zmierza utartymi ścieżkami, a postacie zaskakują, np. Kociołek,
który jest liderem drużyny i kucharzem w jednym, stanowi doskonałe przełamanie
schematu przywódcy.
I co tu dużo mówić, uwielbiam poczucie humoru Mortki.
Naprawdę rzadko śmieję się podczas czytania książek, a tu wielokrotnie mi się
to zdarzało. Żarty są inteligentne, często nierzucone wprost. Czasami są to po
prostu sytuacje, które można ocenić jako zabawne, zwłaszcza że pojawiają się w
odpowiednich momentach i nie przesłaniają fabuły, tylko ją uzupełniają i uwypuklają
niektóre wydarzenia, czy to na zasadzie wzmocnienia, kontrastu czy karykatury.
Do tego ogromny plus za to, że autor potrafił napisać „męską”
książkę bez przekleństw i wulgarnych scen erotycznych. Tak naprawdę jedyne, co
się pojawia, to kilka podtekstów, ale napisanych w bardzo subtelny i
nieoczywisty sposób. Da się? Da się. Tak samo jak da się stworzyć silne i charakterne
postacie kobiece, które wcale nie muszą grać pierwszych skrzypiec, by zagarnąć
dla siebie całą przestrzeń, gdy już pojawią się na kartach powieści.
Jedynym minimalnym minusem tej książki jest dla mnie Urgo, z
którego wyszedł fanatyk religijny, a ja mam problem z takimi osobami – zarówno prawdziwymi,
jak i fikcyjnymi. Ale tak naprawdę nawet jego wątek odpowiednio wybrzmiał w
książce, więc pod względem fabularnym nie mogę się przyczepić.
Powiedziałabym, że „Głodna Puszcza”, tak samo jak „Nie ma
tego Złego”, to przykład książki, której potrzebowałam, chociaż sama o tym nie
wiedziałam. Inteligentna, dowcipna, dynamiczna, z doskonałym pomysłem, ma
duży potencjał na liczne kontynuacje. Bardzo mocno polecam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz