Marzyciel autorstwa Laini Taylor zachwycił mnie okładką i przez długi czas krążyłam wokół tej książki, zastanawiając się, czy przypadkiem nie jest to zmyłka, która poza piękną oprawą nie oferuje niczego szczególnego w swoim wnętrzu. W końcu jednak uległam i muszę powiedzieć jedno: było warto! Tak warto, że w tej chwili mam problem, co napisać, żeby wyrazić mój zachwyt, a jednocześnie niczego Wam nie zaspoilerować. Dlatego też musicie mi wybaczyć, jeśli coś będzie wydawać się niejasne – to dla Waszego dobra, abyście sami mogli odkryć tajemnice Marzyciela, bo zaręczam, że to ogromna przyjemność.
Lazlo Strange jest sierotą i marzycielem. Wychowywany przez surowych mnichów w końcu przez przypadek trafia do biblioteki, w której wreszcie może rozwinąć skrzydła i skupić się na pragnieniu z czasów dzieciństwa, kiedy to przypadkiem usłyszał o mistycznym mieście o niewdzięcznej nazwie Szloch. Chłopak wierzy (czuje!), że zniknięcie prawdziwej nazwy miasta oraz wszelkich kluczowych informacji na jego temat ma związek z magią. Szuka rozwiązania tajemnicy w księgach, zbiorach baśni, a nawet w starych rachunkach, przy okazji coraz bardziej oddalając się od rzeczywistości.
To, co od razu rzuca się w oczy, to niebanalne podejście do tematu. Zacznijmy od specyficznego głównego bohatera – to nie jest przebojowy typ, do którego wzdychają kobiety (tak po prawdzie to Lazlo chyba nawet do końca nie wie, co mógłby z tymi kobietami robić), nie jest szczególnie przystojny ani szczególnie wysportowany, ba, nawet książki potrafią go zaatakować. Za to niewątpliwie jest największym marzycielem na świecie, a jego marzenie związane z tajemnicami Szlochu jest tak wielkie, że nie sposób opisać go w kilku słowach. Przy tym wszystkim Lazlo wzbudza sympatię, co wcale nie jest takie oczywiste w przypadku głównych bohaterów.
„– Oto ten drań, który złamał mi nos.
Podał Sarai księgę. Była tak ciężka, że mało brakowało, a upuściłaby ją na śnieg.
– Książka? – zapytała.
– Pierwszy dzień mojego terminu – powiedział żałośnie. – Krew lała się obficie. Nie będę cię jednak obrzydzał i nie wskażę, gdzie na grzbiecie została plama.
– Zbiór baśni złamał ci nos – powtórzyła, nie mogąc się nie uśmiechnąć na myśl, jak błędne okazało się jej pierwsze wrażenie. – Myślałam, że to efekt jakiejś bójki.
– Raczej zasadzki. Stanąłem na palcach, chciałem ją złapać i – dotknął nosa – dopadła mnie.”*
Autorka stworzyła wspaniały świat zachwycający na wielu płaszczyznach. Sny i marzenia przeplatają się z rzeczywistością, a ta chwilami bywa nawet bardziej zaskakująca niż to, co powstało w głowach bohaterów. Fakt, że te płaszczyzny płynnie się przenikają, powoduje, że czytelnik otwiera się na cuda, coraz bardziej podporządkowując się możliwościom, które stwarza przed nim magiczny świat.
Kreatywność Taylor oraz jej podejście do niektórych spraw całkowicie mnie kupiły. Sarai ze swoimi mocami sama w sobie stanowi oniryczny i fascynujący obraz, a nie jest przecież wyjątkiem w tym zestawieniu fascynujących pomysłów. Mimo to nie można zapominać, że oprócz pisarki na duże słowa uznania zasługuje cały zespół redakcyjny z tłumaczem na czele, ponieważ w przepięknym stylu i barwnych opisach Marzyciela można po prostu utonąć. Z niewysłowioną przyjemnością poddałam się czarowi i urokowi tej książki, a każda strona była niesamowitą ucztą dla zmysłów.
„Z każdej kopuły wyrastała podobna szpilce iglica, a do wszystkich uczepiono przypominające jaskółcze ogony chorągwie i połączono zwisającymi wstęgami, pomiędzy którymi biegały dzieci w opończach z kolorowych ptasich piór. [...] mieszkańcy mieli na sobie proste, acz uszyte ze smakiem ubrania, kobiety z kolei nosiły długie, opadające im na plecy włosy, których kosmyki podtrzymywały rozśpiewane, mieniące się kolorami ptaki.”*
Tutaj wszystko – od różnorodnych postaci, poprzez sny i marzenia, a na samej historii kończąc – osnute jest mgłą tajemnicy. Czasami wydaje się, że autorka igra sobie z czytelnikiem, podsuwając mu pod nos fakty, które on bierze za zwykłe bajdurzenie lub też wręcz przeciwnie – sprawia, że wierzy, a potem musi skonfrontować się z rzeczywistością. Podoba mi się ta zabawa w zostawianie okruszków, tym bardziej, że Taylor robi to z wdziękiem i wyczuciem. Niektóre elementy umykają z głowy wśród wielu innych informacji, ale gdy nadchodzi moment ujawnienia tajemnicy, a czytelnik podobnie jak bohaterowie ma setki podejrzeń, to wszystko okazuje się czymś zupełnie innym, a jednocześnie zaskakująco logicznym.
Ponadto cieszę się, że autorka utrzymała baśniowy klimat, a przy tym zerwała z typowymi archetypami dzielnego rycerza, wybawiciela ludzkości czy okrutnych potworów. Pokazała, że wszystko zależy od punktu widzenia i to, co dla jednych jest zwycięstwem, dla innych okazuje się porażką. Zwróciła uwagę czytelnika na trudności związane z przezwyciężeniem pewnych głęboko zakorzenionych przekonań i w obrazowy sposób pokazała, jak konflikt rodzi konflikt, oraz do czego może doprowadzić jego eskalacja. Dodała do tego kilku niejednoznacznych, wielowymiarowych bohaterów, którzy dodali powieści jakości i nadali jej nieco psychologicznego wydźwięku. Dzięki temu całość jest równocześnie oszałamiająco piękna i przerażająco smutna.
„Myślę, że jesteś baśnią. Myślę, że jesteś magiczna, odważna i wyjątkowa. I... [...] mam nadzieję, że pozwolisz mi być częścią swojej opowieści.”
Pewnie mogłabym się przyczepić do kilku rzeczy, bo w pewnym momencie zrobiło się ckliwie, a w innym czegoś zabrakło, ale tak naprawdę nie widzę ku temu powodów. Marzyciel to książka, która skojarzyła mi się z baśniami 1001 nocy. Ma niesamowity magiczny klimat, który wciąga czytelnika i zostawia z przeświadczeniem, że stał się częścią przepięknego snu. Bo podobnie jak w marzeniach sennych, tak tutaj wszystko jest możliwe, a najbardziej fantastyczne i wydawałoby się abstrakcyjne rzeczy mogą okazać się prawdą. Z niecierpliwością czekam na kontynuację, zwłaszcza że wiele pytań nadal nie doczekało się odpowiedzi.
* Wszystkie cytaty pochodzą z książki Marzyciel autorstwa Laini Taylor.
Za książkę do recenzji dziękuję księgarni internetowej Tania Książka.
Sprawdźcie też bestsellery na stronie księgarni ;)
Ta książka ma tak przepiękną okładkę, że wprost nie mogę wyjść z podziwu :) Chętnie zapoznam się z jej zawartością, skoro tak chwalisz ;)
OdpowiedzUsuńOkładka jest warta tego, co znajduje się w środku ;)
UsuńFakt, okładka przepiękna, już ona sama zachęca do lektury, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńNo ja właśnie obawiałam się, że poza ładną okładką niewiele znajdę w środku. Na szczęście się myliłam ;)
UsuńWspaniała książka, pasjonująca i niezwykle kolorowa. Łapczywie pożerałam każdą stronę :D
OdpowiedzUsuńO! "Kolorowa" jest bardzo dobrym określeniem, zwłaszcza że mam wrażenie, że kolory miały tutaj większe znaczenie niż w "normalnych" książkach.
UsuńO tej książce głośno było jakiś czas temu i wtedy zainteresowałam się powieścią, jednak ostatecznie po nią nie sięgnęłam. Twoja recenzja mi o niej przypomniała i może w wakacje do niej wrócę :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że moja recenzja zwróciła Twoją uwagę na Marzyciela, bo spędziłam kilka bardzo miłych godzin przy tej książce. Polecam :)
UsuńOkładka pochłania, można patrzeć na nią cały czas jest tak cudowna. Cudowne wpisy na blogach i kanałach na YT bardzo zachęcają, jednak tyle książek, a tak mało czasu :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Stelladj.blogspot.com
Wiem, że w tym wypadku nie będę jedyna, ale co tam inne książki! Przeczytaj Marzyciela, bo naprawdę warto ;)
UsuńAhhh jaka ta okładka jest cudowna!! Bardzo ciekawy opis :) zapraszam na siebie i pozdrawiam! www.zakladkimadebya.pl
OdpowiedzUsuńO tak, okładka jest śliczna i w dodatku świetnie pasuje do zawartości ;)
UsuńTen baśniowy klimat bardzo mnie kusi!
OdpowiedzUsuńW tej książce jest zdecydowanie więcej niż tylko baśniowy klimat, ale jeśli to on Cię kusi, to też dobrze. Przeczytaj, serio ;)
UsuńWiele słyszałam o tej książce, ale na razie nie zamierzam jej czytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Szkoda, też nie zamierzałam, ale bardzo się cieszę, że zmieniłam zdanie. Uważam, że warto ;)
UsuńSpodziewałam się czegoś nie najlepszego, a okazało się, że "Marzyciel" po prostu mnie kupił. Ma drobne elementy, które bym zmieniły (np. ten romans poszedł w moim odczuciu nieco za daleko - mógłby pozostać na tym uroczym, niewinnym szczeblu), ale absolutnie nie przeszkadzały mi w czytaniu.
OdpowiedzUsuńDlaczego wchodzisz mi do głowy? :D Mogłabym się w 100% podpisać pod tym komentarzem - spodziewałam się czegoś co najwyżej średniego, a zostałam oczarowana na każdej płaszczyźnie. I też zmieniłabym kilka rzeczy, przede wszystkim właśnie ten romans, który był chyba jedyną rzeczą, która zupełnie mi nie podeszła (m.in. tego dotyczy ta "miniszpileczka" o ckliwości), ale całość prezentuje się zaskakująco wręcz dobrze.
UsuńSama ckliwość mi generalnie nie przeszkadzała, tylko... po prostu konwencja baśni kłóci mi się z cielesną miłością: jakoś tak traci to wtedy swoją magię. Zwłaszcza, że to na tyle "mistyczna" powieść, że spokojnie wszystko mogłoby zostać niedopowiedziane w tym przypadku i byłoby OK ;) Ach, i nie grała mi jeszcze do końca ta postać władająca duchami - jakoś tak też czasami brakowało mi w jej przypadku równowagi i sensu.
UsuńJestem bardzo ciekawa tej książki niestety jestem duuuużo w tyle ze wszystkimi nowościami, ale mam nadzieję, że uda mi się ją w najbliższym czasie przeczytać, bo dawno nie czytałam jakiejkolwiek fantastyki.
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Fantastic books
Marzyciel mnie oczarował, a czytam bardzo dużo fantastyki, więc myślę, że Tobie też powinien się spodobać ;)
UsuńKlimat Baśni 1001 nocy to mój ostatnio ulubiony motyw, a okładka jest przepiękna. Zachęca!
OdpowiedzUsuńTo nie jest jakieś super mocno wyczuwalne, jak np. w Buntowniczce z pustyni czy Zdrajcy tronu, ale ten klimat pojawia się chociażby w opisach pełnych kolorów, zapachów i egzotycznych pomysłów. No jest w tym coś, co po prostu przykuwa uwagę. Jeśli będziesz miała szansę, to przeczytaj ;)
Usuń