17 stycznia 2018

(Anty)TOP, czyli 10 najgorszych książek 2017 roku + bonus

Wiedźmowa głowologia, fantastyka, zestawienie, podsumowanie roku
Dzisiaj dla odmiany przygotowałam zestawienie najgorszych książek, jakie przeczytałam w 2017 roku. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że przynajmniej część z nich ma swoich zwolenników, więc od razu chcę zaznaczyć, że nie atakuję Was ani autorów – po prostu nie spodobało mi się to, co przeczytałam lub inne pozycje spodobały mi się dużo bardziej. W kilku przypadkach książki były dobre, ale niewystarczająco do mnie przemówiły, w innych po prostu kulało zbyt wiele rzeczy. Co nie zmienia faktu, że znalazłabym w nich kilka zalet (przynajmniej w niektórych), gdybym bardzo się postarała. Bajer polega na tym, że nie o to w tym chodzi. 

To tyle słowem wstępu. Jesteście gotowi na TOP 10 najgorszych książek 2017 roku? Zapraszam!
Książki są podane w kolejności czytania.


1. Rój, Laline Paull


W tej książce było coś obrzydliwego i naturalistycznego, przez co czytałam ją z dużym niesmakiem. Fabuła i stylistyka języka (minął rok, a ja dalej pamiętam konary trutni) również pozostawiały wiele do życzenia, co tylko potęgowało moje wewnętrzne „fuj”. I mimo że pszczoły zostały bardzo ciekawie i wiernie odzwierciedlone, a wiedza na temat funkcjonowania ula okazała się zaskakująco prawdziwa, to niestety Rój zupełnie nie spełnił moich oczekiwań. 


2. Cisza, Stefan Czerniecki


Chyba nigdy nie czytałam tak nieprzemyślanej książki podróżniczej. Nie dość, że Czerniecki miał fatalny styl, to jeszcze sama wyprawa wyglądała na wymyśloną na kolanie albo w samolocie. Żałuję, bo mimo wszystko mogłaby to być bardzo ciekawa podróż, gdyby tylko autor nie skupił się na nadmiernym oszczędzaniu pieniędzy. Gdybym chciała przeczytać księgę przychodów i rozchodów, to pojechałabym do księgowej. Poza tym żarty w ogóle nie śmieszyły, a Anioł Stóż był męczący, gdy pojawiał się przy okazji każdej głupoty, z której Czerniecki cudem uszedł z życiem. 


3. Imię Bestii, Jacek Komuda


Wiecie co? Wyparłam. Musiałam sprawdzić recenzję, bo jedyne, co pamiętałam, to irracjonalnie długie wyliczenia, wyszukane średniowieczne słownictwo architektoniczne i garderobiane oraz fakt, że akcja rozgrywa się w średniowiecznej Francji. A teraz pamiętam jeszcze, że całość była nudna, męcząca, a ostatnie opowiadanie zupełnie zniszczyło głównego bohatera i obrzydziło mi całą książkę. Jeśli to wciąż za mało, to autor okazał się bardzo nieprzyjemnym człowiekiem, który na kartach swojej książki postanowił obrazić pisarzy tworzących własne światy. No cóż, wiem, że więcej na pewno nie sięgnę po jego twórczość. 


4. Diabolika, S.J. Kincaid


O rany, jakie to było złe! Główna bohaterka nie miała w sobie za grosz logiki, historia była nudna, a cały świat kulał u podstaw. Poza tym wychodzę z założenia, że autor piszący książkę rozgrywającą się w kosmosie powinien mieć chociaż śladowe pojęcie o fizyce i astronomii. No cóż, widocznie oczekuję zbyt wiele, bo co akcja, to głupsza (łapanie się drzewa zakorzenionego na statku kosmicznym w sytuacji, w której wybuch zniszczył jedną z zewnętrznych ścian, to geniusz zbrodni). Tak źle obmyślonej książki nie ratuje nawet ważny temat natury człowieczeństwa, który był wyjątkowo dobrze przedstawiony.



Długo zastanawiałam się, czy ta pozycja powinna się tutaj znaleźć, ale rzadko zdarza mi się tak bardzo męczyć podczas czytania. Główny bohater miał irytujący zwyczaj wprowadzania dygresji (z których ostatecznie składa się 30-50% książki), co skutecznie zabijało dynamikę powieści i nieco zmieniało grupę docelową. Nie powiem, uśmiałam się podczas czytania i chętnie poznawałam nowe pomysły Sandersona, ale generalnie całość wypadła bardzo przeciętnie i za słabo jak na autora tego kalibru – nawet jeśli system magiczny znów okazał się genialny. 


6. Ballada o przestępcach, Marcin Hybel


Problem z tą powieścią polega na tym, że jest o niczym. Tak naprawdę nie ma w niej spójnej fabuły i dopiero pod koniec zaczyna się coś dziać. Jeśli dodać do tego niefortunną stylizację językową, która pojawiała się od czapy i wybijała z rytmu, a także słabe postaci, to niestety całość wypada bardzo słabo. Jedyne, co w jakikolwiek sposób ratuje Balladę to wizja Londynu oraz nauka żebractwa.


7. Książę Cierni, Mark Lawrence


Najwidoczniej nie jestem zwolenniczką antagonistów w roli głównych bohaterów. Chociaż nie, wróć, tak naprawdę po prostu nie zgadzam się na 14-letniego księcia, który jest tak zły i mroczny, że nawet upiory przed nim uciekają. Jako postać Jorg był tak nieprawdopodobny i nielogiczny, że cała reszta bledła wobec tego absurdu. Z drugiej strony nie przemawia też do mnie kreacja świata (nie lubię fikcyjnych nazw państw i istniejących religii czy „naszych” filozofów) i chociaż pod koniec książki wyjaśniło się, dlaczego autor przyjął taką konwencję, to dla mnie było już za późno – męczyłam się i byłam rozczarowana.


8. Krzyżowiec, Grzegorz Wielgus


Główny bohater jest martwym niemową i próbuje odpokutować swoje grzeszne życie, wyruszając na krucjatę do Ziemi Świętej przez ogarniętą dżumą Europę – tak w skrócie można opisać fabułę książki. Mimo to autor nie ograniczał się w opisach (to właściwie z nich składa się cała książka, dialogów wyszłoby po zsumowaniu może z 15-20 stron) i przedstawiał takie ohydy, że nawet Hieronim Bosch byłby zdegustowany. Książkę przeczytałam z dużym trudem, bo regularnie wywoływała we mnie obrzydzenie. Niby doceniam głębię, motyw homo viator i średniowiecznego ducha powieści, ale jednak zdecydowanie wolę powieści akcji, np. militarne fantasy.


9. Biało-czerwony. Tajemnica Sat-Okha, Dariusz Rosiak


O, to dopiero było rozczarowanie! Zabierałam się za ten biograficzny reportaż z dużymi oczekiwaniami, które podsycała biografia innego barwnego Polaka – Tony'ego Halika, a dostałam nudne nie wiadomo co. Autor wybitnie nie miał pomysłu, co napisać, odpuścił wiele wątków, kilka innych zupełnie niepotrzebnie rozwinął, przez co wyszedł jeden wielki niespójny chaos. Brakowało w tym wszystkim polotu i sensownego podsumowania, chociażby w formie kalendarium na końcu książki.


10. Dożywocie, Marta Kisiel


Od początku wątpiłam, czy ta książka faktycznie mi się spodoba. No cóż... Nie poczułam się oczarowana. Uważam, że opieranie fabuły na żartach sytuacyjnych jest kiepskim rozwiązaniem, a ciągłe powtarzanie tych samych motywów, nawet jeśli początkowo bawi, to później staje się nudne. Bohaterowie są groteskowi, a opowiadania zupełnie nie robiły na mnie wrażenia. Gdyby było około 50% mniej żartów, a więcej pomysłów na historię, to może poszłoby lepiej.


Bonus, czyli 3 literackie rozczarowania 2017 roku

Oprócz książek, które uznałam za najgorsze, było jeszcze kilka rozczarowujących. Nie znaczy to, że są to złe powieści (zresztą te w najgorszych też niekoniecznie są złe, po prostu w 2017 roku czytałam lepsze), ale nie sprostały oczekiwaniom, które przed nimi stawiałam.


3 miejsce – Dziewczyna z Dzielnicy Cudów, Aneta Jadowska


Jakoś nie umiem się przekonać do twórczości Anety Jadowskiej i omijam ją szerokim łukiem, jednak tym razem dałam się skusić. I generalnie problem polega na tym, że pomysł na świat był genialny, ale cała historia już nieszczególnie. O Nikicie nawet nie ma co mówić, bo jest słabą i nielogiczną postacią, wobec czego całość wypada średnio. No i te ciągłe odniesienia do Dory Wilk – miałam wrażenie, że zostałam dopuszczona do kółeczka wzajemnej adoracji i nie rozumiałam hermetycznych żartów. Szkoda, bo pomysł był i to całkiem niezły.


2 miejsce – Cień i kość, Leigh Bardugo


Naprawdę liczyłam na coś pokroju Szóstki Wron – intrygujące postaci, dobrze poprowadzona fabuła, wstawki z przeszłości itd. Poza tym magia griszów jest ciekawa, więc uznałam, że książka, w której odkrywa ważną rolę, może być ciekawa. No niestety, Alina niczym nie powala i jest taką gwiazdką z nieba. Cała historia jest tak paskudnie młodzieżowa (chociaż z gatunku guilty pleasure), z trochę drętwymi dialogami i niepowalającym stylem. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że gdy tylko dotarło do mnie, kim jest główna bohaterka, to okazało się, że znam zakończenie całej trylogii. Bo czytałam Szóstkę Wron i Królestwo Kanciarzy. No peszek.


1 miejsce – Hel 3, Jarosław Grzędowicz


Są autorzy, od których wymagam więcej, bo bardzo cenię sobie ich twórczość i stawiam im poprzeczkę zdecydowanie wyżej niż innym pisarzom – Jarosław Grzędowicz zalicza się do tej grupy. Uważam, że wie, co robi, gdy zabiera się za pisanie (co widać szczególnie wyraźnie w Panu Lodowego Ogrodu), a tu po raz pierwszy miałam wrażenie, że nie bardzo. Stworzył postać, która nie nadaje się na głównego bohatera, opisywane wydarzenia nie miały zbyt wiele sensu, a okładka i blurb sugerują zupełnie coś innego, niż zastałam w środku. Tak naprawdę w tej książce nie zgadza się nic poza kreacją świata, która jest charakterystyczna dla tego autora i ustawia pozycję w kategorii „dobre”, chociaż jak na Grzędowicza to raczej przeciętnie.


---
Na dzisiaj to już wszystko. Zgadzacie się z moimi wyborami, a może jesteście oburzeni tym, że postanowiłam skrytykować Wasze ukochane książki? Koniecznie dajcie znać, co o tym wszystkim myślicie. A jeśli chcielibyście przeczytać którąś z pozycji, to pamiętajcie, że to zestawienie oznacza po prostu, że trafiłam na blisko 70 lepszych książek ;)

38 komentarzy:

  1. Nie czytałam żadnej z tych książek, więc widzę, że nie mam czego żałować, chociaż akurat na Kisiel miałam ochotę, bo wszyscy zachwalają jej twórczość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kisiel ma bardzo wielu zwolenników, więc możesz zaryzykować ;)

      Usuń
    2. Miałam napisać to samo co Sylwia, tak więc wpiszę się tutaj, aby się nie powtarzać :)

      Usuń
  2. Diabolike widziałam w kilku zestawieniach najlepszych książek minionego roku, ja raczej nie miałam ochoty po nią sięgać.
    O większości wymienionych tutaj książek nawet nie słyszałam (to chyba dobrze?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przeczytałam tę książkę z polecenia kuzynki i po wielu pozytywnych recenzjach, więc jestem w stanie uwierzyć, że przy odpowiednim nastawieniu ta historia może się podobać. Ale mnie ani nie przekonała, ani tym bardziej mi się nie podobała. Bo nie wiem, co miałoby mi się w niej podobać - główna bohaterka kiepska, fabuła szyta grubymi nićmi, a świat tak absurdalny, że to aż boli.

      Nie wiem, czy dobrze, bo wielu osobom się podobały, ale ja myślę, że niewiele bym straciła, gdybym ich nie przeczytała ;)

      Usuń
  3. Najgorszych nie czytałam, co do "Griszy" to ja bym jej nie oceniała tak surowo. Nie jest tak dobra jak Wrony, ot, przyjemna młodzieżówka z ciekawszymi postaciami w tle niż na pierwszym planie. A co do zakończenia - jak pech to pech ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, przyszło mi oceniać po genialnej Szóstce Wron i z tego powodu Cień i kość wypada słabo. Alina jest strasznie smętną postacią, a jednocześnie takim "wybrańcem" z pierwszej ligi. Styl pozostawia wiele do życzenia, dobrze, że pomysł był całkiem niezły (no i świetny świat). Mam kolejne tomy, więc na pewno przeczytam, ale na pewno obniżę poprzeczkę i nie będę się spodziewać cudów pokroju Szóstki Wron.

      Usuń
  4. Z Twojego zestawienia czytałam tylko i wyłącznie książkę Leigh Bardugo i mnie porwała, może dlatego że tę trylogie czytałam przed "Szóstką Wron ". Trylogia Grisza była szybciej wydana niż duologia "Szóstka Wron " i według mnie udowadnia to, że autorka rozwinęła skrzydła w pisaniu i kolejna seria wyszła jej jeszcze lepiej niż poprzednia, ale nie zawiodłam się na książce "Cień i kość " podobała mi si cała trylogia 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tym się pocieszam - dobrze, że autorka się rozwija i polepsza styl, tworzy znacznie ciekawsze postaci i ma dobre pomysły na fabułę. Trochę żałuję, że nie czytałam Griszy przed Szóstką Wron, ale obawiam się, że wtedy mogłabym po nią w ogóle nie sięgnąć, bo mimo wszystko Cień i kość jest przeciętniakiem. Może to dobra książka, ale nic więcej, a Szóstka była rewelacyjna - stąd rozczarowanie ;)

      Usuń
  5. Hm, "Rój", tak... Mnie akurat naturalizm nie przeszkadzał (przyznaję, były momenty dość obrzydliwe, ale dla mnie to plus - zaznacza odmienność pszczół od ludzi). Bardziej mi raczej przeszkadzało, jak mocno autorka naciągała (a czasem olewała) biologię pszczół po to, aby jej bohaterka mogła być jeszcze bardziej niesamowita.

    Co do reszty to się nie wypowiem, bo nie znam.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam się na pszczołach, więc przyswoiłam tylko takie ogólne informacje, jak np. zimowanie pszczół. Ja generalnie mam ten problem, że mnie obrzydzają nawet małe dzieci i nie mam za grosz instynktu macierzyńskiego, więc te wszystkie akcje, które wyczyniała Flora zupełnie do mnie nie przemawiały. Dlatego nie jestem pewna, jak duże znaczenie miała tu odmienność pszczół, a jak duże antropomorfizacja tychże.

      Usuń
  6. Komudę i Kisiel czytałam i bardzo lubię (no dobra, "Dożywocie" uwielbiam), a reszty nie czytałam jeszcze, chociaż część mam w planach :) Oby w tym roku wybór był trudniejszy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, rozumiem i jakoś nie mam z tym problemu ;) Wiem, co się może podobać w twórczości Komudy (zwłaszcza że ja czytałam dość nietypowy przykład jego prozy) i Kisiel, jednak okazało się, że to nie dla mnie. A co masz w planach?

      Usuń
  7. Z tej listy czytałam tylko "Balladę o przestępcach" i faktycznie - fabuła jakaś dziwna, ale ówczesny Londyn ma coś w sobie. Ja zaczęłam rok od tak fatalnej powieści, że już teraz mogę ją śmiało wpisać na top 5 najgorszych lektur tego roku. Nie wiem co trzeba byłoby napisać, żeby zniknęła z tej listy.

    Mam nadzieję, że w 208 roku trafisz na same świetne powieści i żadna Cię nie rozczaruje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fabuła była bardzo poszatkowana i niewiele wnosiła do całokształtu powieści, a sam Londyn nie uratuje książki, choćby był przedstawiony najlepiej na świecie.

      A co takiego przeczytałaś, żebym wiedziała, czego unikać? :D

      Dziękuję i też mam taką nadzieję ;)

      Usuń
  8. Czytałam tylko Diabolikę i zgadzam się, że to kiepska książka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety... Szkoda, że nie da się trafiać na same dobre pozycje ;)

      Usuń
  9. Czytałam z Twojego zestawienia cztery książki, ale widzę, że odebrałyśmy je inaczej. "Dożywocie" to jedno z moich "odkryć" minionego roku, świetnie się przy nim bawiłam. "Księcia cierni" też lubię, ale to już wiesz, bo kiedyś rozmawiałyśmy już o Jornie ;)
    "Cierń i kość" czytałam już dosyć dawno temu, ale pamiętam, że mi się podobała, zwłaszcza że to młodzieżówka. Natomiast zgadzam się, że "Biało-czerwony" mógł być ZNACZNIE lepszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dożywocie zmęczyło mnie tym, że składało się z gagów i do niczego nie prowadziło. Uważam, że nie można opierać całej historii na żartach, zupełnie zapominając o fabule. Chociaż Krakers był cudny :D
      Książę cierni to Książę cierni, już się o nim nagadałyśmy ;)
      Biało-czerwony POWINIEN być znacznie lepszy przy takiej postaci ;)

      A jeśli chodzi o Cień i kość to problem polega na tym, że spodziewałam się równie dobrej książki jak Szóstka Wron, a dostałam powieść z kiepsko napisanymi postaciami, przeciętnym stylem i dość nierówną fabułą. Jako młodzieżówka jest dobra, ale Szóstka Wron jest rewelacyjna, dlatego poczułam się rozczarowana. No i jeszcze fakt, że znam zakończenie trylogii jakoś wybitnie mnie boli :D

      Usuń
  10. Hel i Alcatraz mimo wszystko przeczytam. Pierwsze, bo mam. Drugie, bo to Sanderson. 'Krzyżowca" czytałem, nie było tak źle, ale mnie dobijały nie te makabry, a samo słowo, dobitnie nie lubię książek tak szeroko i gęsto pisanych, od pierwszej do ostatniej linijki jednolity tekst, który krótszy był tylko w miejscach, gdzie akapit, niemal wcale dialogów, masakra. Takie książki mnie męczą bardzo, nawet jak pod względem reszty są dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przy Helu nastaw się po prostu na świat w niedalekiej przyszłości i "scenki sytuacyjne". No i nie doszukuj się większego sensu w całej powieści, bo po prostu go nie ma. A jeśli chodzi o Alcatraza, to wiem, że może się podobać. Sama często się śmiałam, nawet pozaznaczałam sobie najlepsze fragmenty (nomen omen z samych dygresji, na które tak narzekam), ale prawda jest taka, że męczyłam się podczas czytania i nie zrzucę winy na język angielski, bo jest napisany prostym i przyjemnym stylem. A to oznacza, że dynamika kuleje i generalnie szału nie ma.

      Oj tak! Mnie też to męczyło. Patrzyłam na stronę, widziałam ścianę tekstu i miałam ochotę odłożyć (zwłaszcza, że wiedziałam, że znowu będzie jakieś płacenie odciętymi kawałkami ciała albo opisywanie nieudanych eksperymentów szalonego naukowca opętanego przez diabła). Nigdy nie sądziłam, że będę reagować w taki sposób, ale tutaj było tego po prostu za dużo.

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. To przeczytaj ;) Znam osoby, którym się podobał. Pod recenzją kilka osób mi wytknęło, że jestem zbyt delikatna albo że przecież o to w tej książce chodziło. Po prostu okazało się, że to nie moja bajka.

      Usuń
    2. Zaczęłam właśnie. Skojarzenia mam z Pszczółka Maja w wersji dla starszych ;)

      Usuń
  12. Wymieniasz kilka, które ja uwielbiam, ale to zaraz się odniosę do wszystkiego :)

    Z Komudą miałam do czynienia przy innej książce, ale też ją wyparłam już, nie pamiętam nawet tytułu, to coś o piratach było... :D
    Diabolikę planuję, leży wypożyczona z biblioteki. Czytałam sprzeczne opinie, a że pomysł mnie ciekawi, chcę przekonać się sama.
    Alcatraza uwielbiam <3 I to także za te dygresyjki <3 <3
    Ballada to ciężki temat - uważam, że pomysł był super, ale wykonanie go właśnie sprawiło, że w sumie to to było nudne + beznadziejna stylizacja.
    Lawrence'a planuję, ale jeszcze nie wiem, co od niego przeczytam :)
    Ja Dożywocie uwielbiam <3 Licho <3
    Zresztą Nikitę także uwielbiam, tak samo, jak Dorę <3 (pierw czytałam Nikitę, postać Dory mnie zaintrygowała)
    Wiadomo, ile ludzi tyle opinii. W moim top 10 Potworków znalazło się Ugly love i była to pozycja najbardziej sporna wśród czytelników, druga była Klątwa Tygrysa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komuda pisze specyficzne książki, więc trafia do określonej grupy odbiorców. Może i spróbowałabym z innym tytułem, gdyby nie to posłowie, w którym obraża pisarzy tworzących własne światy.

      Czytałam sporo pozytywnych recenzji Diaboliki i mogę Ci powiedzieć, że jeśli skupisz się na "przyjemności" z czytania lekkiej historii, a nie na zastanawianiu się nad jakąkolwiek logiką względem świata, wydarzeń i zachowań postaci (a nawet relacji między nimi), to może Ci się spodobać :D

      Mnie w Alcatrazie zmęczył brak sensownej proporcji pomiędzy akcją a dygresjami. Dygresje byłyby super, gdyby było ich o połowę mniej. Co najmniej. A tak kulała dynamika całej powieści i nie mogłam się w nią wdrożyć.

      No właśnie - pomysł w Balladzie był i starczyło go na opis nauki żebractwa i przedstawienie średniowiecznego Londynu. Na postaci, fabułę i styl już nie starczyło sił.

      Nie czytałam nic innego i nie jestem w stanie powiedzieć: "A weź przeczytaj Księcia Cierni, może akurat Tobie się spodoba, bo nie będziesz tak czepialska jak ja", więc tutaj nic nie doradzę. Powiem tylko, że jeśli chcesz spróbować z głównym bohaterem antagonistą i nie denerwują Cię wstawki, w których ktoś czyta dzieła Platona (albo jesteś dość cierpliwa, żeby poczekać aż to zostanie wyjaśnione), to spróbuj. Ale na własną odpowiedzialność :D

      Licho znajduje się na trzecim miejscu najbardziej wkurzających postaci w tej książce (za Paniczem i redaktorką Konrada). Za to uwielbiam Krakersa :D

      Nieee... Do polubienia Nikity nie dam się przekonać :D A Dory nie planuję czytać. Za to może spróbuję kiedyś z Witkacym.

      Kiedyś nawet kusiła mnie ta Klątwa tygrysa, ale w takim wypadku chyba jednak sobie odpuszczę ;)

      Usuń
  13. Z twojej listy czytałam tylko Griszę - dalej nie mogę uwierzyć że nie ogarnęłam kim jest Alina, a też najpierw czytałam "Szóstkę Wron". Może i dobrze bo wszystko bym sobie zepsuła ;)

    Robiłam przymiarki do "Diaboliki" bo dużo osób chwaliło ale chyba właśnie przeszła mi ochota, mam już dość tego typu młodzieżówek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęściara :D Ale Ty miałaś chyba dłuższą przerwę pomiędzy tymi książkami?

      Dla Diabolika jest idealnym przykładem na to, że nie warto brać się za światy, jeśli nie można ich "fizycznie" uprawdopodobnić. Bo nawet w fantastyce niezbędna jest odpowiednia wiedza, a czasami konieczny jest research.

      Usuń
  14. Alcatraz na szczęście mnie nie rozczarował, mimo iż oczekiwania względem autora mam olbrzymie, ale tutaj przeważyło to, że to jednak powieść dla dzieci i dlatego podeszłam do niej na całkowitym luzie. Dobrze mi się ją czytało.
    Natomiast Diabolika pod względem praw fizyki faktycznie nie była najlepsza ;P Z fizyki jestem noga, ale też zastanawiała mnie ta sytuacja z drzewem. Dziwne, że autorka popełniła tak głupi błąd. Jednak sam pomysł na powieść i przebieg akcji przypadły mi do gustu i nie mogę się doczekać kontynuacji.
    Do Griszy w ogóle mnie nie ciągnie. Szóstka wron nie do końca kupiła mnie światem przedstawionym, dlatego nie czuje potrzeby dłuższego w nim zostania.
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Alcatrazie brakowało mi dynamiki, a wszystko przez to, że tych dygresji było za dużo i trwały zbyt długo. Gdyby było ich o połowę mniej, to książka z pewnością spodobałaby mi się dużo bardziej, bo Talent do spóźniania się wymiata :D

      Ona popełniła masę tego typu błędów. A jak niby można wyłączyć grawitację w części pomieszczenia znajdującego się na statku kosmicznym, połączonym w jakiś dziwny sposób z innymi statkami, które wspólnie krążą razem z sześcioma (?) gwiazdami wokół jakiegoś abstrakcyjnego ośrodka grawitacyjnego? I jak można tańczyć w zerowej grawitacji w sukni?! Generalnie cuda się tam działy.

      A ja byłam oczarowana Szóstką Wron, za to Grisza to taka "dobra młodzieżówka", czyli w sumie raczej przeciętniak.

      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  15. Czytałam tylko Alcatraza i mnie się podobał, chociaż czułam się na niego trochę za stara. Te dygresje były najfajniejsze. <3 Aczkolwiek czasem czułam, że autor stara się za bardzo być śmieszny.

    Pamiętam Twoją recenzję Komudy, po niej w ogóle odpuściłam sobie autora. Kiedyś próbowałam go czytać, ale styl mnie pokonał.

    Za Księcia Cierni może kiedyś się wezmę... Może. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytam, że Ciebie też zawiodło wydawnictwo Bernardinium. Kiedy widzę okładkę w tym stylu nastawiam się na coś niesamowitego, że poczuję wiatr we włosach i dreszcz podniecenia na plecach... Jednak moim największym rozczarowaniem książkowym 2017 jest inna książka tego wydawnictwa ewidentnie zawiodła mnie Kinga Choszcz i jej "Nepal"... Spodziewałam się wołającego zewu przygody i zapierających dech opisów, a dostałam zagubienie w czasie i przestrzeni... Niestety duże zawiedzenie. Po "Afrykę" już nawet nie mam ochoty sięgnąć (mimo to przeczytałam parę stron, żeby dać jej szansę, ale ponownie spotkałam się ze ścianą...). Wydaję mi się, że czytając Cejrowskiego, przypisywałam wszystko wydawnictwu i tego też spodziewałam się po innych ich książkach, jednak wszystko co w środku zawdzięcza się autorowi i niczemu więcej. Pozostał smutek, żal i rozczarowanie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Z przedstawionych przez Ciebie "najgorszych książek" nie przeczytałam ani jednej (o żadnej w sumie za bardzo nie słyszałam), natomiast kojarzę z tej listy Komudę. Muszę przyznać, że czytałam tylko "Czarną banderę" jego autorstwa i choć mi wydaje się zachwycająca, mam teraz niewielkie obawy co do zabrania się za jego pozostałą twórczość. Może jednak dam mu szansę, choć zdecydowanie nie chciałabym się rozczarować.
    Kiedy doczytałam do "Dziewczyny z dzielnicy cudów", aż mi serce skoczyło - bo osobiście uwielbiam tę książkę. Z Twoją opinią zapewne zgodziłaby się jednak moja kochana mamusia - jej w ogóle Jadowska nie podeszła (choć zwykle mamy bardzo podobny gust literacki).
    Także kłócić się o nic nie będę, każdy lubi coś innego i całe szczęście, bo różnorodny świat to ciekawy świat :).
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  18. Z przedstawionych przez Ciebie "najgorszych książek" nie przeczytałam ani jednej (o żadnej w sumie za bardzo nie słyszałam), natomiast kojarzę z tej listy Komudę. Muszę przyznać, że czytałam tylko "Czarną banderę" jego autorstwa i choć mi wydaje się zachwycająca, mam teraz niewielkie obawy co do zabrania się za jego pozostałą twórczość. Może jednak dam mu szansę, choć zdecydowanie nie chciałabym się rozczarować.
    Kiedy doczytałam do "Dziewczyny z dzielnicy cudów", aż mi serce skoczyło - bo osobiście uwielbiam tę książkę. Z Twoją opinią zapewne zgodziłaby się jednak moja kochana mamusia - jej w ogóle Jadowska nie podeszła (choć zwykle mamy bardzo podobny gust literacki).
    Także kłócić się o nic nie będę, każdy lubi coś innego i całe szczęście, bo różnorodny świat to ciekawy świat :).
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  19. "Diabolika" była dla mnie również koszmarem.
    Natomiast "Ballada..." jak i "Dziewczyna z dzielnicy..." nie były takie złe.

    OdpowiedzUsuń
  20. A ja właśnie nabyłam "Dziewczynę z dzielnicy..." i jestem trochę rozczarowana Twoim zdaniem :o Kupiłam ją pod wpływem, "a może się nada. bo już nie mam co czytać". Zobaczymy, może mi się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Potwierdzam rozczarowanie reportażem tudzież biografią Rosiaka, książka niewiele wnosząca do rzeczywistości. Pozdrawiam, Paweł z http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Zastanawiałam się, czy przeczytać 'Rój". W sumie to jakoś nie ciągnie mnie do niej, ale znajoma twierdzi, że mi się spodoba. Może jak nie będę miała co czytać to po nią sięgnę i zobaczę, czy mnie zaciekawi. :)

    OdpowiedzUsuń