Dwa czy trzy tygodnie temu nawet nie miałam pojęcia, że istnieje Pył Ziemi. Autor Rafał Cichowski również był mi zupełnie obcy i nigdy wcześniej nie słyszałam tego nazwiska. A jednak gdy tylko przeczytałam pochlebne recenzje u osób, z których zdaniem i gustem się liczę, od razu uznałam, że warto nawiązać znajomość z pisarzem i jego książką. Z jakim efektem?
Zaczęło się od miłości do okładki. Może na zdjęciu wygląda dość niepozornie, ale ma tak złożoną fakturę, że zauroczona jeździłam po niej palcami przez dobrych kilka minut. Od liter w tytule, poprzez Ziemię i te słoje drzewa... Mówię Wam, majstersztyk.
A jak z wnętrzem? No cóż, historia zaczyna się dość chaotycznie, ale intrygująco. Dwoje ludzi - Rez i Lilo - dociera na Ziemię, którą ponad siedemset lat wcześniej opuścili ich przodkowie. Ich zadanie jest praktycznie niewykonalne: muszą odnaleźć Bibliotekę Snów, w której zapisane są wszystkie wspomnienia ludzkości. Nie mają pewności, czy Biblioteka w ogóle istnieje, jednak od powodzenia misji zależy życie wszystkich mieszkańców Yggdrasila - pokoleniowego statku kosmicznego, który wyruszył w podróż międzygalaktyczną z siedemdziesięcioma milionami osób na pokładzie, aby uniknąć zagłady na zniszczonej i zdegradowanej Ziemi.
Rez i Lilo nie spodziewają się, że ludzie przetrwali i żyją w różnych społecznościach rządzących się własnymi prawami. Jest to dla nich równie dziwne, co dla czytelnika, który stopniowo oswaja się z faktem, że w tej książce nic nie jest takie, jak się początkowo wydawało. I to jest chyba najmocniejszy punkt Pyłu Ziemi. Nieoczywiste zwroty akcji i odsłanianie kolejnych kart wraz z rozwojem fabuły sprawiają, że historia się nie dłuży, a każda scena może być zakończona tak abstrakcyjnie, że nawet nie ma sensu zgadywać, co będzie za chwilę.
Cichowski oszczędnie odsłania kolejne aspekty fabuły i nie spieszy się z wyjaśnianiem niektórych zawiłości, jednak brak chronologii zupełnie mi nie przeszkadzał. Po prostu lubię takie zagrania. Podobało mi się również ładne połączenie różnych społeczności za sprawą niektórych osób. Dzięki temu Pył Ziemi staje się spójną całością dopiero po zakończeniu, a czytelnik musi przemyśleć kilka spraw po zamknięciu książki.
Co nie zmienia faktu, że sama historia nieszczególnie angażuje. Jakoś nie umiałam kibicować głównym bohaterom i mam wrażenie, że przyczyna leży bezpośrednio w sposobie ich przedstawienia. Są kiepsko scharakteryzowani, a dodatkowo Lilo jest mocno uprzedmiotowiona na rzecz nudnego Reza-narratora. Poza tym są po prostu mało ludzcy. Praktycznie nieśmiertelni, technologicznie podrasowani, znudzeni swoim kilkusetletnim życiem i sobą nawzajem, tym bardziej, że łączą ze sobą wszystkie myśli - zachowują się i funkcjonują trochę jak roboty. A jak kibicować robotom?
Na szczęście Jack Nothing, władca wiktoriańskiego Londynu, nadrabia za wszystkie postaci. Jest wspaniale wykreowany - budzi zainteresowanie, intryguje, bawi i stanowi doskonałą przeciwwagę dla "kosmitów". Na uwagę zasługuje też Lys, królowa Aurory, która z kolei jest najbardziej spójną i charakterną postacią. Karmi się miłością i uwielbieniem ludu, a przy tym nie obawia się pobrudzić rąk, gdy zajdzie taka potrzeba. Wszystko, co robi, ma swoje uzasadnienie i czemuś służy. Książka byłaby zdecydowanie lepsza, gdyby autor zastosował tę zasadę u Lilo i Reza, ale nie można mieć wszystkiego.
Za to jestem oczarowana sposobem kreacji świata oraz socjologiczno-urbanistycznym ujęciem tematu. Londyn i Aurora są doskonale opisane i przedstawione, a wizja monarchii absolutnej ukrytej za zasłoną stuprocentowej demokracji, w której ludność wybiera nawet kolor zachodu słońca, to świetny i doskonale zrealizowany koncept. Widać, że Cichowski ma wiele pomysłów i potrafi je dobrze opisać.
Generalnie autor bardzo sprawnie operuje słowami i dba o odpowiednią stylistykę. Co prawda w sferze językowej można znaleźć kilka kontrowersyjnych kwestii, jednak nie traktowałabym ich jako wady. Na pierwszy ogień trafia duża (nadmierna?) liczba przekleństw, zupełnie niepasująca do pięknego, chwilami wręcz poetyckiego języka Cichowskiego. Następny w kolejce jest absurdalny dowcip, który nie zawsze bawił tak, jak powinien (chociaż raz nawet parsknęłam śmiechem, a kilka razy się uśmiechnęłam).
Wiem, że niektórym problem sprawiały dialogi w nawiasach - w ten sposób autor zapisywał kwestie omawiane między bohaterami w ich myślach. Osobiście uważam, że to było ciekawe rozwiązanie i nie miałam trudności z rozpoznaniem kryjącej się za tym zapisem idei. Nie jestem też przekonana, czy zapis, np. kursywą, przyniósłby lepszy efekt.
Wyjątkowo nie przeszkadzała mi też pierwszoosobowa narracja w czasie teraźniejszym. Ba, tutaj wydawała mi się bardzo na miejscu. Zasługę należy przypisać Rezowi, który za sprawą współdzielonej jaźni oraz technologicznego podrasowania, staje się niejako obiektem zapisującym działania i przeżycia. Może brzmi dziwnie, ale zapewniam, że ma to sens.
Podsumowując, Pył Ziemi jest ciekawą pozycją i najprawdopodobniej spodoba się osobom lubiącym zabawę konwencją, ceniącym sobie nieoczywiste pomysły i rozwiązania oraz zainteresowanym potencjalną wizją przyszłości. Mnie zachwyciła kreacja świata oraz dbałość o wizualne szczegóły książki (w pewnym momencie nieznacznie zmienia się czcionka, co ma swoje uzasadnienie w treści), za to w dużej mierze zawiodłam się na samej fabule oraz głównych bohaterach. Mimo to polecam Pył Ziemi jako dobrą książkę polskiego pisarza z potencjałem.
Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu SQN.
To druga recenzja jaką czytam, o ile po pierwszej miałam ochotę spróbować, tak po tej zupełnie nie :) Generalnie nie przepadam za SF, ale bohaterowie i fabuła to dla mnie rzecz najważniejsza. Podejrzewam też, że bardzo drażniłyby mnie te przekleństwa. Czasem są bardzo na miejscu , ale nie lubię, kiedy jest ich za dużo, szczególnie jeśli kontrastują z ładnym, poetyckim językiem :)
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, czy chciałam osiągnąć taki efekt, ale z drugiej strony cieszę się, że moja recenzja na coś się przydała :D
UsuńJestem bardzo tolerancyjna w kwestii przekleństw i jak do tej pory przeszkadzały mi tylko w Cieniu wiatru. Mimo to na ogół widzę, kiedy mają uzasadnienie, a kiedy nie. W Pyle Ziemi pasowały u Jacka, może nawet u Lys, ale nijak nie współgrały z postaciami Reza i Lilo (co tylko podkreśla, że byli niespójni).
