Będę to pisać za każdym razem, ale uwielbiam twórczość Marcina Mortki. Nic więc dziwnego, że gdy tylko na horyzoncie pojawiła się jego nowa powieść, od razu zaczęłam zacierać ręce i przygotowywać się do czytania. „Mroźny szlak” to początek nowej serii o Straceńcach Madsa Voortena. Być może niektórzy znają tego bohatera z wcześniejszych książek autora. Ja niestety nie i obawiam się, że to mogło wygenerować kilka problemów. Ale od początku.
Mads Voorten był przywódcą obu powstań i żywą legendą. Niestety podczas Drugiej Burzy przepadł, ludzie podejrzewają, że zginął. Sprawa jest jednak znacznie bardziej skomplikowana. Mads musiał ułożyć się z krasnoludami, co doprowadziło do tego, że wszyscy jego ludzie zostali uwięzieni, a on sam zmuszony do wypełnienia złożonych obietnic. Jakby tego było mało, jego śladem podąża jego dawny wróg.
Mads jawi mi się jako połączenie Kociołka z Rolandem – jest wybuchowy jak Roland, ale dba o swoich ludzi jak Kociołek. I podobnie jak tamci dwaj ma łeb na karku i wymyśla najbardziej postrzelone i ryzykowne plany na świecie. W sumie da się go lubić, chociaż irytował mnie nadmiar wzruszeń z jego strony. Naprawdę, to ile razy w książce padał tekst, że Mads próbuje ukryć wzruszenie, było aż niezdrowe.
Z pozostałymi bohaterami trudno się zżyć, ponieważ było ich zdecydowanie za dużo i pojawiali się zbyt rzadko, żeby wzbudzić jakieś większe emocje. OK, uzdrowiciel Kostur i elf Gwaine wywarli na mnie pozytywne wrażenie, tyle że znów widzę tutaj spore podobieństwo do Żychłonia i Eliaha. Za to Mortka po raz kolejny udowodnił, że potrafi pisać postacie kobiece – nie ma ich dużo, ale gdy się pojawiają, zagarniają dla siebie większość uwagi.
Jeśli chodzi o samą fabułę, to nie jest to nic odkrywczego, ale jak zwykle doskonale się czyta. Historia jest płynna, akcja dynamiczna, ale nie przytłacza, a poszczególne elementy układanki są odsłaniane w swoim czasie. Lubię militarne fantasy, więc pod tym względem powieść spełniła moje oczekiwania.
No dobra, to na czym właściwie polegają te problemy, o których wspominałam? Ano na tym, że czuć, że autor wcześniej pisał już o tym bohaterze i tak naprawdę kontynuuje historię z poprzednich części o przygodach Madsa Voortena. W związku z tym wrzuca czytelnika w środek akcji i świata, który ten powinien już znać… a nie zna. Myślę, że z tego powodu sporo rzeczy jest nieczytelnych, a inne wzbudzają konsternację. Niby można czytać tę powieść jako początek historii, bo pojawiają się skrótowe wyjaśnienia gdzieś na obrzeżu zdarzeń, jednak podejrzewam, że osoba, która zna „Martwe Jezioro” i „Drugą Burzę”, dużo lepiej odnajdzie się w tej powieści. Mnie brakowało kilku rzeczy, w tym lepiej zarysowanej historii Madsa. Tak naprawdę nie wiem, skąd on sam pochodzi, gdzie nauczył się tylu języków i tak walczyć, jak wyglądały jego relacje z Hoydnem itd.
Mam też wrażenie, że świat jest za duży na potrzeby tej książki. Początek nawiązujący do zapisu kronikarskiego był świetnym rozwiązaniem i doskonale wprowadził całe tło polityczne i kulturowe, jednak wszystkich nacji i Przekleństw było tyle, że w tracie czytania i tak nie pamiętałam, kto jest kim. Z drugiej strony bardzo podoba mi się idea kultu Smoczycy i to, jak Mortka opisał smoki. Lubię jego otwarty umysł i umiejętność przeobrażenia czegoś popularnego i znanego w coś świeżego. Lharsin jest doskonałym tego przykładem, podobnie jak pewien smok z drugiej części książki.
Nie zrozumcie mnie źle, książka mi się podobała i z pewnością będę chciała przeczytać kontynuację, a gdybym nie wiedziała, że „Mroźny szlak” nawiązuje do cyklu, który powstał ponad dziesięć lat temu, pewnie oceniłabym całość znacznie wyżej, bo uznałabym, że taka jest wizja autora i może w kolejnych częściach przybliży oba powstania i wizytę nad Martwym Jeziorem. Skoro jednak dowiedziałam się, że te historie już istnieją, to raczej nie spodziewam się, aby autor zamierzał jakoś znacząco rozwinąć te wydarzenia. No i przez to odczuwam pewien niedosyt, mam wrażenie, że prześlizgnęłam się po powierzchni, zamiast dostać się do sedna powieści.
Mimo to polecam tę książkę fanom militarnego fantasy i powieści
awanturniczych. Mads jest charyzmatycznym bohaterem, a jego podkomendni to
ludzie oddani i skłonni do podejmowania dużego ryzyka, więc działają z nie lada
rozmachem. Z pewnością „Mroźny szlak” nie jest moją ulubioną książką Mortki,
ale to nadal fantasy na solidnym poziomie.
Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu SQN ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz