7 maja 2018

Drugi okręt, Richard Phillips

Wiedźmowa głowologia, recenzje książek, fantastyka, Projekt Rho, Fabryka Słów
Drugi okręt Richarda Phillipsa jest dowodem na to, że niektóre książki same wpadają w ręce. Prawdę powiedziawszy, do niedawna nawet nie miałam pojęcia, że coś takiego w ogóle powstało, ale nie mogłam pozostać obojętna, gdy przy okazji promocji drugiego tomu zobaczyłam notkę polecającą od Orsona Scotta Carda, którego książki czytam w ciemno. No więc jest – pierwszy tom za mną, Remedium wkrótce do niego dołączy.

Kilkadziesiąt lat temu na Ziemi rozbił się statek kosmiczny, który natychmiast został przejęty przez rząd Stanów Zjednoczonych. Poszycie statku nie było w najlepszym stanie, a mimo to właz udało się otworzyć dopiero po wielu latach mniej lub bardziej inwazyjnych prób. A to oznacza, że coś równie nowoczesnego i „nie z tego świata” musiało go uszkodzić. Dlaczego? Naukowcy odpuścili sobie odpowiedź na to pytanie i skupili na Projekcie Rho, podczas gdy troje nastolatków przypadkiem odnalazło drugi okręt. I tu zaczyna się zabawa w kotka i myszkę z rządem oraz ludźmi, którzy nie zawahają się zabić, żeby chronić tajemnice. 

Heather oraz bliźnięta Jennifer i Mark są dziećmi naukowców i podobnie jak większość dzieciaków w Los Alamos od najmłodszych lat mają związek z nauką na najwyższym poziomie. Mimo to nie wyróżniają się niczym szczególnym, przynajmniej do momentu, w którym postanawiają samodzielnie przeszukać odkryty statek kosmiczny. Od tej chwili technologia obcych na stałe wkrada się do ich życia, stopniowo je zmieniając i rozwijając umiejętności bohaterów. I może byłoby to całkiem ciekawe, gdyby nie fakt, że mocno przeplatało się z „normalną” częścią życia nastolatków – wspólne obiadki, nic niewnoszące rozmowy rodzicami, spotykanie się z jakąś cheerleaderką, mecze koszykarskie – która dla odmiany w ogóle nie była pasjonująca.

Pod tym względem dużo lepiej spisuje się druga część książki, w której akcja nabiera tempa i zacieśnia się wokół kilku zagadnień. Robi się niebezpiecznie, niepokojąco, a ryzyko, że niektóre tajemnice ujrzą światło dzienne, radykalnie się zwiększa. W tym wszystkim znajduje się jeszcze miejsce na poruszenie kwestii etyki, religii, polityki i wyboru „mniejszego zła”, a na horyzoncie pojawia się nawet widmo Apokalipsy. Phillips pokazuje, że jedna decyzja może wpłynąć na losy świata, rzeczy pozornie dobre, przynoszą więcej szkód niż korzyści, a odpowiedzenie na pytanie, co jest właściwe, a co nie, wcale nie jest proste. Wszelkie dylematy dotyczące tego, czy korzystać z pozaziemskiej technologii, czy informować o niej cały świat i kiedy to zrobić, budują bardzo dobry wątek książki. Podobnie jak pytanie: komu w ogóle można zaufać?

Podoba mi się też oszczędna surowość fragmentów dotyczących wojskowości i naukowości, poparta prywatnym (a właściwie zawodowym) doświadczeniem autora. Przyznaję, że nie zdziwiłam się jakoś szczególnie, gdy przeczytałam, że zanim Phillips został pełnoetatowym pisarzem, był żołnierzem, a później pracował w laboratoriach w Los Alamos. Jego styl jest prosty, ale nie prymitywny, a wiedzę przekazuje w sposób jasny i klarowny. Co prawda to, że nastolatkowie ciągle coś sobie nawzajem tłumaczyli, chwilami bywało męczące, jednak obawiam się, że bez tego książka byłaby niezrozumiała.

Poniekąd z tego powodu mam problem ze sprecyzowaniem grupy odbiorczej. Z jednej strony głównymi bohaterami są licealiści, co czyni z książki kandydata na młodzieżówkę. Z drugiej jest w niej sporo „wyższej technologii” opisanej w dość dokładny sposób, co kieruje ją bliżej science fiction. Wątki ze szkolnymi rozterkami i domową sielanką przeplatają się z doświadczeniami i zabójstwami w imię nauki i „wyższego dobra”. Wszystko to sprawia, że Drugi okręt nie do końca jest tym, czego się spodziewałam. Czy w związku z tym polecam tę książkę? Nie wiem. Właściwie nie wzbudziła we mnie jakichś większych emocji, a mimo to chętnie sięgnę po kontynuację, żeby dowiedzieć się, co będzie dalej. Czy to wystarczająca rekomendacja?


Za możliwość przeczytania Drugiego okrętu dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.

8 komentarzy:

  1. Science fiction to chyba nic dla mnie, ale rozważę lekturę po Twojej rekomendacji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chciałabyś zacząć przygodę z science fiction, to znajdę Ci lepszą książkę na początek ;)

      Usuń
  2. Fabryka słów wydaje same dobre rzeczy, a skoro sam Card poleca - którego jestem fanem - to czemu nie sięgnąć po te dzieło? Pozdrawiam nocną porą !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to przybij piątkę! Uwielbiam Carda, chociaż ostatnio równie często mnie zachwyca, co zawodzi.

      Usuń
  3. Książka jakoś od razu skojarzyła mi się ze standardową filmową sytuacją. Okręt, przejęcie przez rząd USA, a dzieciaki i tak swoje. Nie powiem jednak, że nie chciałabym przeczytać. Ba, nawet już wrzuciłam do koszyka, ale jednak stwierdziłam, że poczekam na kontynuację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tak filmowo to mniej więcej wygląda :D
      Książka jest specyficzna i myślę, że w pewnym sensie stanowi wstęp do kolejnych części, więc odczekanie aż trzeci tom pojawi się na rynku, nie jest złym pomysłem ;)

      Usuń
  4. Ostatnio jestem bardziej zainteresowana science fiction i chętnie sięgnę po nią, choć obawiam się tego, że główni bohaterowie to licealiści

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie przepadam za bardzo za sci-fi, a widzę, że w takich mniej więcej klimatach ta książka jest utrzymana. Co prawda, staram się przekonywać do tego gatunku, ale wciąż ciężko mi idzie. "Drugi okręt" wydaje się dość ciekawy, ale ma swoje wady, przez które mogę się niepotrzebnie zniechęcić do tego gatunku. Na razie więc chyba sonie odpuszczę, a kiedy już wkręcę się w sci-fi, to być może do niego wrócę.

    Pozdrawiam ♥

    bookmania46.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń