Od kilku dni zbieram się w sobie, żeby napisać o „Yellowface”, i nadal nie bardzo wiem co. Przede wszystkim nie jestem pewna, czy ta powieść mi się podobała. Uważam, że w dużej mierze jest przegadana i dopiero w końcówce nabiera tempa, a istotne zjawiska zostały przedstawione w sposób wybiórczy, więc i tak nie przedstawiają rzetelnego obrazu. Z drugiej strony wciąż o niej myślę i się na nią wkurzam, a to więcej, niż mogę powiedzieć o większości książek w tym roku.
Pokrótce o fabule: mamy dwie przyjaciółki. Obie są pisarkami, z tym że Athena jest bestsellerową autorką, która właśnie sprzedała prawa do ekranizacji swojej powieści Netflixowi, a June ma za sobą nieudany debiut. Gdy ta pierwsza umiera, druga kradnie jej rękopis i wydaje go pod swoim nazwiskiem. Cała reszta to próba walki z rasizmem i hejtem w Internecie oraz strach przed tym, że ludzie poznają prawdę.