Dzisiaj na afiszu wylądowała (w końcu) Dziewczyna z pociągu autorstwa Pauli Hawkins. Będzie krótko, zwięźle i na temat.
Długo nie wiedziałam, jak się zabrać za tę recenzję, bo ciężko mi napisać o tej książce cokolwiek sensownego. Właściwie przeczytałam ją pod wpływem impulsu, ponieważ w ogóle nie zamierzałam "mierzyć się" ze znakomitym thrillerem, jak to określił Stephen King. No ale skoro książka i tak pojawiła się w domu, a ja akurat skończyłam czytać Front burzowy (rany, ale zaległości! Wstyd, Wiedźma, wstyd!), no to czemu by nie zrobić sobie przerwy od fantastyki? Tym bardziej, że rzadko sięgam po ten gatunek literacki.
Długo nie wiedziałam, jak się zabrać za tę recenzję, bo ciężko mi napisać o tej książce cokolwiek sensownego. Właściwie przeczytałam ją pod wpływem impulsu, ponieważ w ogóle nie zamierzałam "mierzyć się" ze znakomitym thrillerem, jak to określił Stephen King. No ale skoro książka i tak pojawiła się w domu, a ja akurat skończyłam czytać Front burzowy (rany, ale zaległości! Wstyd, Wiedźma, wstyd!), no to czemu by nie zrobić sobie przerwy od fantastyki? Tym bardziej, że rzadko sięgam po ten gatunek literacki.
Dziewczyna z pociągu to thriller psychologiczny, przynajmniej z nazwy. W praktyce "psychologia" sprowadza się do dziur w mózgu głównej bohaterki wywołanych nadmierną ilością spożytego alkoholu oraz fobii i stanów lękowych kolejnych dwóch narratorek powieści.
Sama fabuła jest całkiem przyjemna, o ile można tak nazwać historię, w której wszystko kręci się wokół morderstwa. Rachel nie ma własnego życia, więc wymyśla historie dotyczące ludzi, których codziennie obserwuje z pociągu. Anna żyje w ciągłym strachu, że coś przydarzy się jej dziecku, a Megan zmaga się z poważnymi stanami lękowymi. Pozytywne cechy zostały stłumione, a tych kilka wad zdominowało całe ich jestestwa. Po części z tego powodu nie da się polubić żadnej z nich.
Książkę czyta się bardzo szybko i jest stosunkowo lekka (czy może raczej napisana bardzo prostym stylem), mimo że przez cały czas wszystko kręci się wokół ujęcia mordercy oraz poznawania nowych problemów psychicznych postaci. Wniosek? Nikt nie jest normalny! Jak to mawiał mój profesor na pierwszym roku studiów: Nie ma ludzi zdrowych, są tylko niedobadani.
Dla mnie największym problemem była Rachel. Była... irracjonalna (albo po prostu głupia)? Rozumiem tragizm postaci i jestem w stanie zgodzić się, że to, co spotkało ją w życiu, mogło zepchnąć ją na samo dno oraz doprowadzić do zaniku wszelkich więzi społecznych i alkoholizmu. Jestem nawet skłonna uwierzyć, że nie mając własnego życia prywatnego, tworzyła historie i wyobrażenia ludzi, których oglądała z pociągu. Nie rozumiem jednak, jak można uważać ją za wnikliwą obserwatorkę, skoro rzeczywistość nigdy nie jest tak prosta, by móc ją ocenić na podstawie jednego wyrywka z życia, a ona miała wgląd tylko w sceny rozgrywające się w ogrodzie. I nie wiem, co ją podkusiło, żeby włazić z buciorami w życie obcych ludzi. To znaczy wiem, ale było to tak egoistyczne i dziecinne, że nie mogę przejść nad tym do porządku dziennego. Przecież wiecie, że nie lubię głupich postaci.
Nie podoba mi się też zasłanianie wszystkiego kurtyną niewiedzy wywołanej pijackimi zanikami w pamięci, a potem nagłe uchylanie rąbka tajemnicy. Może nie byłoby to takie złe, gdyby Paula Hawkins nie robiła z czytelników idiotów. Bo na pewno nikt się nie domyśli, co jest grane, jeśli postać ma "podświadome uczucie, że...". Bardzo brzydki, nachalny i psujący nastrój foreshadowing.
Dla mnie największym problemem była Rachel. Była... irracjonalna (albo po prostu głupia)? Rozumiem tragizm postaci i jestem w stanie zgodzić się, że to, co spotkało ją w życiu, mogło zepchnąć ją na samo dno oraz doprowadzić do zaniku wszelkich więzi społecznych i alkoholizmu. Jestem nawet skłonna uwierzyć, że nie mając własnego życia prywatnego, tworzyła historie i wyobrażenia ludzi, których oglądała z pociągu. Nie rozumiem jednak, jak można uważać ją za wnikliwą obserwatorkę, skoro rzeczywistość nigdy nie jest tak prosta, by móc ją ocenić na podstawie jednego wyrywka z życia, a ona miała wgląd tylko w sceny rozgrywające się w ogrodzie. I nie wiem, co ją podkusiło, żeby włazić z buciorami w życie obcych ludzi. To znaczy wiem, ale było to tak egoistyczne i dziecinne, że nie mogę przejść nad tym do porządku dziennego. Przecież wiecie, że nie lubię głupich postaci.
Nie podoba mi się też zasłanianie wszystkiego kurtyną niewiedzy wywołanej pijackimi zanikami w pamięci, a potem nagłe uchylanie rąbka tajemnicy. Może nie byłoby to takie złe, gdyby Paula Hawkins nie robiła z czytelników idiotów. Bo na pewno nikt się nie domyśli, co jest grane, jeśli postać ma "podświadome uczucie, że...". Bardzo brzydki, nachalny i psujący nastrój foreshadowing.
Za to nieszczególnie przeszkadza mi "nuda", o której wspominało wielu recenzentów. Jakoś popłynęłam na fali przeżyć Rachel, Megan i Anny i spokojnie czekałam na rozwój fabuły. Mam wrażenie, że gdyby historia od początku pędziła jak Pendolino, to książka byłaby gorsza, ponieważ stałaby się jeszcze płytsza i prostsza. A turlając się jak kolej parowa, z licznymi przestojami na dorzucanie węgla, fabuła stała się znośna. Irracjonalna, ale w jakimś niewielkim aspekcie prawdopodobna.
I w sumie całkiem ciekawą postacią był psychiatra. Ale to pewnie skrzywienie zawodowe :)
Dziewczyna z pociągu przebojem wspięła się na listy światowych bestsellerów. Zastanawiam się tylko dlaczego. Owszem, to była całkiem przyjemna lektura, jednak z pewnością nie na tyle wybitna, żeby ludzie masowo biegali po nią do księgarni. Na czym polega problem Dziewczyny z pociągu? Prawdopodobnie chodzi o zbyt wysoko postawioną poprzeczkę. Książka naprawdę nie jest zła, ale nie jest też odkrywcza. A uknucie intrygi na "pomroczności" wynikającej z odurzenia alkoholowego jest szyte bardzo grubymi nićmi. Szkoda, bo sam pomysł obserwatorki, która nagle znalazła się w centrum wydarzeń i musiała skonfrontować własne wyobrażenia z rzeczywistością, jest godny uwagi.
Podsumowując, nie polecam, ale i nie odradzam.
Podsumowując, nie polecam, ale i nie odradzam.
Ogólnie się zgadzam, chociaż ja porządnie po niej pojechałam ;) Fakt, nie nudziłam się, rzeczywiście jest lekka i szybko się ją pochłania, ale na tym koniec zalet. Fatalne bohaterki, kiepska fabuła i g*wno a nie thriller. Ja też fenomenu tej książki nie pojmuję...
OdpowiedzUsuńNapisałaś to, o czym cały czas myślałam, ale jakoś ostatecznie nie ujęłam w tekście: "g*wno, a nie thriller". Dokładnie! Straszna to tu była co najwyżej autodestrukcja bohaterek.
UsuńSama nie wiem. Może skuszę się żeby samemu się przekonać jak to z nią jest? :)
OdpowiedzUsuńChyba tak byłoby najlepiej, bo recenzje są bardzo skrajne :)
UsuńTeż nie mogłam znieść głównej bohaterki. Jej rozumowanie, użalanie się na sobą i ta ciekawość życiem obcych ludzi, wręcz chorobliwa fascynacja składały się na najbardziej irytującą postać książkową z jaką miałam styczność. Nie wiem jak można było stworzyć tak denerwującą bohaterkę. Może autorce o to chodziło, nie mam pojęcia, ale psuło odbiór książki. Sam pomysł był dobry, ale wykonanie średnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Mam wrażenie, że autorka podjęła się czegoś, co ją zwyczajnie przerosło. Pomysł fajny, postaci też mogłyby być całkiem niezłe, gdyby skupiła się na trochę szerszym aspekcie ich funkcjonowania (może przydałby się jednak inny styl narracji, sama nie wiem), ale wydaje mi się, nie wiem na ile słusznie, że Paula Hawkins nie miała jakiegoś wielkiego doświadczenia z psychologią albo nie słuchała na zajęciach. Zrobiła takie pomieszanie z poplątaniem, że postaci stały się irracjonalne.
UsuńZgadzam się z Twoim spojrzeniem na tę książkę. Nie jest ani beznadziejna, ani nadzwyczaj dobra. Pachnie od niej przeciętnością. Według mnie autorka nie do końca udźwignęła temat, poprowadziła fabułę nieco na skróty.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Też mam wrażenie, że Paula Hawkins nie poradziła sobie z tematem, który sam w sobie mógłby być bardzo ciekawy. A tak zabrakło thrillera w thrillerze i psychologii w psychologii.
UsuńNajlepsze jest to, że nie da się tak po prostu przypomnieć sobie tego, co robiło się po alkoholu. Jeśli ma się dziury w pamięci, to już tak zostanie.
OdpowiedzUsuńJestem abstynentką, więc pod tym względem się nie wypowiem. Ale wiedza psychologiczna podpowiada, że szczególnie silne emocje mogłyby wyjść na światło dzienne w określonej sytuacji. Niektóre bodźce tworzą asocjacje (skojarzenia) z innymi rzeczami, więc np. kwestia tunelu, który zawsze przerażał Rachel, była całkiem sensownie przedstawiona, bo to było miejsce, które zawsze wzbudzało w niej jakieś emocje. Problem polega na tym, że cała reszta już nie miała żadnej spójności (tutaj napisałam coś jeszcze, ale potem uznałam, że dla wnikliwego czytelnika to mógłby być duży spoiler, więc usunęłam...).
UsuńJa chyba muszę przekonać się sama bo słyszę/czytam że albo mega albo chłam :D
OdpowiedzUsuńNo to zdecydowanie nie pozostaje Ci nic innego, jak osobiście zapoznać się z książką i wyrobić sobie własne zdanie na jej temat :)
UsuńRzadko sięgam po ten gatunek literacki, ale czasem się zdarza. jednak nie przepadam za głupimi i irytującymi bohaterami. Podejrzewam, że Rachel by mnie drażniła :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że wszystkie bohaterki by Cię drażniły, a to znacząco utrudnia ostateczny odbiór.
