16 maja 2022

Awantura w salonie gier, Brandon Mull

Dzisiaj będzie krótko, bo tradycyjnie trudno pisać o kolejnych tomach bez spoilerów. „Awantura w salonie gier” to drugi tom cyklu „Wojna cukierkowa” autorstwa Brandona Mulla. Wracamy w nim do bohaterów znanych z pierwszej części i ponownie towarzyszymy w odkrywaniu magicznego świata. Tym razem całość kręci się wokół salonu gier i tajemniczych pieczątek, które można wymienić za horrendalnie dużą liczbę wygranych kuponów. W co tym razem wplątali się Nate, Summer, Trevor, Gołąb i… Lindy?

Nie chcę wchodzić za bardzo w fabułę, żeby nie zdradzić zbyt wiele z pierwszego tomu, dlatego powiem tylko, że jeśli komuś nie odpowiadał główny trzon fabuły w „Wojnie cukierkowej”, to ta książka też mu nie podejdzie. Bo o ile w pierwszej części przyjęłam konwencję bez większych zastrzeżeń, bo dzieciaki nie znały świata i nie miały świadomości, o co toczy się gra, tak teraz już doskonale znały stawkę. A ja miałam wrażenie, że bohaterowie są starsi… i głupsi. Wplątali się w analogiczną sytuację, tyle że tym razem wiedzieli, że postępują źle, i świadomie uciszali sumienie, aby mieć szansę gdzieś kiedyś popsuć intrygę. Trochę to naciągane i męczące.

Z drugiej strony to byłby świetny pomysł na grę komputerową. To, ile głupich, ale zasadniczo ciekawych zadań do wykonania mieli bohaterowie i jak plastycznie były one przedstawione, sprawia, że patrzę na tę historię z trochę większą sympatią.

Poza tym to nadal Brandon Mull, a on jest moim mistrzem, jeśli chodzi o kreatywność. Uwielbiam jego podejście do tematu i umiejętność obracania pomysłów tak długo, aż powstaje z nich coś zupełnie nowego. Dzięki temu jego książki zawsze czyta się z przyjemnością, bo mają syndrom kolejnej strony. W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy trafi się na kolejne cuda. Na przykład w „Awanturze w salonie gier” Bracia Battiato to majstersztyk, moce wynikające z pieczątek również wypadają bardzo ciekawie, a zadania naprawdę mogą zafascynować dzieciaki. Bo obiektywnie ta książka nie jest zła – po prostu to najgorsza książka Mulla, który przyzwyczaił mnie do czegoś dużo lepszego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz