Pewnie nie tylko mnie interesowało, jak zebrała się niecodzienna ekipa do zadań specjalnych pod wodzą Kociołka, dlatego Marcin Mortka wyszedł naprzeciw oczekiwaniom czytelników (a może od początku miał taki plan, kto wie) i zdecydował się na zaspokojenie naszej ciekawości.
„Przed wyruszeniem w drogę” składa się z opowiadań wprowadzających poszczególnych członków drużyny. Całość rozgrywa się w czasach wojny, w której Kociołek był kucharzem w armii księcia Stefana, o czym wielokrotnie wspominał w „Nie ma tego Złego” lub „Głodnej Puszczy”. Zaczyna się tak, jak można by się tego spodziewać – od bójki na moście z pewnym wyrywnym krasnoludem, który nie lubi, gdy ludzie nie okazują mu należnego szacunku. Dalej jest równie dynamicznie, a w nielicznych chwilach spokoju Kociołek rozważa kwestie żywieniowe swojego dowódcy. Brzmi znajomo, prawda?
Opowiadanie z Grammem zdecydowanie jest najciekawsze i chyba najbardziej przemawiają do mnie jego powody dołączenia do drużyny. Zaskakująco dobrze wypadł też Eliah, a nawet Żychłoń, jednak mam pewne wątpliwości co do motywacji Urgo i Zwierzaka (chociaż to akurat może być specjalnym zabiegiem – w końcu gobliny słyną z życia „tu i teraz”).
Pomiędzy opowiadaniami znajdują się jeszcze fragmenty z listami, którymi wymieniają się bohaterowie. Wydawnictwo zdecydowało się na ciekawy zapis graficzny, ponieważ każda postać ma swój charakterystyczny styl pisma, co dodaje całości autentyczności.
Co więcej mogę powiedzieć? Uwielbiam te postacie, uwielbiam humor i uwielbiam lekkość, z jaką autor prowadzi fabułę, mimo że nie boi się stawiać przed bohaterami poważnych wyzwań. Z ogromną przyjemnością zatopiłam się z powrotem w świecie stworzonym przez Marcina Mortkę. Uważam, że genialnie bawi się konwencją i tworzy coś zupełnie nowego na podwalinach doskonale znanych fanom fantastyki. Doceniam każde mrugnięcie okiem do czytelnika i dziękuję za każdy szczegół, który wywoływał uśmiech na mojej twarzy.
Mimo to nie polecam tej książki na początek przygody z drużyną Kociołka, ponieważ największym walorem opowiadań jest to, że już znamy tych bohaterów, wiemy, czego się po nich spodziewać, i mamy do nich ogromny sentyment. Mortka świetnie rozrysowuje przeszłość postaci i ich motywacje, co stanowi doskonałe uzupełnienie bohaterów. Obawiam się jednak, że bez znajomości „Nie ma tego Złego” czytelnik nie poczuje tych wszystkich emocji, które ja czułam, bo po prostu nie będzie jeszcze związany z postaciami.
Podsumowując, „Przed wyruszeniem w drogę” to doskonały
smaczek dla fanów cyklu. Nie jest wymuszony ani napisany na kolanie, co bywa
częstym problemem takich dodatków. Zamiast tego miałam poczucie, że spotkałam
się ze starymi przyjaciółmi. Niezmiennie uwielbiam Kociołka i jego drużynę, a
także Marcina Mortkę za to, że dalej tworzy książki w tym świecie. Oby jak
najwięcej!
Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu SQN ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz