Ostatnio doszłam do wniosku, że chyba sama siebie oszukuję. Zawsze twierdziłam, że nie przepadam za twórczością Neila Gaimana, że mnie nie porywa i nie wywiera na mnie większego wrażenia. A jak przychodzi co do czego, to okazuje się, że przeczytałam pięć jego książek (sześć, jeśli liczyć Dobrego omena, którego napisał razem z Terrym Pratchettem) i zasadniczo wszystkie mi się podobały. Może nie popadam w zachwyt i nie rzucam wszystkiego, gdy tylko zobaczę jego nazwisko, ale chyba najwyższy czas przyznać, że po prostu lubię, jak pisze i co pisze. Jest kreatywny i nie ogranicza się do jednego typu książek. No i podoba mi się sposób, w jaki wykorzystuje wierzenia, podania, legendy miejskie itp.
Skoro w końcu przyznałam się (przed samą sobą), że lubię książki Gaimana, to uznałam, że czas sięgnąć po coś nowego. Koralina jest cieniutką powieścią skierowaną do młodszych czytelników i nie byłoby w tym pewnie nic nadzwyczajnego (może poza tym, że czyta ją stara baba), gdyby nie fakt, że jest to horror dla dzieci. Zresztą sami sprawdźcie, czy nie poczujecie ukłucia niepokoju.
Koralina przeprowadziła się z rodzicami do nowego domu; oprócz jej rodziny mieszkają tam też dwie emerytowane aktorki oraz dziwny staruszek trenujący mysią orkiestrę. Nikt mu za bardzo nie wierzy, ale co to komu przeszkadza. Koralina uwielbia badać otoczenie, więc zwiedza teren dookoła domu, a później dokładnie sprawdza wszystkie zakamarki mieszkania. I wtedy odnajduje tajemnicze drzwi. Kiedy przypadkiem znajduje również klucz pasujący do zamka, bez wahania przechodzi... do identycznego mieszkania, w którym mieszkają identyczni rodzice. No może nie do końca... Mają guziki zamiast oczu. Ale poza tym są super! Skupiają całą swoją uwagę na Koralinie - bawią się z nią, przygotowują ulubione potrawy - i chcą, żeby została z nimi na stałe. Jedyne, co dziewczynka musi zrobić, to dać sobie przyszyć guziki do oczu...
Trochę psychodeliczne, nie uważacie?
Książka jest napisana bardzo prostym stylem. Składa się z krótkich, rzeczowych zdań, mocno wpływa na wyobraźnię i emocje czytelnika, szczególnie tego młodego. Nie wątpię więc, że to faktycznie horror dla dzieci. Ale gdybym miała wybrać odpowiedni przedział wiekowy, to miałabym problem. Z jednej strony prostota fabuły sprawia, że jest to książka, z którą poradziłby sobie ośmio- czy dziewięciolatek. Z drugiej strony wiem, że sama nie zapoznałabym dziecka z taką historią. Myślę, że byłaby zbyt sugestywna. Z kolei starszym mógłby odpowiadać poziom "straszności", ale niekoniecznie prosty styl. Więc koniec końców Koralina zostaje książką dla dorosłych, którzy lubią twórczość Gaimana ;)
Zdjęcie ze strony Filmweb.pl |
Mimo to Koralina jest dobrą powieścią, mającą wiele walorów edukacyjnych i rozrywkowych. Koralina okazuje się być bardzo mądrą dziewczynką, o wyjątkowo racjonalnym podejściu do życia (nawet jeśli nie dziwią jej gadające koty i teriery). Jej wyjaśnienie powodu, dla którego nie chce zostać w drugim domu, powinno dać młodym czytelnikom do myślenia.
Urok Koraliny polega na tym, że da się ją lubić - jest dobrze wychowana, otwarta na nowe doświadczenia, ma głowę pełną pomysłów i przejawia typowo dziecięcą ciekawość świata. W jej oczach dorośli wydają się oderwani od rzeczywistości i zupełnie pozbawieni rozsądku. Żyją w jakimś odrealnionym świecie, który w drugim domu zostaje wyolbrzymiony.
Osobnym "dziełem sztuki" jest czarny kot - genialny i inteligentny na swój bezczelny koci sposób. Myślę, że to wystarczająca rekomendacja:
„– Ach, to ty – rzekła do czarnego kota.
– Widzisz – powiedział kot. – Nietrudno mnie rozpoznać, prawda? Choć nie mam imienia.
– A gdybym chciała cię zawołać?
Kot zmarszczył nos, przybierając wyniosłą minę.
– Wołanie kotów – odparł, jakby zdradzając jej wielką tajemnicę – to zwykle niezbyt produktywna czynność. Równie dobrze można by przyzywać trąbę powietrzną.
– A gdyby chodziło o obiad? – spytała Koralina. – Czy wtedy nie chciałbyś, żebym cię zawołała?
– Oczywiście – powiedział kot. – W zupełności jednak wystarczyłby krótki okrzyk »obiad«. Widzisz? Wcale nie potrzeba imion.”*
Myślę, że absurd książki spodoba się dzieciom i docenią wydarzenia rozgrywające się w drugim domu. Sama podchodziłam do nich z lekką rezerwą, wydawały się mi się zbyt sztuczne i cyrkowe, jednak rozumiem, że taki był zamysł. W sumie jest to jeden z uroków Koraliny. Dzieci i dorośli znajdą w niej zupełnie inne rzeczy, na inne sprawy zwrócą uwagę i inaczej wchłoną tę historię.
Podsumowując, Koralina jest horrorem dla dzieci opartym na grotesce i wyolbrzymieniach. Jest bardzo sugestywna i niepokojąca, dzięki czemu wywołuje odpowiednie emocje. Docelowy odbiorca** polubi Koralinę i razem z nią będzie się bał i rozwiązywał tajemnicę drzwi, a dorosły doceni narzędzia, jakie Gaiman wykorzystał do osiągnięcia celu.
* Cytat pochodzi z książki Koralina autorstwa Neila Gaimana.
** Jak już wspominałam, nie wiem, jaki wiek jest najlepszy dla zapoznania się z Koraliną, więc na wszelki wypadek zanim polecicie ją dzieciom, sami przeczytajcie. Może się Wam spodobać :)
Za książkę do recenzji dziękuję księgarni internetowej Tania Książka.
Sprawdźcie też nowości na stronie księgarni :)
---
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Czytam Fantastykę.
Hmm... bardzo psychodeliczne :) Pewnie Cię zaskoczę, ale ściągnęłam sobie Koralinę w legimi i mam zamiar ją przeczytać w tym tygodniu :D Brałam ją na ślepo, bo jest krótka, nie czytałam o czym to ani nie oglądałam filmu, więc dowiedziałam się o czym to jest u Ciebie i czuję się zachęcona bardzo mocno :) Akurat to będzie moje pierwsze spotkanie z Gaimanem. Potem wezmę się chyba za Nigdziebądź albo Gwiezdny pył (tu akurat widziałam film i bardzo mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńOj tak, "psychodeliczne" to właściwe określenie :) I nie, jednak nie zaskoczyłaś :D Ale skoro brałaś w ciemno, to cieszę się, że Cię przekonałam. Gwiezdny pył jest bardziej baśniowy, Nigdziebądź to raczej urban fantasy, ale wiąże się z "miejskimi legendami", więc obie powinny Cię usatysfakcjonować.
UsuńUwielbiam animowaną wersję "Koraliny", więc z pewnością zapoznam się z jej książkowym oryginałem! Będzie to pierwsza książka Gaimana, po którą chcę sięgnąć. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zapraszam do mnie.
Uważam, że warto zdawać sobie sprawę, że film jest bardziej rozbudowany od książki, co nie zmienia faktu, że nadal warto przeczytać Koralinę :)
UsuńBędę czytać, bo lubię Gaimana :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie Ci wyszło to zdjęcie z guzikami :)
No ja jak widać chyba jednak też lubię :D
UsuńDziękuję :)
Wydaje mi się, że książka moglaby mi sie spodobać, mimo iż jest przeznaczona bardziej dla dzieci.
OdpowiedzUsuńDorośli też znajdą w niej coś dla siebie, nawet jeśli językowo to wybitnie książka dla dzieci.
UsuńAleż ta okładka jest piękna :) Ja się przymierzam do powtórki. To będzie powtórkowy miesiąc, jak tak dalej pojdzie ;) generalnie chyba wolę ekranizację, ale mam sentyment również do książkowej Koraliny.
OdpowiedzUsuńOkładka jak zwykle idealnie odzwierciedla kluczowe motywy z książki :)
UsuńOglądałaś jeszcze później Koralinę, czy wnioskujesz po tym, jak widziałyśmy ją w liceum? Bo ja chyba też wolę ekranizację, chociaż nie pamiętam jej jakoś szczególnie.
Książkowa jest lekko psychodeliczna, przyznaję. Sam czytając pomyślałem, że dziecku bym raczej jej nie dał, ale właśnie w taki baśniowy sposób Gaiman potrafi przerazić i najlepiej się w tym czuje. Mi się bardzo podobał "Ocean na końcu drogi". Ale i tak najbardziej lubię pełnokrwiste fantasy - Amerykańscy Bogowi i Niegdziebądź. I chciałbym znowu coś w tym stylu, bo takie mi bardziej odpowiadają. Pozostałe czytam, bo po prostu lubię Gaimana i daję mu się czarować, chociaż nie z takim szałem, jak przy wymienionych.
OdpowiedzUsuńBTW: Świetne foto z tymi guzikami, od razu przykuło moją uwagę. :)
No właśnie nie bardzo mam pomysł, komu bym ją dała, bo styl jest bardzo prosty, ale treść zbyt przerażająca dla dzieciaków. Chociaż z drugiej strony, jak pomyślę, co czytałam w wieku 9-13 lat, to mam wrażenie, że albo mam za małą wiarę w dzieci, albo zabierałam się za tytuły, za które nie powinnam.
UsuńOceanu na końcu drogi nie czytałam, więc nijak się nie odniosę. Amerykańscy bogowie zrobili na mnie wrażenie ze względu na wykorzystanie różnych wierzeń i motywów mitologicznych, do których mam słabość, a Nigdziebądź miał niezaprzeczalny urok.
Dziękuję :)
To znaczy te dzieciaczki poczytać by mogły, ale nie zrozumiałby za bardzo. gdzieś tak +13 to chyba najbardzej.
UsuńNo ja w wieku 13 lat byłam już chociażby po Diunie, Władcy Pierścieni i Wiedźminie...
UsuńZ jednej strony zazdroszczę, bo ja w tym wieku to wolałem gry wideo. ;)
UsuńUwielbiam Gaimana i wcale się z tym nie kryję, Koralina czeka w kolejce, a teraz mam na nią jeszcze większą ochotę, lubię takie klimaty :)
OdpowiedzUsuńNo ja zawsze uważałam, że go nie lubię, a tu proszę, jednak tak :D
UsuńCieszę się, że Cię zachęciłam :)
Chce sobie kupić całą kolekcję książek pana Gaimana - nie dość, że mają takie cudowne recenzje, są cudownie wydane! A także mają ekranizacje, które koniecznie chce zobaczyć <3 Pozostaje tylko pytanie: gdzie ja je zmieszczę?
OdpowiedzUsuńSroka we mnie wrzeszczy, że chce wszystkie książki, ale Nigdziebądź mam (w brzydkim wydaniu, ale mam), a Gwiezdny pył i Amerykańskich bogów czytałam, więc nie bardzo jest sens kupować. Ale rozumiem Twój problem :D
Usuń