24 lutego 2017

#2 Zwiadowcy. Płonący most, John Flanagan

#2 Zwiadowcy: Płonący most, John Flanagan | Wiedźmowa głowologia
Płonący most to drugi tom Zwiadowców autorstwa Johna Flanagana (tu możecie przeczytać o moich wrażeniach odnośnie do Ruin Gorlanu) i jest dokładnie tym, czego się spodziewałam. Fabuła nabrała tempa i po dość rozwlekłym wstępie z pierwszej części tutaj nie można narzekać na nudę. Akcja goni akcję, a wszystko jest przemyślane i logiczne.

Gilan, Will i Horace wyruszają do Celtii z poselstwem. Chcą wymóc na władcy Celtów respektowanie traktatu pokojowego i wspomożenie króla Duncana w walce z Morgarathem. Niestety bardzo szybko podróż kończy się fiaskiem. W pobliżu granicy nie widać żadnego tubylca, zupełnie jakby wszystkich wymiotła jakaś tajemnicza zaraza. Wydaje się, że uciekali w pośpiechu, zostawiając większość swojego dobytku, ale co ich do tego skłoniło?

Flanagan wysoko zawiesił sobie poprzeczkę, ponieważ druga część ani na moment nie zwalnia. Akcja jest bardzo dynamiczna i wierzę, że młodszego czytelnika trzyma w napięciu. Opisy są bardzo dobrze wyważone: intrygują, wzbudzają emocje, może nawet wywołują niepokój, a przy tym nie straszą (oczywiście znów patrząc z perspektywy młodzieży). 

Jeśli chodzi o samą fabułę, jestem zachwycona. Właśnie coś takiego chciałam zobaczyć w pierwszym tomie i ostatecznie tego spodziewałam się po drugim. Akcja rozgrywa się na kilku płaszczyznach, a każdy bohater jest zmuszony do podjęcia decyzji, która znacząco wpłynie na jego życie. Jest czas na planowanie i skradanie oraz czas na walkę i bitwę. Dla mnie bomba! No i tym razem książka kończy się w idealnym miejscu. Wręcz narzuca sięgnięcie po kolejny tom, żeby poznać dalsze losy bohaterów. To utwierdza mnie w przekonaniu, że Zwiadowców warto czytać parami. Nieparzysty tom jest "wprowadzeniem" w fabułę, która rozkręca się w części parzystej (w sumie już przeczytałam trzeci tom i mogę potwierdzić, że schemat się sprawdza).

Cieszę się, że autor zdecydował się dodać do grona bohaterów szesnastoletnią dziewczynę, ponieważ poza dwiema mocno zaniedbanymi koleżankami Willa, w Zwiadowcach nie ma sensownej żeńskiej postaci. Evanlyn, którą "panowie" spotykają podczas swojej misji, ma wszelkie zadatki na dobrą, chociaż, podobnie jak Will i Horace, zbyt wybitną, bohaterkę (mam wrażenie, że to jedyna rzecz, nad którą nie mogę przejść do porządku dziennego - postaci są wyidealizowane do granic możliwości).

Dla odmiany żałuję, że w tej części jest tak mało Halta i Aralda, ponieważ bardzo lubię tych panów. Na szczęście przepychanki słowne pomiędzy Willem i Horacem a Gilanem skutecznie wywołują uśmiech na mojej twarzy, dzięki czemu (trochę) zapomniałam o dowcipnym baronie. Teksty, którymi się przerzucają, są zabawne i doskonale spełniają swoją rozrywkową rolę.

Mam tylko jeden, ale za to bardzo duży zarzut do autora. Spoilery w tytułach? SERIO?! Wiem, że prawdopodobnie wiele osób nie odnajdzie sensu tytułu po kilku pierwszych stronach, ale po co ryzykować? Po samym tytule można się domyślić, że jest jakiś most i będzie płonął. A jeśli ktoś spojrzy na tytuły kolejnych części, to nagle okaże się, że może się domyślić kilku dodatkowych rzeczy dotyczących fabuły lub postaci, o których na tym etapie historii nie powinien mieć najmniejszego choćby pojęcia, ponieważ mogą zepsuć mu przyjemność z czytania. Ja jestem dziwna i lubię spoilery, więc nijak mi to nie przeszkadza, ale nie wątpię, że innych może to razić. Nauczyłam się już, że nie warto czytać opisów z czwartej strony okładki lub ze skrzydełek, ale żeby nie czytać tytułu, to już lekka przesada...

Przepraszam, znalazłam jeszcze jeden minus. Przez to ciągłe tłumaczenie czytelnikowi poszczególnych zachowań bohaterów okazuje się, że czasami z super inteligentnych chłopaków Will i Horace zmieniają się w dwóch półgłówków, którzy (żeby to jakoś zobrazować) dyskutują o pierwszej zasadzie dynamiki Newtona, a potem pytają się Gilana ile to jest dwa plus dwa i czy dobrze im się wydaje, że cztery. Trochę brakuje tu spójności, ale zauważyłam, że jestem w stanie bardzo dużo wybaczyć tej serii i wytłumaczyć to sobie chęcią jasnego przekazywania treści. W końcu to książka dla dzieci, a nie takich starych wyjadaczy jak ja, prawda? Więc jeśli chcę ją czytać, to z lekkim przymrużeniem oka dla niektórych rozwiązań.