UsuńW ogóle nie przekonuje mnie ta książka. Najpierw zraził mnie hiper-boom w mediach na jej temat, a potem opinie czytelników utrzymane w tonie od krytyczno-obojętnego po całkowitą krytykę. Średniakom i mierniakom mówię nie, bo szkoda mi czasu, który mogę poświęcić setkom lepszych książek ;)
OdpowiedzUsuńJa też nie planowałam jej czytać. Ale skoro już wpadła mi w ręce, to uznałam, że co mi szkodzi. Dzień czy dwa nie stanowi takiej wielkiej różnicy, a przynajmniej wyrobię sobie własną opinię. Inna sprawa, że już rozmawiałyśmy na temat przeciętnych książek, więc wiesz, że niestety mam do nich wybitne szczęście.
UsuńPamiętam :) Co do miernych książek, jak już zacznę to raczej staram się dokończyć, ale ostatnio porzuciłam jedną po zaledwie 40 czy 50 stronach, mimo że recenzje miała naprawdę niezłe. Tylko po co się męczyć na siłę?
UsuńNo ja niestety na ogół nie odkładam książek, za które już się zabiorę. Niby wiem, że to głupie, ale do końca łudzę się nadzieją, że może jednak książka się rozkręci/zachwyci mnie zakończenie/wydarzy się coś spektakularnego/kiedyś mogę żałować, bla bla bla.
UsuńKiedyś też tak robiłam, ale stwierdziłam, że nie warto się męczyć, choć z góry też przyznaję, że takie sytuacje zdarzają mi się bardzo rzadko.
UsuńMiałam podobne odczucia. Nie była to książka mega zła, ale też nie była dobra. Taki przeciętniak, dający do zrozumienia, że na rynku pojawia się nowa całkiem przyzwoicie rokująca autorka. Okrzyknięcie książki hitem było zaś dla mnie wielkim nieporozumieniem. Rozczarowałam się też samym guru Kingiem - jego opinia, która zdobi okładkę przyciągnęła wiele osób, a mam wrażenie, że gość książki na oczy nie widział.
OdpowiedzUsuńMnie też zastanawiał ten komentarz Kinga. Co prawda od jakichś 5 lat czytam Zieloną milę i to mój jedyny kontakt z tym autorem, jednak znam kilka ekranizacji i ogólny styl Kinga, więc nie rozumiem, jak mógł uznać Dziewczynę z pociągu za znakomity thriller, skoro u niego najprostsza scena ma więcej napięcia niż u Hawkins scena kulminacyjna.
UsuńJa też z książek Kinga przeczytałam dwie lub trzy i muszę przyznać, że tam jest napięcie. Tu po prostu coś jest.
UsuńWięc to cała opina na okładce to jeden wielki chwyt marketingowy.
Chcę ją przeczytać, by wyrobić sobie własne zdanie, ale nie jest ona pozycją na liście moich priorytetów. Mam zazwyczaj wygórowane oczekiwania wobec książek, które są nagłaśniane medialnie, bo zazwyczaj są to gnioty, ale może nie będzie tak źle ;) Przyjemna w odbiorze recenzja :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa również lubię wyrabiać sobie własne zdanie o książkach (szczególnie tych kontrowersyjnych lub bestsellerowych). Zupełnie inaczej rozmawia się z kimś na temat własnych odczuć i wrażeń, a inaczej "czytałam, że...".
UsuńObawiam się, że jeśli masz wygórowane oczekiwania wobec Dziewczyny z pociągu, to możesz się rozczarować, chociaż mocno Ci życzę, żebym się myliła :)
Dziękuję, cieszę się, że dobrze Ci się czytało moją recenzję :)
Bestseller... a wszyscy recenzujący zastanawiają się dlaczego...
OdpowiedzUsuńNajbardziej brakowało mi pozytywnego bohatera najbardziej.
To fakt, myślę, że pozytywny bohater (albo chociaż neutralny) mógłby poprawić ogólny wydźwięk tej książki.
UsuńA bestseller jak sama nazwa wskazuje na książkę, która dobrze się sprzedaje, a niekoniecznie jest dobra. Jak widać w dzisiejszych czasach wszystko jest kwestią dobrego marketingu.