5 grudnia 2017

Podsumowanie miesiąca: listopad 2017

Wiedźmowa głowologia, Marta Kisiel, Neil Gaiman, Daniel O'Malley, Tarryn Fisher, Rafał Kosik, wyzwanie książkowe #książkowyalfabet

W listopadzie przeżywałam lekki kryzys i trudno mi było przeczytać więcej stron w jednym ciągu, mimo że książki, które czytałam, były naprawdę świetne. Bo o ile ten miesiąc nie obfitował jakoś szczególnie w lektury, to poza jednym wyjątkiem wszystkie były bardzo smakowite. Skończyło się też wyzwanie na Instagramie, o którym jeszcze napiszę trochę więcej. 

W listopadzie przeczytałam: 
  1. Dożywocie, Marta Kisiel
  2. Chłopaki Anansiego, Neil Gaiman
  3. Wieża, Daniel O'Malley
  4. Mud vein. Ciemna strona, Tarryn Fisher
  5. Różaniec, Rafał Kosik

Pięć książek szału nie robi, ba, jest to jeden z gorszych wyników w tym miesiącu, ale co zrobić, kryzysy nie wybierają, a w pracy też trochę mi się poprzestawiało, w związku z tym siedzę w łóżku z laptopem i pracuję dopóki nie czuję, że przysypiam. A to wyklucza wieczorne czytanie.

Jak na tak małą liczbę książek, zaskakiwać może aż dwóch polskich autorów, bo na ogół nie mają u mnie zbyt wielkiego powodzenia. No i cieszę się, że trafiłam na tak różnorodne pozycje. Niby cztery z pięciu to fantastyka, ale każda prezentuje inny podgatunek, dzięki czemu nie ma mowy o nudzie.

No i jeśli jeszcze ktoś nie zauważył, to udało mi się podjąć współpracę z wydawnictwem MAG. Będę się tym chwalić na prawo i lewo, bo najczęściej czytam właśnie ich książki i uważam, że wydają prawdziwe perełki, więc współpraca z nimi to dla mnie duże osiągnięcie :)

Najlepsza książka... Chłopaki Anansiego
Najgorsza książka... Dożywocie
Największe zaskoczenie... Wieża
Największe rozczarowanie... Dożywocie

Miałam solidną zagwozdkę przy wyborze najlepszej książki, bo w sumie głupio byłoby wrzucić trzy tytuły z pięciu przeczytanych, dlatego koniec końców wybór padł na Chłopaków Anansiego. Decyzję podjęłam dość spontanicznie w odniesieniu do ogólnych wrażeń i przyjemności z czytania. No i dzięki Chłopakom Anansiego w końcu zrozumiałam, dlaczego Gaimana tak często porównuje się do Terry'ego Pratchetta. To jest właśnie ten rodzaj humoru, który do mnie przemawia i pod otoczką absurdu przekazuje inteligentne kwestie. A do tego ten mitologiczny wątek – cudo!

Tuż za podium znalazł się Różaniec, czyli przerażająca wizja przyszłości, która koniec końców zrobiła mi papkę z mózgu. Książka rozkręcała się powoli, ale gdy już nabrała tempa, to nie zwolniła do samego końca. Na dodatek Kosik zaserwował mi zakończenie w stylu Ubika

Kandydatem do tytułu najlepszej książki była też Wieża, czyli świetny debiut australijskiego pisarza, doskonale łączący w sobie urban fantasy, thriller i komedię. Daniel O'Malley bardzo dobrze wyważył fabułę i stworzył ciekawe postaci, dzięki czemu czytanie tej powieści było naprawdę bardzo przyjemne i właśnie dlatego książka zdobyła tytuł „największego zaskoczenia miesiąca”. 

Najgorszą książką zdecydowanie było Dożywocie, które w ogóle nie trafiło do mnie swoim poczuciem humoru. Uważam, że powieść powinna się opierać na sensownej fabule, a nie kilku gagach czy „zabawnych” postaciach. OK, przyznaję, że kilka tekstów było rozwalających, ale to za mało, żeby uznać Dożywocie za coś dobrego. Z drugiej strony nie jestem pewna, czy to największe rozczarowanie, bo w sumie nie spodziewałam się niczego szczególnego i tylko potwierdziłam swoje obawy.

Na zakończenie została jeszcze Ciemna strona, czyli thriller Tarryn Fisher. Do tej pory nie umiałam się przekonać do tej autorki, a tu wyjątkowo się skusiłam i jestem zadowolona. Nie wiem tylko, czy miałam szczęście i trafiłam na odpowiednią książkę, czy po prostu nie doceniłam jej wcześniejszej twórczości i niesłusznie ją omijałam. Generalnie Fisher sprawnie poprowadziła fabułę i zastosowała kilka ciekawych zabiegów stylistycznych, dzięki czemu czytelnik cały czas pozostawał w skupieniu. No i czytało się błyskawicznie.

Trochę statystyk:

Liczba przeczytanych książek: 5
Liczba przeczytanych stron: 2108
Średnia liczba przeczytanych stron: 70
Liczba napisanych postów: 6
Liczba napisanych recenzji: 3

Oprócz recenzji pojawiło się też podsumowanie miesiąca oraz dwa posty ze stosami książkowymi. Tak jakoś wyszło, że wypadało oddzielnie podsumować okres lipcowo-wrześniowy i październik, bo pojawiło się trochę nowych książek (a miejsca na półkach jak nie było, tak nie ma).


No i już zupełnie na koniec krótkie podsumowanie wyzwania czytelniczego #książkowyalfabet, które miało miejsce na Instagramie. 

W wyzwaniu na Instagramie wzięło udział kilkanaście osób i wszystkie bardzo się zaangażowały, za co bardzo im dziękuję. Niektóre osoby znałam, innych nie, więc wyzwanie poszerzyło moje horyzonty. Cieszę się, że udało mi się dotrwać do końca i ani razu nie spartoliłam roboty. Dużą zasługę mają tu właśnie uczestnicy wyzwania, którzy swoim zaangażowaniem i świetnymi zdjęciami motywowali mnie do robienia zdjęć każdego dnia. Warto dodać, że kilka osób dodawało zdjęcia na Facebooku, co stanowiło bardzo przyjemną niespodziankę. Niestety zaskakująco często nie były otagowane, więc z pewnością nie do wszystkich udało mi się trafić.

W trakcie wyzwania na Instagramie pojawiło się w sumie 231 zdjęć z hashtagiem #książkowyalfabet. Sama dodałam 42 zdjęcia, z czego niektóre w formie albumów, więc de facto wypada ich trochę mniej. Użytkownikom Instagrama najbardziej przypadła do gustu litera E, przy której pojawiły się następujące książki: EVE. Era empireum, Egzekutor, Excalibur, Elantris, Echopraksja, E-migranci, Eryk i Endymion (niewidzialny :D). 

A tak to wyglądało:

Wiedźmowa głowologia, recenzje książek
Wiedźmowa głowologia, recenzje książek
Wiedźmowa głowologia, recenzje książek
Wiedźmowa głowologia, recenzje książek


Wnioski na przyszłość? 
1. Nie robić wyzwania jesienią, zimą ani wczesną wiosną, gdy trudno o ładną pogodę, dobre naturalne oświetlenie i „warunki” w przyrodzie. 
2. Wyzwanie ogłosić przynajmniej kilka razy, żeby ludzie mieli szansę się do niego przygotować (zwłaszcza studenci, którzy rzadziej zjeżdżają do domu, gdzie mają największe biblioteczki). 
3. Nawet nie próbować dodawać wszystkich książek, bo i tak się o jakiejś zapomni (na B pominęłam KILKANAŚCIE tytułów). 
4. Dalej nie lubię robić zdjęć książkom. To niewdzięczni modele, którzy uwielbiają oślepiać okładką, więc lampa błyskowa jest wykluczona, co sprawia, że przy kiepskich warunkach oświetleniowych zostaje statyw. A on z kolei uniemożliwia dodanie zdjęć z ciekawej perspektywy. 
5. Dobrze byłoby być wampirem, nie rzucać cienia i nie odbijać się w lustrach (to naprawdę istotny punkt w przypadku robienia zdjęć przy sztucznym oświetleniu!).
6. Ale najważniejszym wnioskiem jest, że DA SIĘ! Jak się postaram, to mogę pokonać nawet mój słomiany zapał i powszechną niechęć do robienia zdjęć książkom, więc na pewno będę jeszcze myśleć o wyzwaniach na kolejne miesiące, a może nawet na cały przyszły rok :)


A jak Wam minął listopad? Przeczytaliście coś ciekawego, co możecie mi polecić? Dajcie znać :)

23 komentarze:

  1. Ja powoli kończę Różaniec - trafił na zły czas i musiałam go w połowie odłożyć. Ale... to naprawdę zaskakująca lektura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam problem z początkiem, wydawał mi się strasznie chaotyczny, ale jak nagle fabuła nabrała tempa, to wpadłam i resztę przeczytałam błyskawicznie. Ale poczekaj na ostatnie strony... Tam się dopiero dzieje "mały kosmos". Generalnie najlepszym określeniem jest dla mnie "ubikowskie zakończenie" - do tej pory nikt poza Dickiem w Ubiku nie zrobił mi aż takiej papki z mózgu. Co to w ogóle miało być?! U mnie na dniach pojawi się recenzja, Ty też koniecznie daj znać, jak skończysz ;)

      Usuń
    2. Skończyłam i... albo nie zrozumiałam do końca, albo nie mam emocji xD Ale to nie zmienia faktu, że ta pozycja ma sporo ciekawych wyjść fabularnych.

      Usuń
    3. Nie miałaś poczucia, że autor się zabawił kosztem czytelnika, dając tego typu zakończenie? "A, strzelę sobie coś takiego na koniec. Zobaczymy, jak będą się miotać i próbować wszystko ogarnąć". Pisałam już niżej Kirimie, że według mnie tego typu zakończenia mają na celu wywołanie dezorientacji u czytelnika i sprawienie, żeby mielił historię jeszcze długo po zakończeniu.

      Usuń
    4. Jeśli dobrze to zrozumiałam to dla mnie to było takie... trochę nic? No wiesz, czytam te 500 stron, a potem ostatecznie w sumie niczego się nie dowiaduje. A czytam coś między innymi po to, by poznać rozwiązanie. Nie mam zamiaru na to jakoś szczególnie narzekać, czy coś - to cały czas bardzo dobra książka. Tylko... raczej mi takie rzeczy w pamięć nie zapadają. Bo rozumiem zabieg, ale jednak nie tego chciałam. To jakby trochę takie... pójście na łatwiznę i nie wyjaśnienie o co chodziło w całokształcie?

      Usuń
    5. Ale dalej jest szansa, że po prostu nie pojmuję, bo z "Verticala" nie zrozumiałam kompletnie nic XD

      Usuń
  2. Pełna zgoda z Kisielem :D Zacząłem czytać Dożywocie i przerwałem. Mam wrażenie, że autorka w każdym zdaniu stara się być dowcipna, co czasem wychodzi, ale częściej nie wychodzi. Natomiast inne "drobne" elementy, taki jak np. fabuła, nie spędzały jej snu z powiek. Przez to całość jest dość żenująca, jak mało śmieszny kabaret.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam takie same odczucia :D Dobrze, że nie jestem jedyna, bo mam wrażenie, że wszyscy zachwycają się tą książką, a ja nie widzę w niej niczego atrakcyjnego poza żartami czy scenkami, które zmieściłabym w sumie na 10-20 stronach. No OK, może czasami było śmiesznie, ale to nie wystarczy, gdy cała reszta nie ma sensu.

      Usuń
  3. Hah, a miałam nadzieję, że książki Marty Kisiel będą fajną, humorystyczną fantastyką. Jeszcze nie czytałam, ale myślę, że mogę zaufać Twojemu gustowi, bo mamy bardzo podobne. No cóż, szkoda :( Różaniec dopiero będę czytać, Gaimana też, bo jakoś ostatnio po niego nie sięgałam. Nie wiem, czemu, chciałam, ale ciągle coś innego do czytania wpadało mi w ręce :(

    Gratuluję współpracy z Magiem! Sama o tym marzę, więc zazdroszczę bardzo :P No i życzę lepszego grudnia, a przede wszystkim, żeby uspokoiło Ci się w pracy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak patrzyłam na okładkę, to już wtedy nie wierzyłam, że będzie śmiesznie w pasujący mi sposób. W końcu jednak uznałam, że wypadałoby jednak sprawdzić, a nie krzywić się na widok okładki. No i teraz krzywię się na wspomnienie tego, co w środku. Mój podstawowy zarzut jest taki, że nawet żarty powinny mieć fabułę. A tu ma być ŚMIESZNIE. Cały czas. Bez względu na to, czy ma to sens, a przeważnie nie ma. I z czasem wychodzą takie odgrzewane kotlety albo anioł w bamboszkach co to ma uczulenie na pierze i ciągle kicha. Ojejejej. No jak często można "majtać nóżkami w bamboszkach" (mam wrażenie, że to najczęściej powtarzany tekst w książce)?

      Od blisko dwóch tygodni zbieram się do recenzji Różańca, bo trochę zgniotła mnie ta książka. Zakończenie wywróciło wszystko na lewą stronę i jest takie w stylu Ubika. Myślisz sobie: "o w mordę!" (w moim przypadku trochę mniej cenzuralnie :D) i podejrzewasz, że autor napisał takie a nie inne zakończenie, żeby zrobić Ci papkę z mózgu i co gorsza - udało mu się!

      Dziękuję :) Jestem z niej bardzo zadowolona, bo dla mnie to wydawnictwo prezentujące najwyższy poziom.

      W pracy może niech się lepiej nie uspokaja :D Po prostu taki typ zleceń - pojawiają się późnym popołudniem i muszę je oddać do południa następnego dnia. A to oznacza, że siedzę nad nimi w nocy, bo pobudka przed 9:30 jest bolesna :P

      Usuń
    2. Rozumiem. Może kiedyś sprawdzę tą Kisiel, ale odsuwam ją w takim razie na dalszy plan ;)

      Ubika nie znam, w ogóle czuję jakbym ze wszystkim miała straszne zaległości ;( Sam Różaniec mi kojarzy trochę z anime "Psycho Pass", bo tam był podobny zamysł punktowania obywateli. Nawiasem mówiąc bardzo fajne, polecam zerknąć jeśli miałabyś kiedyś ochotę na jakieś ;)

      No nie dziwię się, MAG wydaje świetne książki i ostatnio ciągle zachwycam się ich jakością ;D

      Okej, to niech się w pracy nie uspokaja, niech będzie dużo zleceń żeby było dużo kasy (na książki) ;)

      Usuń
    3. Ja od początku podejrzewałam, że to nie są moje klimaty, bo jak patrzyłam na okładkę Siły niższej, to obawiałam się, że to będzie żenujące, a nie zabawne. Nie wiem, jak jest w przypadku tamtej książki, ale Dożywocie jest po prostu słabe.

      Ja Ubika czytałam wiele lat temu i od tej pory funkcjonuje w moim słowniku "zakończenie ubikowskie". To sugeruje, że autor dopisał jedno zdanie/rozdział w taki sposób, żeby wszystko poplątać i sprawić, że czytelnik będzie rozkminiał bez końca, gdy to po prostu taki "żarcik autora", żeby było ciekawiej. W ten sposób bardzo często kończy filmy Nolan (np. w Incepcji). W Różańcu jest podobnie. Masz wrażenie, że już wszystko rozumiesz, a potem nadchodzi "wielki finał" i kończysz książkę z takim... CO TO BYŁO?!

      Raczej nie oglądam sama z siebie anime, ale może kiedyś zerknę. Antyutopie zawsze spoko :D

      Usuń
    4. No ja miałam nadzieję, że to będzie coś fajnego tak jak np. Zawód Wiedźma ;)

      A, wiem o co chodzi. Jak skończyłam grać w Mass Effect i dowiedziałam się o teorii indoktrynacji też miałam takie wtf. Ale to fajne jest, chociaż wkurzające :)

      Popieram :)

      Usuń
  4. Gratuluje Ci wyniku, jest lepszy od mojego, gdyż mi przez listopadową aurę udało się przeczytać 4 książki :D
    Żadnej z Twoich jednak nie czytałam i serdecznie gratuluje Ci współpracy ;*

    Pozdrawiam ciepło
    https://mieszkajaca-miedzy-literami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie zarówno cztery, jak i pięć książek to bardzo dobre wyniki, ale w tym roku to dopiero trzeci raz, kiedy mam tylko pięć książek, stąd takie, a nie inne podejście.

      Dziękuję i również pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Gratuluję udanego listopada i przede wszystkim wyzwania :) Chciałem wziąć w nim udział, ale prawie codziennie wracałem późno z uczelni, a nie lubię robić zdjęć przy świetle żarówek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Dlatego kolejne wyzwanie będzie najwcześniej wiosną, gdy już będzie można liczyć na sensowniejsze światło dzienne, bo też nie lubię robić zdjęć przy sztucznym świetle, a tu się praktycznie nie dało inaczej. Ale miło mi, że zdawałeś sobie sprawę z istnienia wyzwania i że Cię kusiło :D

      Usuń
  6. Uwielbiam Gaimana <3 Niedawno skończyłam "Księgę Cmentarną" i była super więc "Chłopaki Anansiego" są następni w kolejce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Księga cmentarna była urocza, a Chłopaki Anansiego zrobili na mnie duże wrażenie, więc polecam :)

      Usuń
  7. Ciągnie mnie do Kosika i Kisiel, ale ciągle jakoś się nie składa (pewnie jakby jakaś ciekawa promka była, to bym w końcu kupiła).

    No i gratuluję współpracy z MAG-iem! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kisiel nie polecam, Kosika owszem :) Chyba że czujesz potrzebę przeczytania czegoś bez fabuły, za to z dużą liczbą żartów, do których trzeba mieć dystans. Mnie już chyba takie książki nie bawią, więc Dożywocie nie spotkało się z dobrym odbiorem.

      Dziękuję :)

      Usuń
  8. Jak na osobę nielubiącą robic fotki - masz ich całkiem dużo i są naprawdę dobre :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja generalnie lubię robić zdjęcia, tylko nie ludziom i nie książkom :D Najlepiej fotografuje się naturę i architekturę - nie trzeba obmyślać kompozycji, układać książek, dobierać pierdółek, które i tak nigdy nie wyglądają tak dobrze jak u innych, bo po prostu otoczenie robi za mnie całą robotę. Ja muszę "tylko" znaleźć dobry kadr i złapać odpowiednie światło. Ale dziękuję, cieszę się, że Ci się podobają. To budujące :)

      Usuń