Będzie krótko, ponieważ cała recenzja aż krzyczy, że zdecydowanie polecam Płonący most. Jeśli macie ochotę na naprawdę lekkie i przyjemne, ale nie infantylne (chyba się powtarzam...) fantasy w bardzo dobrym wydaniu, to Zwiadowcy są dla Was. Seria Flanagana całkowicie mnie urzekła i z chęcią poznam dalsze losy bohaterów :)

---
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Czytam Fantastykę.

10 komentarzy:

  1. Aż nabrałam chęci żeby przeczytać Zwiadowców jeszcze raz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś się nie dziwię :) Przyjemna i odprężająca lektura. Świetnie się sprawdza pomiędzy czymś ambitniejszym albo po prostu, żeby faktycznie odpocząć.

      Usuń
  2. Brzmi dobrze, ale przestraszyłaś spoilerami w tytułach i tym tłumaczeniem bohaterów. Naprawdę, aż tak? Trochę szkoda, bo wydaje mi się, że uniknąwszy tego mogłoby być znacznie lepiej z tą pozycją.
    Mimo tego też oczywiście skutecznie zachęciłaś, dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie jako osoby dorosłej te spoilery są oczywiste i już na początku historii domyślałam się dokąd do wszystko prowadzi, ale nie jestem pewna, czy jedenastolatek, który może dopiero zaczyna przygodę z czytaniem od razu rozgryzie "intrygę".

      Wiem, że czytam literaturę młodzieżową, więc uznaję za logiczne, że niektóre rzeczy muszą być wyjaśnione jaśniej i bardziej bezpośrednio niż w przypadku literatury dla dorosłych. W tej drugiej jest odwrotnie i wręcz oczekuję od pisarza, że zaufa w moją inteligencję i nie będzie mi wbijał łopatą do głowy każdego faktu i pozwoli samej domyślić się niektórych powiązań.

      W Zwiadowcach Flanaganowi zależy, żeby czytelnik nie czuł się przytłoczony nowościami i obcością świata. No bo powiedzmy sobie szczerze - kto w dzisiejszych czasach uczy się walczyć mieczem, strzelać z łuku i skradać? Nie licząc bractw rycerskich, harcerzy i LARPowców? :D I wydaje mi się, że Flanagan zdawał sobie sprawę, że książki będą wydawane w dość dużych odstępach czasowych, więc niektóre rzeczy tłumaczył i w pierwszej części, i w drugiej. Ja czytałam je na przestrzeni kilku dni, więc mocno mnie to raziło, ale nie wykluczam, że jeśli dzieciak czytał pierwszą część rok wcześniej, to takie przypomnienie jest wskazane.

      Dla mnie to był męczący fragment fabuły, zwłaszcza w połączeniu z zasadniczo dość dużą inteligencją młodych bohaterów, ale tak jak piszę: nie jestem w przedstawicielką docelowej grupy odbiorców, więc mogę przejść nad tym do porządku dziennego. Zdaję sobie sprawę, że mam dużo większe doświadczenie życiowe, czytelnicze i dedukcyjne, poza tym znam wiele książek fantasy, więc mam już w głowie pewne schematy i trudniej mnie zaskoczyć.

      Usuń
  3. Kiedyś nie miałam zamiaru zabierać się za tę serię, ale po tylu pochlebnych recenzjach nie mogę sobie jej odpuścić :D
    No i jest długa - co zaliczam zdecydowanie na plus, uwielbiam długie cykle <3
    Kasia z Kasi recenzje książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbyś chciała czytać z przerwami, to koniecznie rób je po parzystych tomach. Dopiero w nich kończy się jakiś wątek, a w nieparzystych zaczyna kolejny :)

      Usuń
  4. Słyszałam o tej serii dużo dobrego, spokojnie nie tylko Ty lubisz spoilery xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie jestem sama "nienormalna" na tym świecie :D

      Usuń
  5. Oj, oj, oj, jak ja lubię Zwiadowców! Choć widać wyraźnie, że to seria dla młodzieży to i tak bardzo ją lubię. A Halta to uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halt jest opisany jak idealny nauczyciel. Surowy, ale sprawiedliwy, powściągliwy, konkretny i w gruncie rzeczy bardzo życzliwy. Myślę, że jego postać ma pokazać, że nie zawsze trzeba być żartownisiem i wychwalać uczniów pod niebiosa, żeby być najlepszym nauczycielem.

      Generalnie widzę w tej książce bardzo dużo walorów edukacyjnych (w przeciwieństwie do Pottera, którego już w "dzieciństwie" uważałam za niepedagogicznego... I czytałam dalej :D ).

      Usuń