Pan Lodowego Ogrodu autorstwa Jarosława Grzędowicza to powieść, która doczekała się kilku wznowień i zupełnie mnie to nie dziwi. Zaskakuje mnie za to, że nie znalazła dużego rozgłosu za granicą, ponieważ w niczym nie odstaje od swoich zachodnich odpowiedników, a w wielu przypadkach nawet prezentuje się lepiej od nich. Ale do rzeczy…
Zacznę od tego, że Vuko jest idealnym bohaterem pierwszoplanowym. Z jednej strony ma bardzo specyficzny kodeks moralny, jest nieco zgryźliwy i może wydawać się antypatyczny, ale nie jest przy tym pozbawiony empatii i życzliwości wobec drugiego człowieka. Jego sarkazm i marudzenie nadają mu humorystycznego akcentu, podobnie zresztą jak fińskie przekleństwa. Nie jest ani zbyt wyidealizowany, ani głupi, więc w tym wszystkim da się go lubić. Jego zachowanie jest logiczne i ma mocne podstawy, dzięki czemu fabuła idzie naprzód w sposób naturalny i niewymuszony. Równie dobrze został wykreowany jego główny przeciwnik. Wizualizacje jego szalonych wizji pokazują umysł zarówno genialny, jak i chory. Wszystkie momenty, w których się pojawia, są pełne napięcia i niepokoju, ponieważ nigdy do końca nie wiadomo, co wymyśli tym razem. Prawdziwy mistrz zła.
W pierwszym tomie czytelnik poznaje ogólny zarys świata, który trochę przypomina nasz, tylko jest bardziej… niebezpieczny. Jeśli uważasz, że żaba z kłami i pazurami jest czymś przerażającym, to uwierz, trafisz na gorsze przypadki flory i fauny. Ta część Midgaardu, którą przybliża nam Vuko, jednoznacznie kojarzy się z krajami nordyckimi, zresztą autor czerpie z ich mitologii pełnymi garściami. Żeby daleko nie szukać, weźmy Kruczego Cienia, który nawiązuje do Odyna i jego wędrówek po świecie ludzi. Takich smaczków jest dużo więcej (o części pisałam w poście Wikingowie i mitologia nordycka w literaturze).
Zaskoczę Was jednak, bo Pan Lodowego Ogrodu ma dwóch głównych bohaterów i od pewnego momentu dostajemy naprzemiennie rozdział o jednym i o drugim. Chwilami bywało to niesamowicie irytujące, bo każdy fragment kończył się małym cliffhangerem. Zdążyłam się więc wkręcić w historię jednego, a tu nagle ciach! Koniec. Idziemy do drugiego. Przeżywałam wieczną huśtawkę nastrojów i przeskakiwałam od „nie lubię cię, wolę tego drugiego” do „o rany, jak ja cię uwielbiam!”. Filar – następca tronu – prezentuje się trochę gorzej niż Vuko. Jest na wskroś… typowy. Młody chłopak, który musi szybko dorosnąć i poradzić sobie z kolejnymi problemami. Generalnie dość znany motyw. Za to jego historia pod wieloma względami była ciekawsza od tej Drakkainena. Więc mimo że wolę Vuko jako postać, to wątek Filara wzbudzał większe zainteresowanie.
Trudno mi wyjaśnić, dlaczego aż tak uwielbiam tę książkę. Na pewno nie bez kozery jest tu przedstawienie świata, który znamy, ale zmodyfikowanie go w takim stopniu, aby był ciekawy, chociaż nie przytłaczający. Pewien wpływ wywarło na mnie również wykorzystywanie znanych motywów (nie tylko mitologicznych), a nawet odwoływanie się do literatury i sztuki (ach, ten Bosch!). Ale tutaj po prostu wszystko jest na swoim miejscu.
Jeśli więc nie obawiacie się czterech dość opasłych tomów, pomieszania fantasy z science fiction i faktu, że tytułowy Pan Lodowego Ogrodu nie pojawia się zbyt szybko… Naprawdę szczerze polecam :)
Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów :)
Tak książka jest mega! JA czytałem oczarowany, i Vuko, i Filarem, który działał z tymi zwierzątkami (nie pamiętam nazwy). Świat, przygody, bohaterowie. Super. Niestety tylko ten tom jest tak świetny, potem jest gorzej, znacznie gorzej, a ten Filar jak Ci średnio pasuje to niestety dalej będzie jeszcze gorzej. Mnie strasznie irytował, bo jest taki cip....y. Ale z kolei Vuko przechodzi dziwne przemiany. Dla mnie tom drugi najsłabszy, potem lepiej tom 3 i na dobrym poziomie zakończenie. Mam nadzieję, że będziesz zadowolona. Udanej lektury! :)
OdpowiedzUsuńAle ja znam Pana Lodowego Ogrodu i uważam go za jedną z najlepszych polskich serii fantastycznych (na równi z Meekhanem) ;) Pierwszą część czytałam trzy razy :P
UsuńVuko, który zaczyna nie tyle wierzyć w magię, co ją kształtować, jest ciekawym rozwiązaniem, ale do tego jeszcze wrócimy przy kolejnych tomach ;)
Inna sprawa, że drugi tom będę musiała przejrzeć, bo o ile pierwszy dobrze pamiętam, o tyle w drugim pamiętam, co się działo z Filarem, za to z Vuko zupełnie nie xD
I pewnie jest jedną z najlepszych, chociaż nie czytałem za wiele polskiej fantastyki, więc nie stwierdzę na pewno. Wiem jednak, że z pewnością nie postawiłbym tego na równi z Meekhanem, bo ten zjada PLO pod niemal każdym względem. Bardziej Meekhan bym postawił na równi z Wiedźminen, długo, długo nic, i potem PLO. ;)
UsuńTa, ale Vuko traci jaja, nie jest tak pewny siebie i jest też irytujący potem.
Czytałam kilka lat temu i też bardzo mi się PLO podobał. Pod wpływem licznych recenzji mam ochotę do niego wrócić, ale chyba nie prędko mi się to uda.
OdpowiedzUsuńJakoś nie umiem się do niej przekonać, może kiedyś... :)
OdpowiedzUsuń