26 września 2017

Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód – Zachód, Robert M. Wegner

Wiedźmowa głowologia, recenzje książek, fantastyka, książki polskich autorów, wydawnictwo Powergraph

Staram się powoli dawkować sobie serie, które bardzo mi się podobają, szczególnie wtedy, gdy jeszcze nie są skończone. Przez rok zerkam na książki dumnie stojące na półce i czekam na moment, w którym samej sobie powiem, że to już! Teraz! Czas przeczytać kolejny tom! Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ – Południe wywarły na mnie ogromne wrażenie i wychodzę z założenia, że Robert M. Wegner jest jednym z najlepszych polskich pisarzy fantastycznych i przy odpowiedniej reklamie miałby szansę zaistnieć na całym świecie. Nie umiałabym doszukać się niczego, co stawiałoby zagraniczną twórczość w lepszym świetle niż historie związane z Imperium Meekhanu.

Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód – Zachód to drugi tom serii tradycyjnie podzielony na dwie części zawierające po cztery opowiadania. Tym razem czytelnik poznaje zupełnie nowych bohaterów. Na Wschodzie jest to Laskolnyk przemierzający ze swoim czaardanem trawiaste stepy, a na Zachodzie, w portowym mieście, złodziej Altsin opętany przez żądną krwi istotę. 

Wegner ponownie stanął na wysokości zadania, przybliżając kolejne religie oraz tworząc nowe społeczeństwa, obyczaje i tradycje, w które w mniejszym lub większym stopniu wpisało się Imperium. W tej części największe wrażenie zrobił na mnie Wschód przepełniony ciekawymi ludami oraz magią plemienną. Szamani, zmiennokształtni, wiedźmy wyciągające wiedzę z ziemi czy narzucające swoją wolę zwierzętom – to jedynie niewielki przedsmak tego, co spotka czytelnika na stepach.

Na szczególną uwagę zasługują Verdanno, czyli lud nomadów znany z doskonałych kowali i rymarzy oraz hodowli najlepszych koni w Meekhanie. Obdarzali je takim szacunkiem (i religijną czcią), że nigdy ich nie dosiadali. Zamiast tego korzystali z rydwanów, co w połączeniu z koczowniczym trybem życia sprawiło, że przylgnęło do nich określenie Wozacy. Verdanno posługują się trzema językami (jeden składa się z samych gestów), mają bogatą tradycję, a Meekhan dał im popalić prawem o kołach, które stanowi, że wędrowny lud może się przemieszczać raptem raz na pięć lat, a przez pozostały czas koła mają być zdjęte z wozów i tworzyć prowizoryczne chaty. Mój opis nawet w niewielkim stopniu nie oddaje, jak sprytnie i elegancko Wegner wykreował nowy lud wraz z całą historią, kulturą i tradycjami i powiązał to z Imperium uznającym własną wyższość nad „mniejszościami narodowymi”.

Z kolei Zachód oferuje łotrzykowski klimat, złodziejskie gildie, rządy wielkich i ból maluczkich. Magia kryje się w cieniu, jest brutalna, potężna i jakby oderwana od normalnych ludzi. Nie jest to już tak pasjonujące, ale nadal wciąga i zachęca do poznawania nowych odsłon Meekhanu.

Bo trzeba przyznać, że Wegner ma dar do tworzenia niesamowitego klimatu w opowiadaniach. Potrafi sprawić, że każda część wydaje się jedyna i najważniejsza, a potem uświadamia czytelnikowi, że to jedynie niewielki fragment wielkiego Imperium i przerzuca go na drugą stronę świata, gdzie ponownie omamia zupełnie inną koncepcją i nowymi bohaterami. 

Podoba mi się to, że autor nie boi się skakać na głęboką wodę. Gorszy pisarz już dawno zagubiłby się w mnogości kultur, ludów, religii i polityki, a Wegner z niespotykaną wręcz łatwością lawiruje pomiędzy tymi elementami, dodając kolejne cegiełki i utrzymując stałą, wysoką jakość. Co prawda Laskolnyk nie przebił Górskiej Straży z Północy, ale plasuje się zaraz za nią, chociażby ze względu na braterskie więzi w czaardanie, plemienną magię i szeroko pojętą dzikość. 

Dodatkowo cenię sobie fakt, że wszystkie elementy powieści traktuje z równie dużą uwagą. Rozbudowany świat przedstawiony doskonale współgra z emocjonującą fabułą, a postaci są wykreowane w przemyślany sposób. Za każdą z nich stoi jakaś historia, która doprowadziła ją do aktualnego miejsca i sprawiła, że podejmuje takie, a nie inne decyzje. Bohaterowie są tak różni, że każdy znajdzie swojego ulubieńca. Moim nadal pozostaje Kenneth lyw-Darawyt, dowódca Górskiej Straży, jednak Wschód zaoferował mi co najmniej kilka nowych postaci wartych uwagi. Samego Altsina również darzę sympatią, chociaż muszę przyznać, że akurat jego wątek chwilami trochę mnie nużył, co przekłada się na ogólne wrażenia.

I to jest chyba mój jedyny zarzut. Po raz kolejny druga część książki nie była aż tak dobra, jak pierwsza. Może wynika to z faktu, że bardziej podobają mi się historie o żołnierzach/grupach niż historie pojedynczych postaci, a może jednak problemem jest dużo bardziej abstrakcyjna fabuła (zarówno w przypadku Yatecha z Południa, jak i Zachodu). U Górskiej Straży i w czaardanie Laskolnyka cały czas coś się dzieje, a Yatech i Altsin więcej czasu poświęcali na wewnętrzne rozważania. Nie mówię, że to źle, ale jednak bardziej przypadł mi do gustu militarny styl Wegnera.

Podsumowując, drugi tom Opowieści z meekhańskiego pogranicza nie zawiódł i utrzymał bardzo wysoki poziom. Czytelnik w końcu poznał wszystkie postaci, więc pozostaje tylko czekać, jak w trzecim tomie zazębią się ich historie. Jest to jedna z niewielu książek, które naprawdę z czystym sumieniem mogę polecić wszystkim fanom fantastyki, a szczególnie tym, którzy uwielbiają epickie światy i imperia, wojskowy styl, łotrzykowski spryt, dziką magię, charakternych bohaterów i historie wzbudzające duże emocje. Czy można chcieć czegoś więcej?

26 komentarzy:

  1. Mam poczucie, że kiedyś mogłabym po te książki sięgnąć... ale jeszcze nie teraz, teraz mam inne rzeczy do czytania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Można chcieć czegoś więcej. Więcej Górskiej Straży! :D Mniejsza z tym, że w ogóle jej tutaj nie było :) Z dyskusji na instagramie wiesz, że w pełni się z Tobą zgadzam i właściwie mogę się podpisać pod całym tym tekstem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale to się rozumie samo przez się :D Górska Straż powinna zdominować wszystkie części :P

      Cieszę się, że po raz kolejny mamy podobne odczucia :)

      Usuń
  3. Tak, tak, podpisuję się niemalże pod każdym słowem! Z wielkim zadowoleniem obserwuję jak twórczość Wegnera staje się coraz bardziej popularna, z niecierpliwością czekam na kolejny tom i bardzo chętnie obejrzałabym wysokobudżetową serialową ekranizację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, bo to znaczy, że też jesteś zachwycona jego twórczością! (I tak szczerze - wiedziałam, że przyjdziesz i mi to napiszesz :D)

      Serial mógłby być ciekawą opcją, o ile twórcy jakoś zgrabnie wymieszaliby opowiadania z różnych regionów, co może być dość trudne przy licznych retrospekcjach lub przeskokach. Ale jasne, czemu nie. Gdyby ktoś to porządnie ogarnął, to ja jestem jak najbardziej za :)

      Usuń
  4. Widzę co Ci nie pasowało i mogę powiedzieć, że mam to samo. Ogólnie zauważam taki trend, że ludzie czytający ten cykl dzielą się na tych co lubią bardziej Północ-Wschód (więcej grupowych akcji i bardziej epickie walki, bitwy), inni Południe-Zachód (tutaj bardziej subtelnie, knowania, skrytobójstwa). W takim razie będziesz miała pewnie podobnie, że "Niebo ze stali" Cię zachwyci, a "Pamięć wszystkich słów" może lekko przytłoczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Północ i Wschód generalnie są epickie :D Ale fakt - grupowe akcje, bitwy i ta dzika magia plemienna/klanowa związana z zakazanymi rodzajami Mocy to jest coś, co trafia w mój gust i moje przekonania. I wiem, że Niebo ze stali mi się spodoba, a Pamięć wszystkich słów niekoniecznie. Jestem na to przygotowana ;)

      Usuń
    2. "Pamięć" najlepiej dawkować. Tam jest właśnie sporo Altsina i wyraźna przewaga akcji i klimatu rodem z Zachodu i Południa.

      Usuń
  5. Będę czytać, będę :D Tylko nie wiem kiedy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Całość brzmi genialnie i wprost nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie w moje ręce trafi mój własny egzemplarz. "Opowieści z Meekhańskiego pogranicza" to jedna z tych książek, których przeczytanie ciągle odkładam na później, ale chyba to "później" będzie po tej recenzji nieco "wcześniej" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kupiłam pierwsze dwa tomy podczas rozmowy z koleżanką na ich temat (gdy dostępne były tylko te dwa tomy), a resztę kupowałam na bieżąco, gdy tylko się ukazywały. Nie zmienia to faktu, że bardzo długo zwlekałam z pierwszym tomem. Teraz już świadomie odkładam sobie przyjemności i wydzielam mniej więcej jedną część w ciągu roku ;)

      Ale niezmiernie się cieszę, że u Ciebie "później" zmieni się we "wcześniej", bo naprawdę warto ;)

      Usuń
  7. Po pierwszym tomie moim faworytem była część druga czyli Południe, wiec po Twojej recenzji wywnioskowałam, że tym razem będzie to Zachód, ale pożyjemy, zobaczymy ;) W "Północ-Południe" jakoś nie do końca porwały mnie działania zbrojne Górskiej Straży - przynajmniej nie od razu. Pustynne klimaty i tradycje ludu Yatecha były dla mnie bardziej intrygujące.
    Cieszy mnie, że drugi tom trzyma poziom. Na pewno kiedyś go przeczytam, chociaż nie mam pojęcia kiedy :/
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiam wątki militarne, a Górska Straż dużo bardziej działała na moje emocje. Myślę, że jeśli podobały Ci się tradycje ludu Yatecha, to możesz docenić też Wschód, który jest przesycony świetnymi kulturami i szamańskimi obyczajami. No a lud Wozaków to dla mnie majstersztyk.

      Obyś jak najszybciej znalazła czas na przeczytanie kolejnego tomu, bo warto :)

      Usuń
  8. Może mojemu mężowi ta książka przypadłaby do gustu :) mi niestety nie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętaj, że to drugi tom i naprawdę polecam, żebyś poleciła mężowi ;)

      Usuń
  9. Witam lubię książki ale głownie horrory

    OdpowiedzUsuń
  10. mój tata z chęcią by ją przeczytał, ja niekoniecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To poleć tacie - uważam, że cała seria jest tego warta ;)

      Usuń
  11. Ta przygoda czytelnicza jeszcze przede mną, moje klimaty, zatem z pewnością chętnie ją przeżyję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam! Im szybciej zaczniesz, tym lepiej ;) Jestem ciekawa, czy byłabyś zwolenniczką Północy i Wschodu czy Południa i Zachodu, bo jak widać, tworzą się dwa fronty wśród miłośników Meekhanu.

      Usuń
  12. Na "Opowieści z meekhańskiego(...)" zapatruję się od jakiegoś czasu. Jednak wciąż, nie widziałam wśród zaufanych blogerów informacji o tej serii, a nie chciałam brać tak zupełnie w ciemno. O ile czasami w pełni mnie satysfakcjonuje takie raczej rozrywkowe, lekkie fantasy, to ostatnio szukam czegoś mocniejszego, bardziej rozbudowanego i wyrafinowanego świata :) Myślisz, że to będzie dobry wybór?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Jeśli chodzi o rozbudowany świat i mocniejszy klimat, to trafiłaś w środek tarczy :) Opowieści z meekhańskiego pogranicza są przykładem literatury z najwyższej półki - różnorodne, wciągające opowiadania, charakterystyczni bohaterowie, trochę magii, walki, wewnętrznych rozterek postaci, a to wszystko w naprawdę wielkim i zróżnicowanym świecie.

      Znam osoby, które nie mogły czytać Opowiadań wieczorami, bo odbierały je tak intensywnie, że potem w nocy nie mogły spokojnie spać ;)

      Tylko oczywiście polecam rozpocząć od pierwszego tomu, czyli Północ-Południe.

      Usuń
    2. Dziękuję! :D To ja składam zamówienie :D

      Usuń