1 sierpnia 2022

Cesarstwo piasku, Tasha Suri

„Cesarstwo piasku” autorstwa Tashy Suri to historia Mehr, nieślubnej córki cesarskiego urzędnika. Dziewczyna ma w sobie krew Amrithi, ludu wyklętego w cesarstwie, więc jej bezpieczeństwo wisi na włosku. Sprawy dodatkowo się komplikują, gdy okazuje się, że w jej żyłach krąży magia starych bogów, która nie ogranicza się jedynie do tego, że Mehr widzi dewa…

Początek książki bardzo mi się podobał. Był intrygujący, wprowadzał w świat, a bohaterka jawiła się jako ciekawa, nieco buntownicza, ale opanowana postać, mająca świadomość swoich własnych niedoskonałości. Sam motyw aranżowanego małżeństwa również wypadł przekonująco (chociaż rozwój tej relacji już nieszczególnie), jednak później nastał bardzo długi i nużący przestój w akcji. Rozumiem celowość tego zabiegu, ale niestety wynudziłam się i nieszczególnie miałam ochotę sięgać po książkę, żeby dowiedzieć się, co będzie dalej. Tym bardziej że w pewnym momencie Mehr zaczęła postępować na tyle irracjonalnie, że wywołała we mnie irytację. No ale okej, finał trochę to wszystko wynagrodził.

Jak wspominałam, relacja między głównymi bohaterami jest dość specyficzna. Niby rozumiem, że w nieprzychylnych warunkach uczucia mogą się szybciej rozwijać, poza tym naprawdę nie chciałabym, aby ten nudny środek był jeszcze dłuższy, żebym wreszcie poczuła, że minęło dość czasu na utworzenie więzi. Po prostu… Coś mi nie pasuje w samym Amunie. I nie przekonuje mnie wizja autorki, że wśród ludzi zachowuje się inaczej niż prywatnie. Jakiś czynnik nie zagrał w kreacji głównego bohatera i tyle.

Ale jest jedna rzecz, która zachwyca. Magia. Najzwyczajniej w świecie zauroczyła mnie koncepcja magii opartej na tańcu. Autorka pięknie opisała to, jak taniec pochłaniał główną bohaterkę, jak mu się oddawała i czuła go całą sobą. Sama nie umiem tańczyć, drzewa w trakcie wichury mają w sobie więcej wdzięku niż ja kiedykolwiek mogłabym mieć, ale myślę, że to doskonały opis wrażeń ludzi, którzy naprawdę czują taniec.

Oczywiście pod warstwą historii miłosnej w hinduskiej otoczce pojawia się też istotny przekaz o dyskryminacji, braku poszanowania dla cudzej kultury, bezwzględnych podbojach wymuszających odrzucenie własnej tradycji czy marginalizacji konkretnych grup społecznych. Cieszę się, że te elementy są wyraźnie zarysowane, a jednocześnie nie mają moralizatorskiego tonu. Dzięki temu umożliwiają czytelnikowi samodzielne wyciągnięcie wniosków.

Jeśli więc komuś nie przeszkadza leniwie płynąca fabuła, a lubi pustynne klimaty, to polecam, chociaż mnie osobiście zabrakło efektu „wow”.


Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów ;)

1 komentarz:

  1. Mam na oku tą książkę, ale szczerze mówiąc to nie wiem jeszcze czy po nią sięgnę. Jakoś trochę się jej obawiam.

    OdpowiedzUsuń