5 lutego 2018

Nadzór, Charlie Fletcher

Wiedźmowa głowologia, recenzje książek, fantastyka, Fabryka Słów

Są takie miasta, które aż się proszą, żeby wykorzystać je jako tło dla dziwnych i niewytłumaczalnych zdarzeń. Takim miejscem niewątpliwie jest Londyn, który już w czasach Dickensa (a może jeszcze wcześniej?) wytworzył wokół siebie aurę tajemniczości. W końcu mgły znad Tamizy skryły niejedno i były świadkami licznych zbrodni. Czy w tej sytuacji kogokolwiek dziwi, że współcześni pisarze nadal sięgają po wiktoriański Londyn, aby dać czytelnikowi sygnał, czego może się spodziewać na kartach powieści?

Pod tym względem Nadzór nie okazał się szczególnie oryginalny, chociaż muszę przyznać, że Londyn Charliego Fletchera robi wrażenie. XIX-wieczny duch miasta jest wyczuwalny zarówno na ulicach, jak i w sercach jego mieszkańców. Plastyczne opisy sprawiają, że czytelnik bez problemu może wyobrazić sobie świat i przenieść się do niego, żeby razem z Nadzorem pilnować porządku. A czym jest ten cały Nadzór? To tajna organizacja strzegąca ładu i dbająca o to, by świat nadprzyrodzony nie przenikał do życia zwykłych ludzi. Nie jest to łatwe zadanie, tym bardziej, że Katastrofę przetrwała tylko jedna Ręka, czyli pięcioosobowa grupa ludzi ze specjalnymi mocami. Wrogowie wyczuli tę słabość i od razu zwiększyli aktywność, próbując doprowadzić do ostatecznego zniszczenia Nadzoru. Czy im się powiedzie? I co z tym wszystkim ma wspólnego Wielki Pożar Londynu z 1666 roku?

Piszę o tym, ponieważ Fletcher wielokrotnie wykorzystywał wydarzenia oraz postaci historyczne do rozbudowywania swojej powieści. Jeśli dodać do tego liczne odniesienia literackie oraz kulturowe (z których jestem pewna, że nie wyłapałam nawet połowy), to okazuje się, że każda strona niesie ze sobą podwójną przyjemność – związaną z czytaniem wciągającej historii oraz wynajdywaniem smaczków. Bo wiecie co? Tę powieść czyta się naprawdę bardzo dobrze. Akcja jest wartka i rozgrywa się na kilku płaszczyznach, a fabuła została poprowadzona w ciekawy i przemyślany sposób. Kolejne elementy układanki wpadają na swoje miejsce w ściśle określonym czasie, dzięki czemu czytelnik nie jest od razu zasypany szeregiem nic nieznaczących informacji, a z drugiej strony, gdy w głowie formułują mu się pytania, to z dużą dozą prawdopodobieństwa wkrótce pozna na nie odpowiedź. 

Postaci również wychodzą na plus. Antagoniści są mroczni, niebezpieczni i bardzo inteligentni, a sieć ich intryg gęsta i dobrze przemyślana. Pomysł na stworzenie dwóch braci prawników, z których jeden załatwia interesy w dzień, a drugi w nocy, jest bardzo ciekawa, a tego typu koncepcji znajdzie się znacznie więcej. Z kolei członkowie Nadzoru są tak różni, jak tylko można sobie wyobrazić, a przy tym doskonale do siebie pasują. Młoda Żydówka, elegancki dżentelmen, była piratka, szczurołap i kowal – czy można wyobrazić sobie cokolwiek, co ich łączy? Może poza szczególnymi mocami, które wyróżniają ich na tle zwykłych ludzi. A z tymi mocami to w ogóle jest ciekawa sprawa, bo niby Fletcher nie wymyślił niczego nowego, ale opisał specjalne umiejętności członków Nadzoru w taki sposób, jakby to były najbardziej niezwykłe rzeczy na świecie. Co ciekawe, tak właśnie brzmiały! Idealnie wkomponowały się w klimat mrocznego i brudnego XIX-wiecznego Londynu.

Mam wrażenie, że największym plusem Nadzoru jest fakt, że wszystkie składowe powieści trafiają w punkt, dzięki czemu poszczególne elementy wzmacniają się nawzajem i tworzą spójną strukturę. W tej chwili nie umiałabym powiedzieć, co najbardziej zwróciło moją uwagę, bo gdy tylko chcę napisać „klimat”, to zaraz przypominam sobie o wciągającej fabule oraz barwnych postaciach. Może po prostu najprościej (i zarazem najlepiej) uznać, że to bardzo dobra powieść, która powinna spodobać się miłośnikom londyńskich mgieł, tajemnic i niebezpiecznych stworzeń wychodzących z cienia. Polecam ;)


Za książkę do recenzji dziękuję księgarni internetowej Tania Książka.
Koniecznie sprawdźcie bestsellery na stronie księgarni ;)

14 komentarzy:

  1. Kolejna książka do listy "do przeczytania". Bardzo lubię klimat wiktoriańskiego Londynu, a jeszcze w fantastyce to już... fantastycznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten klimat wiktoriańskiego Londynu to jeden z lepszych elementów książki ;)

      Usuń
  2. Od momentu, kiedy zobaczyłam tę książkę w jakiejś księgarni, to się ciągle na nią czaję i czaję :D Koniecznie muszę kupić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio często trafiam na notki o tej książce. Mam ją na półce i czeka na swój czas, ale nie mogę się doczekać jak po nią sięgnę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja żałuję, że jeszcze nie ma kolejnych części, bo kończy się tak, że nic tylko czytać dalej.

      Usuń
  4. Hmm skoro Londyn to może przeczytam, bo fabularnie raczej mnie nie zainteresowała, ale uwielbiam to miasto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klimat Londynu jest mocnym punktem książki, ale fabuła też jest istotna, więc jeśli Cię nie zaciekawiła, to pytanie, czy sam "Londyn" jest tego warty.

      Usuń
  5. Muszę przyznać, że nie słyszałam o tej książce, ale brzmi naprawdę intrygująco. Kusisz całą swoją recenzją, więc dopisuje sobie tytuł na listę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Cię przekonałam do tego tytułu :)

      Usuń
  6. Czeka w kolejce :) Recenzja bardzo zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brzmi super! Mam to w kolejce do przeczytania, prędko się pewnie za nią nie wezmę, ale może szybciej, niż planowałam, po przeczytaniu tej recenzji :) Bo jest naprawdę zachęcająca, dzięki!
    Całuję!
    korpoludka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Cię przekonałam :) W chwili obecnej wiem, że poczekałabym przynajmniej do momentu zapowiedzi kolejnego tomu, ale z drugiej strony nie żałuję, że przeczytałam.

      Pozdrawiam :)

      Usuń