Jest to pierwsza recenzja tej książki która przeczytałam . Zreszta podobnie jak Ty wcześniej nie słyszałam ani o niej ani o autorze . Uwielbiam literaturę postapokaliptyczna , uwielbiam poznawać nowe stworzone w głowach pisarzy światy, zawsze cos mnie zaskoczy. Choć sama przyznajesz ze fabuła była kiepska chyba jednak sięgnę po te pozycje , chociażby po to by poznać styl tego autora i jego zabawę konwencja ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog , podoba mi sie Twój styl, dodaje do obserwowanych
Pozdrawiam i zapraszam do mnie
Czytankanadobranoc.blogspot.ie
Styl jest naprawdę na wysokim poziomie i widać, że Cichowski ma wiele do powiedzenia w świecie polskiej literatury fantastycznej. Mam tylko nadzieję, że popracuje nad psychologicznymi aspektami głównych bohaterów, bo poboczni wychodzą mu bardzo dobrze.
UsuńDziękuję i cieszę się, że mój blog i recenzje przypadły Ci do gustu :)
O proszę, czytałam odmienną recenzję. Fakt, że w okładce można się zakochać. Może zabawa konwencją nie jest czymś, co bardzo lubię, ale książka i tak mnie interesuje. W swoim czasie spróbuję się sama przekonać ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto wyrobić sobie własne zdanie, bo zdaje się, że jeśli wybije się na tyle innych nowości, to będzie jedną z bardziej kontrowersyjnych książek. Czytałam już recenzje pełne zachwytu, ale poznałam też taką, w której Cichowskiemu zarzuca się seksizm (w sumie całkiem uzasadnione zarzuty).
UsuńCiekawi mnie ta książka, chociaż wiem, że zdania o niej są podzielone. Znając siebie pewnie niebawem z nią się zapoznam ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do siebie zakladkadoksiazek.pl
Uważam, że warto wyrobić sobie o niej własne zdanie, chociażby po to, żeby móc później dyskutować :)
UsuńTroszeczkę jestem zaskoczona. Do tej pory spotykałam się raczej z mocno pozytywnymi opiniami książki. Poczekam jeszcze troszeczkę, mam kilka(naście) pozycji do "nadrobienia", więc z przeczytaniem tej jakoś nie specjalnie mi się spieszy. ;)
OdpowiedzUsuńBo ze mną to jak z pszczołami - nigdy nic nie wiadomo, jak to mawiał Kubuś Puchatek :D
UsuńOj, znam ten ból. Mam taaaką listę do przeczytania, czytam jednocześnie trzy książki, więc co zrobiłam? Zaczęłam czytać kolejną...
Genialna okładka, szkoda że środek już tak bardzo Cię nie urzekł...
OdpowiedzUsuńCo nie znaczy, że nie był dobry :) A okładka jest absolutnie boska. Urzekła mnie swoją pozorną prostotą i bardzo się cieszę, że SQN tak dba o wizualną oprawę książek (zarówno okładki, jak i szatę graficzną wewnątrz). Niby liczy się wnętrze, ale zupełnie inaczej czyta się książkę, która ma ładną i solidną okładkę i nie rozpadnie się po pięciu godzinach czytania.
UsuńOkładka jest cudowna, ale fabuła kompletnie mnie nie przekonuje :(
OdpowiedzUsuńNa szczęście na rynku wydawniczym jest wiele innych książek, którymi można się zainteresować :)
UsuńA ja jestem nią oczarowana bez większych "ale", o czym zresztą już wiesz ;)
OdpowiedzUsuńA czy Ty wiesz, że jesteś jedną z tych osób z początku wpisu? :D
UsuńO rany, bardzo mi miło :D
UsuńAle skoro jesteś trochę rozczarowana, nie oznacza to, że już nie będziesz mi wierzyć? :)
Liczę się z pewnym marginesem błędu (np. zupełnie inaczej odebrałyśmy Chłopców), więc niczego to nie zmienia :)
UsuńNie uważasz, że byłoby trochę przerażające, gdyby nasze upodobania literackie pokrywały się w 100%? :D
Nie słyszałam jeszcze o tym autorze, książka jednak wydaje się być całkiem ciekawa, więc może kiedyś ją przeczytam ;) chociaż nie bardzo podoba mi się to, że bohaterowie nie są dobrze scharakteryzowani, bo to jednak bardzo przeszkadza w czytaniu i wczuwaniu się w opisywane wydarzenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/
Ale problem miałam tylko przy tej głównej dwójce bohaterów. Reszta postaci była dobrze scharakteryzowana :)
Usuń