13 lipca 2017

Skrzydła nocy, Robert Silverberg

Wiedźmowa głowologia, fantastyka, recenzje książek, Wydawnictwo MAG

Za każdym razem, gdy sięgam po książkę z serii Artefaktów, jestem przekonana, że dostanę kawał solidnej fantastyki. Uwielbiam ideę tej serii i cieszę się, że MAG skupił się na starszych tytułach. Jasne, większość z nich trochę trąci myszką i mogłoby się wydawać, że takie książki na dobre odeszły do lamusa, jednak ich wartość jest niepodważalna. Co z tego, że w czasach opublikowania Skrzydeł nocy komputery zajmowały tyle miejsca, że autor postanowił odrzucić je na rzecz magazynów z ludzkimi mózgami, uznając, że są bez porównania bardziej efektywnym rozwiązaniem? Tego typu pomysły mają swój niezaprzeczalny urok i pokazują, na czym skupiali się pisarze-wizjonerzy. 

Skrzydła nocy autorstwa Roberta Silverberga to krótka powieść składająca się z trzech opowiadań pierwotnie opublikowanych w czasopismach na przestrzeni 1968 i 1969 roku, a po drobnych przeróbkach wydanych jako całość. Przybliża Ziemię w odległej przyszłości, która po kryzysach epoki świetności, trwa w niejakim zawieszeniu. Ludzie są podzieleni na gildie i wypełniają powierzone im zadania. Pamiętający szukają śladów przeszłości i zapamiętują minione wydarzenia, Wartownicy pilnują bram miast, Latacze uprzyjemniają innym życie podczas wieczornych pokazów lotniczych, a Strażnicy cztery razy na dobę wchodzą w trans nazywany Strażą i przenoszą się umysłem w odległe części wszechświata, patrolując różne planety oraz galaktyki i sprawdzając, czy do Ziemi nie zbliża się wroga flota. 

To właśnie Strażnik jest głównym bohaterem powieści, a czytelnik poznaje świat jego oczami, wie tylko to, co on. Razem z nim odczuwa piętno starości, zmęczenia i zwątpienia oraz staje się świadkiem niepokojących wydarzeń.

Skrzydła nocy są genialnie obmyślone, jako że pierwsze opowiadanie pokazuje teraźniejszość, drugie przeszłość, a trzecie potencjalną przyszłość. Opowiadanie Skrzydła nocy pozwala wczuć się w klimat panujący na Ziemi z przyszłości, a jednocześnie pozostawia wiele tajemnic i niedopowiedzeń. W drugim opowiadaniu, Wśród Pamiętających, Strażnik poznaje przeszłość Ziemi. Dowiaduje się, co doprowadziło do upadku planety i przedstawia przyczyny, dla których obawiano się inwazji. Ta część stanowi doskonałe źródło wiedzy i pokazuje rozmach autora w kwestii tworzenia świata. Z kolei w Drodze do Jorslemy czytelnik ma okazję doświadczyć cudów minionej epoki oraz zobaczyć, w jakim kierunku zmierza świat.

Biorąc pod uwagę, że poszczególne opowiadania ukazywały się w czasopismach, całość jest zaskakująco rozbudowana. Silverberg stworzył złożony, wielowarstwowy świat, w którym obce rasy nie są niczym niezwykłym, a dawna świetność Ziemi szokuje i zachwyca. Nie brakuje tu też magii i zaawansowanej technologii, chociażby w postaci Lataczy, czyli genetycznie zmodyfikowanych ludzi o delikatnych skrzydłach, pozwalających im latać jedynie nocą.

Na słowa uznania zasługuje też sposób przedstawienia społeczeństwa. Gildie bardzo dokładnie określały funkcje, zachowania oraz możliwości ich członków. Każdy przedstawiciel gildii miał prawa i przywileje, co zmniejszało ryzyko niepokojów. Z kolei ludzi, którzy z różnych przyczyn nie mieli swojego przydziału, nazywano Partaczami i uważano za gorszy gatunek. Metoda kija i marchewki zastosowana w pełnej krasie.

Mimo to trochę żałuję, że Skrzydła nocy są tak krótkie, ponieważ świat oszałamia, a chwilami wręcz przytłacza mnogością rozwiązań. Może gdyby to była powieść z cyklu tych po 500-600 stron, dowiedziałabym się trochę więcej o poprzedniej epoce, Lataczach, Partaczach i cudach zapomnianej technologii, bo nie ukrywam, że taka wizja kusi... Zapewne Silverberg zwróciłby też większą uwagę na bohaterów, jako że w tej chwili są oni potraktowani trochę po macoszemu. Nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że dzięki temu opowiadania są bardziej intensywne i całkowicie pochłaniają uwagę.

Inna sprawa, że to jest takie marudzenie dla samego faktu marudzenia. Nie wiem, czy zwiększenie objętości książki faktycznie odbyłoby się z korzyścią dla niej. Wiem natomiast, że jest to kawał naprawdę dobrej fantastyki, która wciąż zaskakuje pomysłowością i mimo swojego wieku, nie jest nudna ani przestarzała, dlatego polecam Skrzydła nocy :)


Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu Tania Książka.

Sprawdźcie nowości na stronie księgarni :)


---
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Czytam Fantastykę.

8 komentarzy:

  1. Hehehe, ja też jakbym miał pomarudzić to na to, że za krótka. :) A ogólnie to jeden z najlepszych Artefaktów, który może ustępuje tylko Brunnerowi i Simmonsowi. Ale ogólnie świetna książka, warta przeczytania. I bardzo dobrze wypada w poszczególnych opowiadaniach, jak i w całości. Nie wiedziałem, że czytasz tą serię. Punkt dla Ciebie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie? Aż się prosi, żeby lepiej poznać świat stworzony przez Silverberga.

      Z Brunnerem jeszcze nie skończyłam przygody, ale mam spore wątpliwości, czy faktycznie się polubimy (mimo to mam wszystko, co MAG wydał w ramach Artefaktów). Simmonsa mam we wcześniejszym wydaniu, więc nie kojarzy mi się z Artefaktami. Osobiście lubię Tepper i Tevisa, chociaż po Skrzydłach nocy Silverberg faktycznie plasuje się w czołówce :)

      Ile muszę mieć punktów, żeby coś wygrać? :D

      Usuń
    2. Ale czasem lepiej i tak. Taki niedosyt jest raczej zdrowszy niż przesyt. ;)

      No ja też Simmonsa mam z obwolutą i tak czytałem, dlatego sam często go pomijam w Artefaktach. Ale jak już patrzeć pod kątem całości to jest w czołówce z wymienionymi. A co od Brunnera czytałaś?
      Tepper to byłą moja pierwsza książka i całkiem niezła, solidna i bardzo klimatyczna. Ciekaw jestem kontynuacji, która ma się pojawić tez w Artefaktach. A Tevis też niezły, bardzo dobre, mocno melancholijne książki.

      Hehehe, o, chyba będę musiało tym pomyśleć, bo póki co skali nie mam. :)

      Usuń
    3. O, to zdecydowanie. Chociaż nie obraziłabym się o kilkadziesiąt stron więcej :D

      Utknęłam w 1/3 Wszystkich na Zanzibarze. Musiałabym w końcu dokończyć tę książkę, bo w sumie już nie pamiętam, dlaczego ją odłożyłam...

      Ja chyba też zaczynałam od Tepper :D Właśnie widziałam ostatnio, że MAG szykuje się do wydania kontynuacji i mam nadzieję, że nie będą tego odkładać w nieskończoność.

      Daj znać, jak coś ustalisz :D

      Usuń
    4. Przygniotła CIę forma? Specyficzny ten Brunner, w każdej książce taka inna forma, ale we "WnZ" najmocniej poszalał. Dla mnie to jest jedna z najlepszych książek, jakie czytałem.

      Usuń
    5. No właśnie nie wiem. Nie byłam powalona, ale czytałam już różne inne, dziwne książki, więc to nie powinno stanowić problemu. Mam wrażenie, że w tutaj bardziej niż w innych Artefaktach zmęczyła mnie bezszeryfowa czcionka. Ten font to największa porażka serii.

      Usuń