Pan Ciemnego Lasu autorstwa Lian Hearn to kontynuacja Cesarza Ośmiu Wysp, który zrobił na mnie duże wrażenie. Czy tak samo było tym razem?
Z pewnością książka zachwyciła mnie okładką. Ma w sobie coś magicznego. Na zdjęciach nie widziałam wszystkich elementów i jakoś nie umiałam jej docenić, ale ostatecznie podoba mi się nawet bardziej niż okładka Cesarza. Nie wykluczam też, że swoje trzy grosze dorzuciły czarne krawędzie stron, które są dużo ładniejsze niż czerwone, ale tak czy siak moja wewnętrzna sroka jest usatysfakcjonowana.
Niestety jeśli chodzi o treść to nie jest już tak pięknie. Na początku miałam duży problem, żeby wczuć się w fabułę. Przeszkadzało mi przeskakiwanie między kolejnymi latami na zasadzie: "Kiedy to było? Jedenaście lat temu?" albo: "I minęła zima, a po niej następna, i jeszcze kolejna, gdy...". Mam wrażenie, że autorka starała się przyspieszyć wydarzenia i przyjęła dość niefortunną metodę realizacji. Czułam się tak, jakbym czytała sprawozdanie, a nie powieść. Historia Shikanoko jest nudna i bardzo długo nie wprowadza nic nowego, a epizod Hiny trochę rozczarowuje. Na szczęście w końcu fabuła się wyrównała, a Hearn wróciła do swojego intensywnego, japońskiego i baśniowego stylu. Od tego momentu powieść czytało się bardzo przyjemnie i spokojnie dorównywała poprzedniej części.
Szczególnie przypadły mi do gustu fragmenty, w których pojawił się tengu. Dzięki niemu wszystko zaczęło składać się w logiczną całość, a splecione losy różnych bohaterów nabrały sensu. Uwielbiam też ideę gry w go oraz jej implikacje. Bodaj najlepszy pomysł w całej historii i doskonale wpasowujący się w japońskiego ducha. Mam wrażenie, że to wyniosło powieść na wyższy poziom. Cudo!
Jako że to druga część, to nie napiszę niczego szczególnego na temat fabuły, ponieważ mogłabym zbyt wiele zdradzić. Wspomnę jedynie, że czytelnik spotka bohaterów z poprzednich tomów i pozna kilku nowych. Stanowi to pewien problem, szczególnie dla osób o kiepskiej pamięci do imion, ponieważ w Panu Ciemnego Lasu nie umieszczono glosariusza. Ja na szczęście czytałam obie książki w na tyle krótkim odstępie czasu, że nie był mi potrzebny, ale nie wątpię, że gdybym poczekała jeszcze miesiąc czy dwa, to musiałabym trzymać pod ręką Cesarza i wspierać się tamtym spisem bohaterów.
Niezmiennie mam też zastrzeżenie do braku mapy świata. W poprzedniej części nie mogłam umiejscowić Nishimi, teraz z kolei miałam wrażenie, że Ciemny Las rozrósł się w magiczny sposób. Jest to o tyle ciekawe, że nigdy nie czułam wielkiej potrzeby wizualizacji światów, o których czytam, a w tym wypadku stanowi to dla mnie naprawdę duży problem.
Wydawać by się mogło, że mam same zastrzeżenia do Pana Ciemnego Lasu i powieść nieszczególnie przypadła mi do gustu, ale to nieprawda. Myślę, że w tym wypadku problem polegał na umieszczeniu dwóch tomów w jednej książce. Trzeci tom jest najsłabszy ze wszystkich ze względu na przeskoki fabularne, z kolei czwarty najlepszy dzięki wprowadzeniu tengu. Mimo to historia dalej jest przesycona wspaniałym japońskim klimatem i czaruje zawartością, a postaci doskonale prezentują różne warstwy społeczne i zachwycają różnorodnością charakterów. W związku z tym nie zrażajcie się początkiem i przeczytajcie całość, bo warto dowiedzieć się, kto wygrał partię go :)
---
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
Łów Słów
Czytam Fantastykę
Z pewnością książka zachwyciła mnie okładką. Ma w sobie coś magicznego. Na zdjęciach nie widziałam wszystkich elementów i jakoś nie umiałam jej docenić, ale ostatecznie podoba mi się nawet bardziej niż okładka Cesarza. Nie wykluczam też, że swoje trzy grosze dorzuciły czarne krawędzie stron, które są dużo ładniejsze niż czerwone, ale tak czy siak moja wewnętrzna sroka jest usatysfakcjonowana.
Niestety jeśli chodzi o treść to nie jest już tak pięknie. Na początku miałam duży problem, żeby wczuć się w fabułę. Przeszkadzało mi przeskakiwanie między kolejnymi latami na zasadzie: "Kiedy to było? Jedenaście lat temu?" albo: "I minęła zima, a po niej następna, i jeszcze kolejna, gdy...". Mam wrażenie, że autorka starała się przyspieszyć wydarzenia i przyjęła dość niefortunną metodę realizacji. Czułam się tak, jakbym czytała sprawozdanie, a nie powieść. Historia Shikanoko jest nudna i bardzo długo nie wprowadza nic nowego, a epizod Hiny trochę rozczarowuje. Na szczęście w końcu fabuła się wyrównała, a Hearn wróciła do swojego intensywnego, japońskiego i baśniowego stylu. Od tego momentu powieść czytało się bardzo przyjemnie i spokojnie dorównywała poprzedniej części.
Szczególnie przypadły mi do gustu fragmenty, w których pojawił się tengu. Dzięki niemu wszystko zaczęło składać się w logiczną całość, a splecione losy różnych bohaterów nabrały sensu. Uwielbiam też ideę gry w go oraz jej implikacje. Bodaj najlepszy pomysł w całej historii i doskonale wpasowujący się w japońskiego ducha. Mam wrażenie, że to wyniosło powieść na wyższy poziom. Cudo!
Jako że to druga część, to nie napiszę niczego szczególnego na temat fabuły, ponieważ mogłabym zbyt wiele zdradzić. Wspomnę jedynie, że czytelnik spotka bohaterów z poprzednich tomów i pozna kilku nowych. Stanowi to pewien problem, szczególnie dla osób o kiepskiej pamięci do imion, ponieważ w Panu Ciemnego Lasu nie umieszczono glosariusza. Ja na szczęście czytałam obie książki w na tyle krótkim odstępie czasu, że nie był mi potrzebny, ale nie wątpię, że gdybym poczekała jeszcze miesiąc czy dwa, to musiałabym trzymać pod ręką Cesarza i wspierać się tamtym spisem bohaterów.
Niezmiennie mam też zastrzeżenie do braku mapy świata. W poprzedniej części nie mogłam umiejscowić Nishimi, teraz z kolei miałam wrażenie, że Ciemny Las rozrósł się w magiczny sposób. Jest to o tyle ciekawe, że nigdy nie czułam wielkiej potrzeby wizualizacji światów, o których czytam, a w tym wypadku stanowi to dla mnie naprawdę duży problem.
Wydawać by się mogło, że mam same zastrzeżenia do Pana Ciemnego Lasu i powieść nieszczególnie przypadła mi do gustu, ale to nieprawda. Myślę, że w tym wypadku problem polegał na umieszczeniu dwóch tomów w jednej książce. Trzeci tom jest najsłabszy ze wszystkich ze względu na przeskoki fabularne, z kolei czwarty najlepszy dzięki wprowadzeniu tengu. Mimo to historia dalej jest przesycona wspaniałym japońskim klimatem i czaruje zawartością, a postaci doskonale prezentują różne warstwy społeczne i zachwycają różnorodnością charakterów. W związku z tym nie zrażajcie się początkiem i przeczytajcie całość, bo warto dowiedzieć się, kto wygrał partię go :)
Za książkę do recenzji dziękuję księgarni Tania Książka.
Sprawdźcie nowości na stronie księgarni :)
---
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
Łów Słów
Czytam Fantastykę
Ech, a ja wciąż nie przeczytałam pierwszego tomu. Mam tyle książek w domu, a jeszcze pożyczam kolejne... Czy to już choroba? :P
OdpowiedzUsuńTak :D Ale jeśli już trzeba być na coś chorym, to czemu nie na to? :D
UsuńZ racji mojej ostrej alergii na taki styl "opowiadacza" w stylu "a dziesięć lat później pojechał do X i poznał Y, a następnie...", chyba sobie odpuszczę. Nie wiem, czy ogaraniczanie się do pierwszego tomu, który na to zdaje się nie cierpiał, ma sens z fabularnego punktu widzenia?
OdpowiedzUsuńMyślę, że możesz spróbować. Co nie zmienia faktu, że druga część Pana Ciemnego Lasu jest nawet lepsza niż cały Cesarz Ośmiu Wysp. Tengu sprawia, że ta historia naprawdę ma sens :)
UsuńJa czytałem też szybko po sobie, a mimo to tego Glosariusza mi brakowało. I niezmiennie mapki. Dwa minusy. Druga sprawa, to że w tym tomie wszystko się działo jakby szybciej i z mniejszym rozmachem. Mimo wszystko czytało się bardzo dobrze, a tengu i klan 5 diabelnych dzieciaków dla mnie świetne. :)
OdpowiedzUsuńTo jest to, co Ewelina określiła "stylem opowiadacza". Przeskok o kilka(naście) lat w jednym zdaniu, brak klimatu. Według mnie wprowadzenie tengu w czwartym tomie było najlepszą rzeczą, jaką Hearn mogła zrobić. W ten sposób przywróciła japońskiego ducha, sprawiła, że historia nabrała rozmachu i była niesamowicie intrygująca ;)
UsuńPierwszy Tom dopiero przede mną, ale po ujrzeli okładki i przeczytaniu Twojej recenzji zaryzykuje i sięgnę po tą serię, bo coś czuję, że mi się spodoba. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że moja recenzja Cię przekonała. Myślę, że warto :)
UsuńMuszę przyznać, ze okładka przyciąga uwagę, aczkolwiek treść mnie niespecjalnie kusi.
OdpowiedzUsuńCzasami bywa i tak :) Na szczęście jest wiele innych książek.
UsuńA mnie się wątek Hiny podobał. A wprowadzenie tengu to tylko plus dla powieści. Jednak jesli mialabym wybierać, to pierwsza część podobala mi się bardziej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam