12 sierpnia 2018

Remedium, Richard Phillips

Wiedźmowa głowologia, recenzje książek, Projekt Rho, fantastyka, science fiction, Fabryka Słów

Ostatnio nie czytam szczególnie dużo science fiction, więc seria Projekt Rho autorstwa Richarda Phillipsa jest miłą odskocznią od fantasy. Co prawda pierwszy tom –  Drugi okręt – miał sporo wad i chwilami bliżej mu było do młodzieżówki niż do fantastyki naukowej, jednak nie powstrzymało mnie to przed sięgnięciem po kontynuację, czyli Remedium. Z przyjemnością informuję, że książka uniknęła klątwy drugiego tomu, czego bardzo się obawiałam, bo mogłoby to oznaczać, że całość stanie się niestrawna. Tylko czy to wystarczy?

Akcja stanowi płynną kontynuację wydarzeń z pierwszej części, więc nie ma tu czasu ani miejsca na żadne ponowne wprowadzenia w fabułę. W związku z tym przyjaciele przygotowują się do wyjazdu na konkurs naukowy, w międzyczasie odkrywając kolejne możliwości swoich podrasowanych organizmów, a wicedyrektor Stephenson kontynuuje nielegalne eksperymenty z technologią obcych, coraz bezczelniej wykorzystując w badaniach innych ludzi. A co z ekipą Jacka? Pśmierci dyrektora NSA zostaje wyjęta spod prawa i ścigana za niepopełnione zbrodnie. 

Mam wrażenie, że po samym skrócie wydarzeń widać, że w Remedium pojawia się ten sam problem, co w pierwszym tomie – wątek nastolatków jest zwyczajnie nudny. Dialogi są infantylne i całkowicie zbędne, podobnie jak większość wydarzeń, w których biorą udział. Myślę, że gdyby podsumować wszystkie okresy wstawania i brania prysznica, to lekką ręką wyszłoby kilkanaście stron. OK, fajnie, że dbają o higienę, ale jednak wolę, jak takie rzeczy zostają w domyśle albo są wspominane raz w czas, a nie stanowią kwintesencję opisywanej codzienności. Kolejnych kilkadziesiąt stron należałoby przeznaczyć na nic niewnoszące rozmowy z rodzicami oraz przepychanki słowne między bohaterami godne gimnazjalistów, a nie licealistów. Na szczęście ten stan rzeczy nie trwa wiecznie, bo gdy młodzi zmieniają otoczenie, to wydarzenia z ich perspektywy nabierają sensu i stają się dużo ciekawsze. Aż chciałoby się napisać: no wreszcie!

A mimo to dzieciaki i agenci NSA wymiękają przy psychodeli zafundowanej czytelnikowi w wątku wicedyrektora. Bo tego, co się dzieje w projekcie Rho, nie można opisać inaczej niż „WTF?!”. To, że ten facet jest chory psychicznie, wiadomo nie od dzisiaj, ale to, co wymyślił tym razem, jest po prostu... masakryczne. I przyznam szczerze, że chociaż chwilami wątek męczył mnie ze względu na postać, która się w nim pojawiała, to jest to zdecydowanie najmocniejszy punkt całej powieści. Brutalny, wzbudzający emocje (na ogół odrazę, ale to wciąż silna reakcja), a do tego tak nieoczekiwany, że czytelnik jest zaintrygowany i chce się dowiedzieć, do czego to wszystko doprowadzi.

Ogólnie rzecz biorąc, mam wrażenie, że w tej części Richard Phillips postawił na fabułę i akcję. Kwestie religii i etyki, tak istotne w pierwszym tomie, teraz stały się poniekąd tłem dla wydarzeń lub bodźcem nakazującym bohaterom podjęcie takiej czy innej decyzji (nie licząc dwóch wyjątków uważających się za bogów). Uważam, że ten zabieg przysłużył się książce, ponieważ dzięki temu zyskała ona na dynamice, a idee wyższego dobra czy poświęcenia wcale nie straciły przy tym na wartości. 

Na zakończenie chciałabym jeszcze wspomnieć, że dalej nie rozwiązałam kwestii grupy docelowej. W pierwszej części książki nastolatkowie są irytujący i infantylni, czym prawdopodobnie będą drażnić dorosłego czytelnika (mnie drażnili). Pojawia się też kwestia naukowości, która może nie dyskredytuje Remedium w oczach młodszych, za to z pewnością utrudni im odbiór. Jednak największym problemem jest brutalność, która w tej części jest jeszcze większa, co sprawia, że według mnie powieść absolutnie nie nadaje się dla osób poniżej 16 roku życia. No więc znowu jest to książka dla nikogo w szczególności, bo każdy będzie musiał przebrnąć przez coś, co najprawdopodobniej wcale mu się nie spodoba.

Podsumowując, podobnie jak w Drugim okręcie, tak tutaj również druga część książki jest zdecydowanie lepsza i bardziej dynamiczna niż pierwsza. Dodatkowo całość wydaje mi się dużo bardziej spójna i przejrzysta – pomimo wspomnianych mankamentów szybciej wciągnęłam się w fabułę i czułam większe zainteresowanie, co sprawia, że w moim prywatnym rankingu Remedium plasuje się wyżej od swojego poprzednika. Dlatego też z pewnością sięgnę po trzeci tom, żeby poznać zakończenie tej historii.


Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów ;)

5 komentarzy:

  1. Oj, ja chyba nieprędko kupię coś tego wydawcy - ostatnio co od nich wezmę, to wtopa (no, poza "Nadzorem" Fletchera).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie miałam pisać, że przecież Nadzór był świetny i nie mogę się doczekać kontynuacji (i to już chyba jakoś na przestrzeni miesiąca). A co takiego zaliczyło wtopę? Tak, żebym wiedziała, czego unikać, bo może akurat miałam na to ochotę :D

      Usuń
  2. Cenię sobie bardzo Fabrykę Słów, więc i tę książkę będę mieć na uwadze, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, chyba ominę tę serię szerokim łukiem, bo coś kompletnie nie czuję tego klimatu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja dalej nie mogę się zdecydować, czy będę czytać, czy nie...
    Poczekam na recenzję po kolejnym tomie. :D

    OdpowiedzUsuń